Włożyłam słuchawki do uszu i zatopiłam się w muzyce. Trwałam tak do końca lotu. Na szczęście nie było już jakiś poważnych napadów śmiechu, więc lot minął nam w miarę spokojnie.
***
Z muzycznego transu wybudził mnie
głos młodej stewardessy. Ogłaszała koniec lotu i takie tam. Drzwi samolotu
otworzyły się i schody zsunęły się aż do ziemi. Wstałam, zabrałam torbę i
ruszyłam w stronę wyjścia. Po chwili byłam już na ziemi. Dostaliśmy swoje
bagaże i wyszliśmy z terenu lotniska. Niedaleko czekał już na nas autobus.
Wszyscy byli bardzo podekscytowani pobytem w tym cudownym mieście.
Wgramoliliśmy się do autobusu i ruszyliśmy w dalszą drogę. Szczerze mówiąc, to
jestem już dość zmęczona tą trasą. Nic, tylko siedzimy. Nie, pomyliłam się. To
nie jest zmęczenie. Po prostu znudzenie. Energia mnie rozsadza, no bo jak można
tyle siedzieć i nic nie robić?! Ciekawe czy mi tu pozwolą biegać. W sensie
nauczyciele.
Jenn: Co tak myślisz? Jesteśmy w
Nowym Yorku! Powinnaś się cieszyć.
J: Cieszę się, tylko myślę jak ja
będę tu ćwiczyć. I biegać.
Jenn: A ty ciągle tylko o
ćwiczeniach… Kobieto, dałabyś sobie spokój chociaż na te 3 dni!
J: Ale kiedy ja nie mogę! Moje
ciało przyzwyczaiło się już do codziennego wysiłku. Taka przerwa będzie dla
mnie horrorem. Mój organizm domaga się ćwiczeń! Rozumiesz?!
Jenn: Okey, spokojnie… Bo ci żyłka
na tyłku pęknie…
J: Mamy na tyłku jakąś żyłkę?
Jen: Um… Nie wiem. Tak jakoś mi
się powiedziało.
Aha, okey. Jej chyba też już
odbija. No nieważne. Po około 40 minutach jazdy autokarem, dotarliśmy do
naszego hotelu. Było już po 16.00, a my nawet nie jedliśmy obiadu. Swoją drogą
ciekawe, jak Niall wytrzymał tyle czasu bez jedzenia… Wypakowaliśmy się z
autobusu i nauczyciele zaprowadzili nas do recepcji. Był ona przestronna,
wszystko było w odcieniach beżu z czarnymi elementami. Dość ładnie urządzony.
Opiekunowie załatwili formalności i przydzielili nam pokoje. Czemu nie możemy
wybrać sobie sami? Ja pierdole, ale żal.
O(opiekun) : Mamy pokoje
pięcioosobowe. – i tu zaczęła wymieniać kto z kim jest i rozdawać karty do
drzwi. – Niall, Liam, Harry, Zayn i Louis są razem. I ostatni pokój: Amber,
Kathy, Roxy, Jenny i Alex. Miłego rozpakowywania życzę. O 18.00 jest
obiadokolacja, o 22.00 cisza nocna.
No kurwa zajebiście! Ja pierdole,
gorzej już być nie mogło. Ja, Amber i jej świta w jednym pokoju! Przez 3 dni!
To się chyba nie skończy dobrze. To się na pewno nie skończy dobrze! Jak bym
miała pistolet, to dałabym jej kulkę w łeb, ale niestety… Nie posiadam. Może
wbiję jej nóż w brzuch podczas kolacji? Nie, za dużo świadków. O, a może
wyrzucę przez okno? Powiem potem, że sama wypadła. Okey, potem jeszcze
dopracuje ten plan.
Jenn: Halo! Ziemia do Alex! –
zaczęła machać mi ręką przed twarzą.
J: Czego chcesz?
Jenn: Idziemy do pokoju? Wszyscy
już poszli, a ty stoisz tu jak jakiś kołek.
J: Acha, sorry. Zamyśliłam się.
Jenn: Znowu? Cos ostatnio dużo
myślisz… Źle się czujesz?
J: Przestań. Myślałam o… kolacji.
Głodna jestem. – dobre kłamstwo nie jest złe, prawda?
Jenn: Tak, jasne. Uważaj, bo ci
uwierzę. Znając ciebie, to pewnie obmyślałaś plan morderstwa Amber.… -
uśmiechnęła się.
J: Skąd wiedziałaś?! – ona chyba
za dobrze mnie zna.
Jenn: Oj, Maleńka… Znam cię lepiej
niż ty sama!
Maleńka! Właśnie! Muszę zadzwonić
do Ted’a! To wieczorem, bo teraz idziemy do pokoju. Jebanego pokoju. Weszłyśmy
do windy (yhm, mamy winde! ) i nacisnęłyśmy przycisk z numerem 3. Winda szybko
ruszyła i już po kilku sekundach byłyśmy na trzecim piętrze. Na korytarzu
zobaczyłam Zayn’a tachającego walizkę do pokoju z numerem 112. Kurwa, numer jak
na policje. Sprawdziłam na karcie jaki my mamy numer. 113. No nie! Jeszcze koło
tych cwaniaczków… Jebnę normalnie… Otworzyłam kartą drzwi. I co zobaczyłam?
Trzy blondyny sterczące przed lustrem i poprawiające sobie makijaż. Ja pieprzę.
Amber: Cześć… dziewczyny? Nawet
tak nie można was nazwać. – powiedziała z wkurzającym uśmieszkiem. – Ustalmy kilka
zasad. Wy siedzicie cicho. Możecie wejść do łazienki na maksymalnie 10 minut,
żebyśmy my mogły być w niej dłużej. Nie pyskujecie do nas. Jasne?
Nagle wybuchłam śmiechem. Jenny
spojrzała na mnie i po chwili poszła w moje ślady. Plastiki popatrzyły się na
nas jak na idiotki.
J: Serio? Ja pierdole. Fajnie
macie. – mówiłam przez śmiech. – To może teraz ja ustalę kilka zasad. Robimy
sobie co nam się rzewnie podoba. Mamy was w dupie, bo tylko tam dobrze
wyglądacie. Co do łazienki, to będę tam sobie siedziała ile wlezie. Jakieś
pytania?
Amber tylko popatrzyła się na
mnie, prychnęła i wróciła do lustra. Kurwa, co za typiary. Rzuciłam torbę na
wolne łóżko i wsunęłam pod nie walizkę. Jenn zrobiła to samo. Nie rozpakowuje
się, bo to nie ma sensu. I tak za dwa dni wracamy. Tak w sumie to ta wycieczka
jest bez sensu, bo praktycznie dwa dni jesteśmy w drodze… No ale dobra. Mniej
zwiedzania. Była godzina 17.30, więc
postanowiłam dłużej nie słuchać rozmów o tipsach i wyszłam z Jenn na hol. To co
tam zobaczyłam mną wstrząsnęło. Harry biegał za Niall’em i darł się w jego
stronę. A co najlepsze (a raczej najgorsze) – loczek był w samych bokserkach.
Ach tak, Nialler zabrał mu ciuchy. Pewnie wykorzystał moment, gdy Hazz się
przebierał. Jak możecie to sobie wyobrazić, wyglądało to komicznie. Zaczęłam
zwijać się ze śmiechu, z resztą tak samo jak reszta chłopców. Po chwili zrobiło
mi się jednak szkoda Harry’ego, więc postanowiłam wkroczyć do akcji. Gdy Niall
koło mnie przebiegał, nagle zatamowałam mu drogę.
J: Stop! Czekaj, czekaj Niall.
N: Alex! Przepuść mnie! –
powiedział rozbawiony.
J: Najpierw muszę coś zrobić. – i w
tym momencie dźgnęłam go w brzuch. – Pamiętasz?
N: Alex, nie. Proszę cię, nie rób
tego. – odpowiedział z poważną miną.
Oczywiście się go nie posłuchałam
i zaczęłam go łaskotać. Chłopak zaczął głośno się śmiać i aż cały się zwijał. Ja
jednak nie przestawałam i kontynuowałam swój atak. Reszta chłopaków stała i
pokładała się ze śmiechu.
N: Przestań! N…nie, proszę! –
wyjąkał nie mogąc złapać powietrza.
Przestałam go dotykać i wyrwałam
mu z ręki ubrania Harry’ego, co w tym momencie nie było nazbyt trudne.
Wyminęłam blondyna i skierowałam się w strone Styles’a. Zatrzymałam się przed
nim i wyciągnęłam do niego rękę z ubraniami.
J: Proszę. – powiedziałam z
uśmiechem. – To nie było takie trudne.
H: Dzięki… Gdyby nie ty, to dalej
bym latał za tym debilem. – na jego twarzy ukazały się głębokie dołeczki. Za
moment zwrócił się do Niall’a. – Pożałujesz tego. Uwierz mi, nie będziesz spał
spokojnie!
Uu, jakie groźby. Gdy chłopcy
przestali się w końcu śmiać, poszli do swojego pokoju. Jenn poszła obczaić
łazienkę i te sprawy. Oczywiście zostałam z Harry’m. Sam na sam. Ugh, jeszcze
tego brakowało. A może to jest odpowiedni czas na rozmowę? Okey Alex, jesteś
przecież odważna. Odetchnęłam głęboko.
J: No więc. Chyba musimy
porozmawiać.
H: Tak? O czym?
J: Um… Patrzyłeś się na mnie w
samolocie. – jaa, ale zbrodnia.
H: No i co w związku z tym?
J: No i to, że to nie było
normalne spojrzenie. Jakbyś był zły…
H: No bo byłem.
J: Co? Za co? – kurwa, w co ja się
wplątałam.
H: Za to, że z Niall’em potrafisz
się dogadać, a ze mną nie. To ja pierwszy do ciebie zagadałem, starałem się być
miły. A ty co? Olałaś mnie. A tu nagle wychodzisz sobie gdzieś z Ni i się
świetnie bawicie. Dogadujecie się. I chyba to mnie boli. To, że z nim potrafisz
się śmiać, a ze mną nie. Przy mnie jesteś taka cięta, nie uśmiechasz się. A
przy nim ciągle się śmiejesz, żartujesz.
J: Nie rozumiem… Chyba nie
myślisz, że między mną a Niall’em coś jest, prawda?
H: Mam do tego coraz większe
obawy. Jego nie wstydzisz, a raczej nie brzydzisz się dotknąć. Widziałem jak
dobrze się bawiłaś łaskocząc go.
J: Ach, więc jesteś zazdrosny? O
łaskotanie? Okey, ciebie też mogę połaskotać… - wypowiadając ostatnie słowa,
przybliżyłam się do niego i zaczęłam zawzięcie gilgotać go po brzuchu.
Harry zgiął się wpół i zaczął się
głośno śmiać.
J: No i co? Teraz lepiej? – nie przerywałam
swojej czynności śmiejąc się przy tym.
H: Prze…przestań! – mówił przez
śmiech.
Po chwili przestałam i trochę się
od niego odsunęłam. Chłopak wziął głęboki oddech uspokajając się przy tym.
H: Przecież wiesz, że nie o to
chodzi. Chociaż szczerze mówiąc podoba mi się jak mnie dotykasz. – powiedział z
podstępnym uśmieszkiem.
J: Nie zaczynaj. – uśmiechnęłam się.
- Po prostu z Niall’em dobrze się bawię.
On nie traktuje mnie jak laskę, którą można przelecieć, tylko jak przyjaciółkę.
Nie wstydzę się go, bo się na mnie bezczelnie nie gapi jak się przebieram…
H: Co? Przebierasz się przy nim? –
powiedział chyba nieco wkurwiony.
J: Tak, a czemu nie? Czy to też ci
przeszkadza?
H: Nie… Przepraszam. Chyba po
prostu chciałbym być na jego miejscu. – wyglądał na zrezygnowanego.
J: Tylko wiesz, że on nie ma szans
zostać moim chłopakiem, prawda?
Na jego twarzy pojawił się
niepewny uśmiech.
H: A ja mam?
J: Tego nie powiedziałam! Nic
sobie nie wyobrażaj kuta… - nie dokończyłam, bo mi przerwał.
H: Ej! Może zawrzemy układ. Ty
mnie nie wyzywasz, ja ciebie też. Proste, tak?
J: Okey. – zaśmiałam się. – Ja po
prostu nie mogę wytrzymać dnia bez obsmarowania kogoś.
H: Acha, czyli to takie twoje
uzależnienie? – uśmiechnął się szeroko.
J: Tak, można tak powiedzieć. Cos
jak palenie. Tylko że bez palenia wytrzymuję dłużej…
H: Uu, to chyba musimy zacząć
terapię. – wyszczerzył się.
J: Proponujesz coś?
H: Tak jak wcześniej mówiłem: nie
ma wyzwisk skierowanych w moją stronę.
J: Okey, i tak mam kogo wyzywać.
Wiesz, jestem w pokoju z Amber. – wykrzywiłam się. – Chociaż nie, sorry, ty ją
pewnie lubisz…
H: Co? Żartujesz sobie? Lata za
mną od pierwszej klasy i prosi, żebym został jej chłopakiem. Przykre…
J: Serio? Jaka ona żałosna. Która
godzina?
H: 18.10. A co?
J: Kolacja! Spóźniliśmy się.
H: Kurwa. Poczekaj, zawołam
chłopaków.
Harry pobiegł po chłopaków i po
chwili wszyscy siedzieliśmy w windzie. Kurwa, ale było ciasno.
Louis: Zayn, bierz tą łapę!
Niall: Ej, przesuń się trochę!
J: Kto mnie maca po tyłku?!
- To nie ja! – wszyscy krzyknęli
razem i wybuchliśmy śmiechem.
Gdy weszliśmy na stołówkę, wszyscy
się na nas popatrzyli. No co, ludzi nie widzieliście? Ja pierdole, ale chołota.
Usiadłam koło Jenn, która już coś jadła. Pedalsi (czyli 1D) usiedli razem przy
innym stoliku. Była jakaś zupa, potem ziemniaki, surówka i zwijany kotlet.
Super, nie? Po posiłku wróciliśmy do
swoich pokoi.
___________________________________________________________
Wiecie kto może mi zrobić tło i nagłówek na bloga? Jak tak to piszcie w komentarzach ;) I piszcie czy się podoba, bo zwariuję ;D !
Haha, leżę i nie wstaję! Czytając tą część po prostu zwijałam się ze śmiechu! Boże jaka beka, haha <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział i mam nadzieję, że będzie w nim jeszcze więcej Harry'ego :* <3 :* <3
A co do tła, to nwm :/
KC :* <3