wtorek, 4 lutego 2014

Harry - imagin 9

...
Włożyłam słuchawki do uszu i zatopiłam się w muzyce. Trwałam tak do końca lotu. Na szczęście nie było już jakiś poważnych napadów śmiechu, więc lot minął nam w miarę spokojnie.
***
Z muzycznego transu wybudził mnie głos młodej stewardessy. Ogłaszała koniec lotu i takie tam. Drzwi samolotu otworzyły się i schody zsunęły się aż do ziemi. Wstałam, zabrałam torbę i ruszyłam w stronę wyjścia. Po chwili byłam już na ziemi. Dostaliśmy swoje bagaże i wyszliśmy z terenu lotniska. Niedaleko czekał już na nas autobus. Wszyscy byli bardzo podekscytowani pobytem w tym cudownym mieście. Wgramoliliśmy się do autobusu i ruszyliśmy w dalszą drogę. Szczerze mówiąc, to jestem już dość zmęczona tą trasą. Nic, tylko siedzimy. Nie, pomyliłam się. To nie jest zmęczenie. Po prostu znudzenie. Energia mnie rozsadza, no bo jak można tyle siedzieć i nic nie robić?! Ciekawe czy mi tu pozwolą biegać. W sensie nauczyciele.

Jenn: Co tak myślisz? Jesteśmy w Nowym Yorku! Powinnaś się cieszyć.

J: Cieszę się, tylko myślę jak ja będę tu ćwiczyć. I biegać.

Jenn: A ty ciągle tylko o ćwiczeniach… Kobieto, dałabyś sobie spokój chociaż na te 3 dni!

J: Ale kiedy ja nie mogę! Moje ciało przyzwyczaiło się już do codziennego wysiłku. Taka przerwa będzie dla mnie horrorem. Mój organizm domaga się ćwiczeń! Rozumiesz?!

Jenn: Okey, spokojnie… Bo ci żyłka na tyłku pęknie…

J: Mamy na tyłku jakąś żyłkę?

Jen: Um… Nie wiem. Tak jakoś mi się powiedziało.

Aha, okey. Jej chyba też już odbija. No nieważne. Po około 40 minutach jazdy autokarem, dotarliśmy do naszego hotelu. Było już po 16.00, a my nawet nie jedliśmy obiadu. Swoją drogą ciekawe, jak Niall wytrzymał tyle czasu bez jedzenia… Wypakowaliśmy się z autobusu i nauczyciele zaprowadzili nas do recepcji. Był ona przestronna, wszystko było w odcieniach beżu z czarnymi elementami. Dość ładnie urządzony. Opiekunowie załatwili formalności i przydzielili nam pokoje. Czemu nie możemy wybrać sobie sami? Ja pierdole, ale żal.

O(opiekun) : Mamy pokoje pięcioosobowe. – i tu zaczęła wymieniać kto z kim jest i rozdawać karty do drzwi. – Niall, Liam, Harry, Zayn i Louis są razem. I ostatni pokój: Amber, Kathy, Roxy, Jenny i Alex. Miłego rozpakowywania życzę. O 18.00 jest obiadokolacja, o 22.00 cisza nocna.

No kurwa zajebiście! Ja pierdole, gorzej już być nie mogło. Ja, Amber i jej świta w jednym pokoju! Przez 3 dni! To się chyba nie skończy dobrze. To się na pewno nie skończy dobrze! Jak bym miała pistolet, to dałabym jej kulkę w łeb, ale niestety… Nie posiadam. Może wbiję jej nóż w brzuch podczas kolacji? Nie, za dużo świadków. O, a może wyrzucę przez okno? Powiem potem, że sama wypadła. Okey, potem jeszcze dopracuje ten plan.

Jenn: Halo! Ziemia do Alex! – zaczęła machać mi ręką przed twarzą.

J: Czego chcesz?

Jenn: Idziemy do pokoju? Wszyscy już poszli, a ty stoisz tu jak jakiś kołek.

J: Acha, sorry. Zamyśliłam się.

Jenn: Znowu? Cos ostatnio dużo myślisz… Źle się czujesz?

J: Przestań. Myślałam o… kolacji. Głodna jestem. – dobre kłamstwo nie jest złe, prawda?

Jenn: Tak, jasne. Uważaj, bo ci uwierzę. Znając ciebie, to pewnie obmyślałaś plan morderstwa Amber.… - uśmiechnęła się.

J: Skąd wiedziałaś?! – ona chyba za dobrze mnie zna.

Jenn: Oj, Maleńka… Znam cię lepiej niż ty sama!

Maleńka! Właśnie! Muszę zadzwonić do Ted’a! To wieczorem, bo teraz idziemy do pokoju. Jebanego pokoju. Weszłyśmy do windy (yhm, mamy winde! ) i nacisnęłyśmy przycisk z numerem 3. Winda szybko ruszyła i już po kilku sekundach byłyśmy na trzecim piętrze. Na korytarzu zobaczyłam Zayn’a tachającego walizkę do pokoju z numerem 112. Kurwa, numer jak na policje. Sprawdziłam na karcie jaki my mamy numer. 113. No nie! Jeszcze koło tych cwaniaczków… Jebnę normalnie… Otworzyłam kartą drzwi. I co zobaczyłam? Trzy blondyny sterczące przed lustrem i poprawiające sobie makijaż. Ja pieprzę.

Amber: Cześć… dziewczyny? Nawet tak nie można was nazwać. – powiedziała z wkurzającym uśmieszkiem. – Ustalmy kilka zasad. Wy siedzicie cicho. Możecie wejść do łazienki na maksymalnie 10 minut, żebyśmy my mogły być w niej dłużej. Nie pyskujecie do nas. Jasne?

Nagle wybuchłam śmiechem. Jenny spojrzała na mnie i po chwili poszła w moje ślady. Plastiki popatrzyły się na nas jak na idiotki.

J: Serio? Ja pierdole. Fajnie macie. – mówiłam przez śmiech. – To może teraz ja ustalę kilka zasad. Robimy sobie co nam się rzewnie podoba. Mamy was w dupie, bo tylko tam dobrze wyglądacie. Co do łazienki, to będę tam sobie siedziała ile wlezie. Jakieś pytania?

Amber tylko popatrzyła się na mnie, prychnęła i wróciła do lustra. Kurwa, co za typiary. Rzuciłam torbę na wolne łóżko i wsunęłam pod nie walizkę. Jenn zrobiła to samo. Nie rozpakowuje się, bo to nie ma sensu. I tak za dwa dni wracamy. Tak w sumie to ta wycieczka jest bez sensu, bo praktycznie dwa dni jesteśmy w drodze… No ale dobra. Mniej zwiedzania.  Była godzina 17.30, więc postanowiłam dłużej nie słuchać rozmów o tipsach i wyszłam z Jenn na hol. To co tam zobaczyłam mną wstrząsnęło. Harry biegał za Niall’em i darł się w jego stronę. A co najlepsze (a raczej najgorsze) – loczek był w samych bokserkach. Ach tak, Nialler zabrał mu ciuchy. Pewnie wykorzystał moment, gdy Hazz się przebierał. Jak możecie to sobie wyobrazić, wyglądało to komicznie. Zaczęłam zwijać się ze śmiechu, z resztą tak samo jak reszta chłopców. Po chwili zrobiło mi się jednak szkoda Harry’ego, więc postanowiłam wkroczyć do akcji. Gdy Niall koło mnie przebiegał, nagle zatamowałam mu drogę.

J: Stop! Czekaj, czekaj Niall.

N: Alex! Przepuść mnie! – powiedział rozbawiony.

J: Najpierw muszę coś zrobić. – i w tym momencie dźgnęłam go w brzuch. – Pamiętasz?

N: Alex, nie. Proszę cię, nie rób tego. – odpowiedział z poważną miną.

Oczywiście się go nie posłuchałam i zaczęłam go łaskotać. Chłopak zaczął głośno się śmiać i aż cały się zwijał. Ja jednak nie przestawałam i kontynuowałam swój atak. Reszta chłopaków stała i pokładała się ze śmiechu.

N: Przestań! N…nie, proszę! – wyjąkał nie mogąc złapać powietrza.

Przestałam go dotykać i wyrwałam mu z ręki ubrania Harry’ego, co w tym momencie nie było nazbyt trudne. Wyminęłam blondyna i skierowałam się w strone Styles’a. Zatrzymałam się przed nim i wyciągnęłam do niego rękę z ubraniami.

J: Proszę. – powiedziałam z uśmiechem. – To nie było takie trudne.

H: Dzięki… Gdyby nie ty, to dalej bym latał za tym debilem. – na jego twarzy ukazały się głębokie dołeczki. Za moment zwrócił się do Niall’a. – Pożałujesz tego. Uwierz mi, nie będziesz spał spokojnie!

Uu, jakie groźby. Gdy chłopcy przestali się w końcu śmiać, poszli do swojego pokoju. Jenn poszła obczaić łazienkę i te sprawy. Oczywiście zostałam z Harry’m. Sam na sam. Ugh, jeszcze tego brakowało. A może to jest odpowiedni czas na rozmowę? Okey Alex, jesteś przecież odważna. Odetchnęłam głęboko.

J: No więc. Chyba musimy porozmawiać.

H: Tak? O czym?

J: Um… Patrzyłeś się na mnie w samolocie. – jaa, ale zbrodnia.

H: No i co w związku z tym?

J: No i to, że to nie było normalne spojrzenie. Jakbyś był zły…

H: No bo byłem.

J: Co? Za co? – kurwa, w co ja się wplątałam.

H: Za to, że z Niall’em potrafisz się dogadać, a ze mną nie. To ja pierwszy do ciebie zagadałem, starałem się być miły. A ty co? Olałaś mnie. A tu nagle wychodzisz sobie gdzieś z Ni i się świetnie bawicie. Dogadujecie się. I chyba to mnie boli. To, że z nim potrafisz się śmiać, a ze mną nie. Przy mnie jesteś taka cięta, nie uśmiechasz się. A przy nim ciągle się śmiejesz, żartujesz.

J: Nie rozumiem… Chyba nie myślisz, że między mną a Niall’em coś jest, prawda?

H: Mam do tego coraz większe obawy. Jego nie wstydzisz, a raczej nie brzydzisz się dotknąć. Widziałem jak dobrze się bawiłaś łaskocząc go.

J: Ach, więc jesteś zazdrosny? O łaskotanie? Okey, ciebie też mogę połaskotać… - wypowiadając ostatnie słowa, przybliżyłam się do niego i zaczęłam zawzięcie gilgotać go po brzuchu.

Harry zgiął się wpół i zaczął się głośno śmiać.

J: No i co? Teraz lepiej? – nie przerywałam swojej czynności śmiejąc się przy tym.

H: Prze…przestań! – mówił przez śmiech.

Po chwili przestałam i trochę się od niego odsunęłam. Chłopak wziął głęboki oddech uspokajając się przy tym.

H: Przecież wiesz, że nie o to chodzi. Chociaż szczerze mówiąc podoba mi się jak mnie dotykasz. – powiedział z podstępnym uśmieszkiem.

J: Nie zaczynaj. – uśmiechnęłam się. -  Po prostu z Niall’em dobrze się bawię. On nie traktuje mnie jak laskę, którą można przelecieć, tylko jak przyjaciółkę. Nie wstydzę się go, bo się na mnie bezczelnie nie gapi jak się przebieram…

H: Co? Przebierasz się przy nim? – powiedział chyba nieco wkurwiony.

J: Tak, a czemu nie? Czy to też ci przeszkadza?

H: Nie… Przepraszam. Chyba po prostu chciałbym być na jego miejscu. – wyglądał na zrezygnowanego.

J: Tylko wiesz, że on nie ma szans zostać moim chłopakiem, prawda?

Na jego twarzy pojawił się niepewny uśmiech.

H: A ja mam?

J: Tego nie powiedziałam! Nic sobie nie wyobrażaj kuta… - nie dokończyłam, bo mi przerwał.

H: Ej! Może zawrzemy układ. Ty mnie nie wyzywasz, ja ciebie też. Proste, tak?

J: Okey. – zaśmiałam się. – Ja po prostu nie mogę wytrzymać dnia bez obsmarowania kogoś.

H: Acha, czyli to takie twoje uzależnienie? – uśmiechnął się szeroko.

J: Tak, można tak powiedzieć. Cos jak palenie. Tylko że bez palenia wytrzymuję dłużej…

H: Uu, to chyba musimy zacząć terapię. – wyszczerzył się.

J: Proponujesz coś?

H: Tak jak wcześniej mówiłem: nie ma wyzwisk skierowanych w moją stronę.

J: Okey, i tak mam kogo wyzywać. Wiesz, jestem w pokoju z Amber. – wykrzywiłam się. – Chociaż nie, sorry, ty ją pewnie lubisz…

H: Co? Żartujesz sobie? Lata za mną od pierwszej klasy i prosi, żebym został jej chłopakiem. Przykre…

J: Serio? Jaka ona żałosna. Która godzina?

H: 18.10. A co?

J: Kolacja! Spóźniliśmy się.

H: Kurwa. Poczekaj, zawołam chłopaków.

Harry pobiegł po chłopaków i po chwili wszyscy siedzieliśmy w windzie. Kurwa, ale było ciasno.

Louis: Zayn, bierz tą łapę!

Niall: Ej, przesuń się trochę!

J: Kto mnie maca po tyłku?!

- To nie ja! – wszyscy krzyknęli razem i wybuchliśmy śmiechem.

Gdy weszliśmy na stołówkę, wszyscy się na nas popatrzyli. No co, ludzi nie widzieliście? Ja pierdole, ale chołota. Usiadłam koło Jenn, która już coś jadła. Pedalsi (czyli 1D) usiedli razem przy innym stoliku. Była jakaś zupa, potem ziemniaki, surówka i zwijany kotlet. Super, nie?  Po posiłku wróciliśmy do swoich pokoi.
 
___________________________________________________________
Wiecie kto może mi zrobić tło i nagłówek na bloga? Jak tak to piszcie w komentarzach ;) I piszcie czy się podoba, bo zwariuję ;D !

1 komentarz:

  1. Haha, leżę i nie wstaję! Czytając tą część po prostu zwijałam się ze śmiechu! Boże jaka beka, haha <3
    Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że będzie w nim jeszcze więcej Harry'ego :* <3 :* <3
    A co do tła, to nwm :/
    KC :* <3

    OdpowiedzUsuń