H: Nie mówiłaś, że wychodzisz. – a
jednak. Czy on mnie śledzi?
J: A powinnam?
Odpowiedzią na moje pytanie była
cisza. Odwróciłam się i zobaczyłam Styles’a stojącego przede mną z dłońmi w
kieszeniach od spodni. Patrzył na mnie wzrokiem… nie wiem jakim, bo było ciemno. Po chwili
wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił jednego z nich. Zaciągnął się
dymem i głęboko odetchnął. Przybliżył się do mnie. Staliśmy dość blisko siebie.
Gdybym zrobiła malutki krok, zapewne zderzylibyśmy się torsami. Wziął papierosa
do ust i wciągnął dym. Po chwili wypuścił go wprost na moją twarz. Przybliżył
się jeszcze bardziej i powtórzył czynność. Tym razem celował strumień białego
dymu wprost do moich ust. Był bardzo blisko. Lekko rozchyliłam wargi i
rozkoszowałam się smakiem spalonego tytoniu. Wzięłam do ust swoją fajkę i
zrobiłam to samo, co uczynił przed momentem Harry. On tylko lekko się
uśmiechnął i wciągnął dym.
H: Jeszcze nigdy tak nie paliłem.
I to z dziewczyną.
J: A więc to twój pierwszy raz.
Jestem zaszczycona panie Styles. – uśmiechnęłam się patrząc mu w oczy.
H: Czemu jesteś taka piękna?
J: Wydaję ci się. Jesteś pijany i
myślisz, że jestem ładna. Słodkie.
H: Nie, nie wydaję mi się. Co do
tego, na pewno się nie mylę.
Zbliżył się do mnie jeszcze
bardziej. Teraz nasze usta dzieliły centymetry. Poczułam na plecach dreszcz.
Mimowolnie spojrzałam na jego usta. Były lekko rozchylone. Piękne, różowe, pełne.
Ich kąciki lekko uniosły się do góry. Chyba zauważył, że mu się przyglądam. Mój
wzrok automatycznie powędrował do oczu. Nagle poczułam dłoń Harry’ego na moim
lewym policzku. Przymknęłam na sekundę oczy, ale zaraz z powrotem je
otworzyłam.
H: Mogę? – wyszeptał. Doskonale
wiedziałam o co mu chodzi.
J: Możesz.
Po tych słowach Harry musnął
delikatnie moją dolną wargę swoimi ustami. Lekko się uśmiechnęłam, co widocznie
było dla niego znakiem do kontynuowania, bo połączył nas w delikatnym
pocałunku. Masował moje usta swoimi. Lewą rękę położyłam mu na kark, a prawą
dłoń wplotłam mu we włosy, na co cicho mruknął. Przejechał językiem po mojej
dolnej wardze i zaczął tamować sobie drogę do mojej buzi. Lekko rozchyliłam
usta i pozwoliłam mu wprowadzić język. Jego kąciki ust lekko uniosły się ku
górze na moją reakcję. Zaczął dokładnie penetrować każdy kawałek mojego
wnętrza. Dotykał moich zębów, podniebienia, języka. Postanowiłam nie być mu
dłużna i wypchałam jego język swoim i tym razem to ja przeszukiwałam każdy
zakątek jego buzi. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie zdyszani.
Zrobiliśmy to tylko dlatego, że zaczęło nam brakować powietrza. Gdyby nie to,
pewnie nadal trwalibyśmy w tym namiętnym pocałunku. Harry uśmiechnął się
szeroko, pokazując rzędy białych zębów. Odwzajemniłam uśmiech i wyplątałam
palce z jego loków oddalając się nieco od niego.
H: I co teraz?
J: Z czym? – zapytałam zdziwiona.
H: Nadal mnie nienawidzisz?
J: Już trochę mniej. – zaśmiałam
się.
H: To co ja mam do cholery zrobić,
żebyś mnie w końcu polubiła?! – podniósł ręce do góry w geście oburzenia.
J: Pocałuj mnie jeszcze raz.
Chłopak długo się nie zastanawiał
i wpił się w moje wilgotne jeszcze usta. Ten pocałunek był równie namiętny co
poprzedni, ale tym razem nie odgrywaliśmy już takiej walki na języki co
poprzednio. Spowolniłam tempo ruchów jego ust i zaczęłam masować swoimi ustami
jego dolną wargę. Po chwili lekko ją przegryzłam i pociągnęłam odrywając się
tym samym od niego.
H: A teraz? Lubisz mnie choć
trochę? – powiedział nie oddalając się ode mnie choć na centymetr.
J: Tak. Można nawet powiedzieć, że
chyba się w tobie zakochałam.
H: No popatrz, dwa pocałunki i już
jesteś moja…
J: Nie pochlebiaj sobie Styles.
Mogę jeszcze zmienić zdanie. – uśmiechnęłam się.
H: Przepraszam panno Roughter. To
się więcej nie powtórzy. – odwzajemnił uśmiech.
Oddaliliśmy się od siebie po czym
Harry złapał mnie za dłoń. Skierowaliśmy się w stronę zatłoczonej sali.
Odnalazłam wzrokiem chłopców, co było nader trudne. W końcu zobaczyłam jasną
czuprynę Niall’a. On chyba też mnie zobaczył, bo szybko do mnie podbiegł.
N: Chodźcie się bawić! Harry,
czemu trzymasz Alex za rękę? – zorientowałam się, że nadal moja ręką jest
zamknięta w jego dłoni, więc szybko ją zabrałam. – Nieważne. Idziecie?
J: Niall, musimy już wracać do
hotelu. Jest 2.00 , a do rana trzeba wytrzeźwieć.
N: Ale my nie jesteśmy pijani!
Po chwili zobaczyłam Louis’a i
Liam’a zataczających się w naszą stronę. Szli pod rękę i z czegoś zawzięcie się
cieszyli próbując do nas dotrzeć.
J: Tak, właśnie widzę. Gdzie Jenn?
N: Tańczy tam z jakimś chłopakiem.
– wskazał mi na moją przyjaciółkę.
Faktycznie, tańczyła z jakimś
chłopakiem. Ciekawe kto to… Podeszłam bliżej i złapałam ją za przedramię.
Zbliżyłam się do niej, żeby wykrzyczeć jej do ucha, że musimy ju iść, gdy nagle
rozpoznałam chłopaka, z którym tańczy. Bradley. Tak, ten Bradley, który przed
chwilą mnie podrywał, ale dowiedział się, że jestem tu z chłopakami. No i poza
tym Harry chciał mu wjebać za to, że się na mnie parzył. Tak, skutecznie
odgonił chłopaka. Pociągnęłam Jenny za sobą i odeszłyśmy do baru, gdzie było
nieco ciszej.
J: Musimy już iść. Zobacz w jakim
stanie są chłopcy… - dziewczyna spojrzała na wydziwiających, najebanych już
kolesi.
Jenn: Fakt. To ja zadzwonię po
taryfę, a ty ich jakoś wytargaj na zewnątrz. Wiesz co? Ten Brad jest całkiem
fajnym facetem. Polubiłam go. Mogłaś go brać! Teraz zostałaś bez chłopaka…
Harry już się ciebie nie czepia, prawda? – ha, gdyby tylko wiedziała, co się
przed chwilą zdarzyło…
J: Ta, nie czepia się mnie. Okey,
dzwoń, a ja się nimi zajmę.
Dziewczyna przytaknęła
potwierdzająco i wyszła na dwór. Podeszłam do Harry’ego na tyle blisko, żeby
mnie usłyszał. Przynajmniej on jest na tyle trzeźwy, że można się z nim
porozumieć…
J: Pomożesz mi wyciągnąć ich na
dwór? – skinęłam głową na resztę naszych znajomych.
H: Pewnie. Może być trudno, bo są
bardzo weseli, ale spróbujemy. – uśmiechnął się.
Oczywiście musieliśmy użyć
podstępu, żeby wywabić ich na zewnątrz. Wpadłam na pewien pomysł i już po
chwili wprowadzałam go w życie.
J: Ej, chłopcy! Taylor Swift stoi
przed klubem i chce z wami rozmawiać!
Usłyszałam z ich strony tylko
okrzyki typu: „Już idziemy!” , „Taylor? Biegnę!” i po chwili wszyscy próbowali
biec w stronę wyjścia. Niall oczywiście potknął się tysiąc razy, Louis w biegu
wypił jeszcze jednego drinka, Liam klepnął jakąś laskę w tyłek, a Zayn dał
komuś krzywy autograf. Chłopcy wybiegli na zewnątrz, ale gdy nie zobaczyli
Taylor Swift, popatrzyli na mnie wyczekująco.
Zayn: Gdzie ona jest?
J: Um… W taksówce. W którejś z tych
dwóch. Wejdźcie do nich szybko!
Naiwni jak dzieci. Co alkohol robi
z człowiekiem? A szczęście ja byłam dość trzeźwa, żeby wymyślić jak wsadzić ich
do tych cholernych samochodów. Gdy tylko wczołgali się do środka, ja i Hazz
dołączyliśmy do nich i daliśmy znak kierowcy do odjazdu. Po krótkim czasie
byliśmy już pod hotelem. Wyobrażacie sobie jak trudno wprowadzić po cichu do
budynku 4 pijanych facetów? Bardzo trudno. Harry powiedział im coś w stylu, że
jak będę bardzo cichutko, to upiekę im ciastka. Wszystko, żeby tylko weszli bez
żadnych głupich akcji. Jak nauczyciele by nas zobaczyli… Wolę nie myśleć. Na
szczęście udało nam się wtargnąć do naszych pokoi bez zbędnych ceregieli.
Chłopcy byli tak zmęczeni, że położyli się do łóżek (niekoniecznie swoich) bez
rozbierania się. Jenn poszła do pokoju, a ja ruszyłam za nią.
H: Alex. Czekaj. – wyszeptał.
J: Hmm?
Chłopak zbliżył się do mnie i
złapał mój nadgarstek.
H: I co z nami? Nie wiem co mam
myśleć o tym… no wiesz. Ten pocałunek na imprezie. To było tak na serio?
J: Jeśli ty traktujesz to
poważnie, to ja także. Wiesz czemu nie chciałam mieć z tobą nic wspólnego? Bo
myślałam, że jest to po prostu jakiś głupi, chory żart. Uważałam, że chcesz,
żebym uległa twojemu urokowi, a potem zostawiłbyś mnie samą. Po prostu nie
znałam twoich prawdziwych intencji. I nadal się trochę obawiam. Nie wiem, czy
robisz to na poważnie, czy dla upokorzenia mnie. - przez cały czas nie
patrzyłam na niego, ale teraz spojrzałam mu prosto w oczy.
H: Ja… To nie jest żart. Naprawdę
coś do ciebie czuję. To nie jest jakaś chora akcja poderwania cię i rzucenia.
Nie wiedziałem, że tak to odbierasz.
J: A jak miałam to odbierać? Przez
dwa lata mnie wyzywałeś, a teraz.. Z resztą, mówiłam ci to już, prawda?
H: Tak, mówiłaś. – uśmiechnął się.
– No więc ja także ci to tłumaczyłem. Mogę ci obiecać, że nie zostawię cię dla
zabawy.
J: Dziękuje. – moje kąciki ust
uniosły się do góry.
H: To co teraz?
J: Jak co? Zobaczymy, jak się
wszystko ułoży. Nie będziemy robić nic na siłę. Nie byliśmy jeszcze na randce.
– zaśmiałam się.
H: Racja. Jak wrócimy do Londynu,
od razu zabieram cię na romantyczna randkę.
J: Już się nie mogę doczekać.
Harry przybliżył się do mnie i
musnął moje usta swoimi.
J: Dobranoc.
H: Dobranoc.
Rozeszliśmy się do swoich pokoi.
Zrzuciłam z siebie sukienkę i położyłam się do łóżka. Tak, to była cudowna
wycieczka. Nie tylko zobaczyłam piękne miasto, bawiłam się na świetnej
imprezie. Poznałam od nowa chłopaka, który wydawał mi się być kimś zupełnie innym.
Teraz już wiem, że nie można oceniać ludzi po pozorach. Zanim znowu nawrzucam
komuś w twarz, dwa razy się zastanowię. Na pierwszy rzut oka niemiła osoba,
może okazać się miłością życia. Tak chyba stało się w moim przypadku. Chyba
znalazłam miłość mojego życia.
*THE END*