***
H: Okey, możemy iść tańczyć.
Wesoło się uśmiechnęłam i ruszyłam
w stronę parkietu. Chłopak podążył za mną. Po chwili skakaliśmy w rytm szybkiej
muzyki. Reszta chłopców oczywiście dołączyła do nas. Przetańczyliśmy kilka
długich piosenek. Byłam zmęczona, miałam ciężki oddech. W powietrzu unosił się
zapach potu i alkoholu. Typowa impreza. Nagle usłyszałam dźwięk wolnej muzyki.
Połowa osób zeszła z parkietu. Chciałam zrobić to samu, gdy nagle poczułam
czyjąś dłoń oplatającą mój nadgarstek. Obróciłam się gwałtownie i zobaczyłam
znajomą mi już dobrze twarz w ramie gęstych loków. Harry uśmiechnął się i przybliżył
mnie nieco do siebie.
H: Zatańczysz piękna?
Skinęłam głową i założyłam mu ręce
na kark. On natomiast położył delikatnie swoje dłonie na mojej talii.
Zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki. Najpierw patrzyłam na swoje nogi, żeby
przypadkiem nie podeptać butów chłopaka. Po chwili spojrzałam na jego twarz.
Wpatrywał się w moje oczy z wielką pasją. Uśmiechnęłam się, a on jakby obudził
się z transu. Odwzajemnił uśmiech i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.
Swoim ciałem dotykałam już jego odzianego jedynie w koszulę torsu. Wtuliłam w
niego twarz, a on cicho zachichotał. Tańczyliśmy tak całą piosenkę. Ostatnie
nuty ucichły i DJ zaczął ogłaszać jakiś konkurs. Odsunęłam się od Harry’ego i
podziękowałam mu za taniec uśmiechem.
J: Idę do łazienki.
Skinął głową na znak zrozumienia,
a ja ruszyłam w stronę toalety. Przeciskałam się przez tłum ludzi. Nagle ktoś
zagrodził mi drogę. Spojrzałam na jego twarz, żeby móc go rozpoznać. Czy to nie
jest… Bradley?
B: Cześć Alex! Nie spodziewałem
się tu ciebie.
J: Hm, to samo mogłabym powiedzieć
o tobie. Co ty tu robisz?
B: Jak to co? Bawię się. I widzę,
że ty też. – zlustrował mnie wzrokiem z uśmieszkiem.
J: Tak. Idę do kibla.
B: No weź, nie bądź taka! Może
chociaż coś wypijemy? – powiedział uśmiechnięty.
J: No dobra. Ale jak się zesikam
to będzie twoja wina. – zaśmiałam się.
B: Okey, biorę na siebie całą
odpowiedzialność! – uniósł w górę dwa palce na znak przysięgi.
Oboje się zaśmialiśmy i ruszyliśmy
w stronę baru. Usiadłam na wysokim stołku, a chłopak zajął miejsce tuż obok
mnie. Gestem ręki zawołał kelnera i zamówiliśmy po drinku. Po chwili dostaliśmy
zamówiony alkohol i powoli zaczęłam sączyć chłodny trunek.
B: No więc, powiedz mi jak do
cholery wymknęłaś się z hotelu? – uśmiech nie znikał mu z twarzy.
J: Po prostu. Wyszliśmy po ciszy
nocnej. Nic trudnego. Nie wiem dlaczego nie strzegą wyjścia…
B: Wyszliśmy? Czyli nie jesteś tu
sama?
J: Oszalałeś? Jestem z przyjaciółką
i kolegami.
B: Kolegami… Tymi co właśnie tu
idą? – wskazał ruchem głowy w stronę zbliżającej się grupki znajomych mi
chłopaków.
J: Tak, właśnie z nimi.
Chłopcy zbliżyli się do nas i
zmierzyli Brad’a wzrokiem. On popatrzył na nich i powtórzył ich ruchy. Chyba
nie przypadli sobie do gustu.
Liam: Możemy się przysiąść?
J: Pewnie. Kolejka?
Louis: Alex, czemu ty nie jesteś
jeszcze chociażby wstawiona? Tyle dzisiaj wypiłaś, że powinnaś leżeć pod
którymś stołem!
J: Oj przestań, po prostu macie
słabą głowę i porównujecie mnie do siebie. – uśmiechnęłam się.
Niall: Ej, my dzisiaj naprawdę
mało wypiliśmy! Widzisz, wszyscy jesteśmy prawie trzeźwi!
No fakt, pijani to oni nie byli. A
więc pora to zmienić. Zamówiliśmy kolejkę szotów i wypiliśmy w mgnieniu oka. Potem
poszła jeszcze jedna kolejka. Chłopcy przysiedli na stołkach, ażeby przypadkiem
nie stracić równowagi. Zaśmiałam się cicho i popatrzyłam na Hazze. Siedział
krzesło ode mnie i patrzył na mnie oparty na łokciu o ladę. Chyba nie podoba mu
się zbytnio, że siedziałam tu z Bradley’em. Serio, jest aż taki zazdrosny?
Przecież się nawet nie całowaliśmy ani nic z tych rzeczy. A on uaża jakbym
była… jego własnością? No coś w tym stylu… Prawie. Chyba alkohol zaczyna powoli
działać na mój organizm. Zeskoczyłam ze stołka i postanowiłam pójść w końcu do
tego kibla. Zaraz na serio nie wytrzymam i będzie problem. Ruszyłam w stronę
toalet i tym razem bez żadnych przeszkód dotarłam. Spełniłam swoją potrzebę i
od razu mi ulżyło. Podeszłam do zlewu i umyłam ręce zimną wodą. Chciałam
ochlapać także twarz, ale w porę przypomniałam sobie, że mam na sobie makijaż.
Niestety, będę musiał obejść się bez tego. Wyciągnęłam z torebki tusz do rzęs i
przejechałam nim po rzęsach, aby poprawić nieco efekt. Chowając kosmetyk
natrafiłam na paczkę papierosów. Ach, jak dawno nie paliłam. Chyba już pora.
Wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę wyjścia na taras. Znaczy się taki
jakby taras. Takie coś przed klubem. Nieważne… Poczułam chłód okalający moje
ciało. Wzdrygnęłam się, ale po chwili przyzwyczaiłam się do zmiany temperatury.
Wyjęłam z paczki papierosa i zapaliłam. Dym rozszedł się przyjemnie po moich
płucach. Wypuściłam powietrze i zaczęłam rozmyślać. Chyba wiadomo o czym. A
raczej o kim. Nagle usłyszałam kroki za sobą. Nie odwróciłam się, bo
przypomniałam sobie, że tu kręci się wielu ludzi. Przecież jestem na imprezie,
a nie na bezludnej wyspie.
___________________________________________________________
Jeszcze tylko jeden, ostatni rozdział! Dodam go jutro, już połowę napisałam ;) Także tego... Miłego czytania i oczekiwania ;-)
Boże, świetny! Cudowny! Wspaniały! ZAJEBISTY!!! <3
OdpowiedzUsuńDlaczego już koniec? To jest moje ulubione opowiadanie! Dlaczego już koniec??? :*
Mam nadzieję, że dużo się w nim wydarzy <3
Kc :*