Oczy mi się same zamykały, więc po chwili byłam już pogrążona w głębokim śnie.
***
Rano jak zwykle zwlokłam się z
łóżka. Ależ byłam wypoczęta. Już dawno tyle nie spałam. Była 6.00, więc
zrobiłam jeszcze kilkanaście pompek i trochę brzuszków, żeby potem w szkole nie
szaleć. Wzięłam szybki prysznic, ogarnęłam się, wzięłam torbę i zeszłam na dół.
Mama jak co dzień czekała na mnie ze śniadaniem. Zjadłam ze smakiem i pognałam
do szkoły, bo była już 7.30.
W szkole nic nadzwyczajnego się
nie wydarzyło. Harry’ego nie było w szkole, chyba na moje szczęście. Po
ostatniej lekcji stałam na korytarzu i odpisywałam na sms-a od Jenny. Była
chora i została w domu, więc przez cały dzień pisałyśmy ze sobą. W szkole już
chyba nikogo nie było, bo była już 16.00. Miałam zajęcia dodatkowe z biologii,
więc musiałam tu tak długo siedzieć. Pierdolona szkoła. Nagle usłyszałam za
sobą kroki. Nie odwróciłam się, bo byłam zajęta pisaniem sms-a.
- Cześć Alex.
Odwróciłam głowę w kierunku, z
którego dochodził ten głos. Na środku korytarza zobaczyłam chłopaka z blond
czupryną. To nie jeden z tego „One coś tam”?
- Niall. Jestem Niall jak coś . –
acha, jaki żal.
J: Czego chcesz?
Niall: Spokojnie, nie denerwuj się
tak. Miałbym do ciebie pewną prośbę… - no kurwa, o co im chodzi?!
J: Jaką znowu? Jak coś głupiego to
sobie odpuść.
N: No bo moja kuzynka ma jutro
urodziny. I nie wiem co jej kupić. A ona jest dziewczyną… i ty też, więc..
Pomyślałem sobie, że wiesz.. No, że będziesz wiedziała, co ten.. – no kurwa,
pośpiesz się, bo się nudzę. – Co bym mógł jej kupić. Bo jesteś dziewczyną.
J: Tak, serio? Nie wiedziałam. Nie
możesz poprosić jakiejś swojej koleżanki, albo coś? Ja cię nawet nie znam.
N: No przecież znasz! Jestem
Niall. Weź, proszę cię! Proszę, proszę, proszę! – zrobił minę szczeniaczka.
J: A co będę z tego miała? –
spytałam z podejrzliwą miną.
N: Co chcesz. Zabiorę cię na
obiad. Ja płacę. Zgoda? – ostatnio zawieram jakieś głupie układy…
J: No dobra… Zrobię to dla tej
twojej kuzynki. – zaśmiałam się.
N: Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki!
– wykrzyczał i rzucił mi się w ramiona. Jakiś dziwny jest, ale dobra…
J: Okey, już spokojnie. To kiedy
idziemy? – powiedziałam odpychając go od siebie.
N: Już. Teraz. Zaraz. Chodź! –
pokazał mi gestem ręki, żebym szła za nim.
Wyszliśmy ze szkoły na parking.
Zaprowadził mnie do swojego srebrnego, wypasionego auta. Wsiedliśmy i
pojechaliśmy do najbliższej galerii. Gdy już byliśmy w centrum handlowym
zaczęłam rozmowę.
J: Więc powiedz mi, co chciałbyś
dla niej kupić?
N: Właśnie nie wiem. Po to tu
jesteś… - tak, to było głupie pytanie.
J: No tak… A ile ma lat, co lubi?
N: 19. No nie wiem co lubi…
Ciuchy, kosmetyki… To samo co wszystkie dziewczyny.
J: Acha.. – westchnęłam i dodałam
nieco ciszej- To będzie ciężko.
N: Co?
J: Nic. Idziemy do tamtego sklepu.
– pokazałam ręką na sklep z ciuchami, w którym często kupuje.
Weszliśmy do niego i zaczęliśmy
grzebać między wieszakami.
J: Jaki ma rozmiar?
N: Czego? – ależ on błyskotliwy.
J: Buta. No rozmiar ubrań! S, M, L
i tak dalej. Ogarniasz?
N: Aaa.. Myślałem, że pytasz o to.
– powiedział wskazując palcem na biustonosze.
J: Tak, kurwa, chciałam jej kupić
stanik! – powiedziałam z oburzeniem. – No to znasz ten rozmiar, czy nie?
N: Jest gdzieś taka jak ty.
Przymierz tą bluzkę i jak będzie dobra, to weźmiemy. Okey? – powiedział z
optymizmem.
J: No dobra… - odpowiedziałam i
wzięłam od blondyna jakąś niebieską koszulkę.
Skierowałam się do przymierzalni,
a Niall poszedł za mną. Weszłam do kabiny i chciałam zasunąć zasłonę, gdy nagle
ten debil wpakował się do przymierzalni ze mną. No co za bezczelność!
J: Ej, co ty robisz?! Wyjazd stąd!
– powiedziałam wypychając go na zewnątrz.
N: Dobra, tylko żartowałem! –
zaczął się śmiać. Ja też wybuchłam śmiechem.
Po chwili zasunęłam zasłonę i
byłam już poza zasięgiem wzroku chłopaka. Swoją drogą jest bardzo fajny.
Naciągnęłam na siebie bluzkę i wyszłam, żeby pokazać się Niall’owi, ale go tam
nie było. Gdzie on znowu polazł? Za minutę zobaczyłam go jak biegnie z chyba
dziesięcioma wieszakami w rękach.
N: Ta fajna, ale przymierz jeszcze
to. – powiedział podając mi te wszystkie wieszaki z ubraniami.
J: Aż tyle?! Człowieku, czyś ty
oszalał?! – otworzyłam szeroko oczy na znak oburzenia.
N: Dawaj! Będzie fajnie. –
uśmiechnął się szeroko.
I tak zaczął się mój pokaz mody.
Co chwila wychodziłam z przebieralni w nowej kreacji. To jakaś koszulka, to
sukienka, spodnie… Niall’owi oczywiście wszystko się podobało. W końcu doszłam
do ostatniej pary jeansów.
J: No i co? – powiedziałam
obracając się wokół własnej osi.
N: Te są super! Fajny masz tyłek.
J: Yy… Dzięki? – kurwa, ale
szczery.
N: Spoko. Dobra, bierzemy te
spodnie, tamtą bluzkę i jeszcze tą czarną sukienkę. – odparł podekscytowany.
J: Okey. Chyba masz za dużo
pieniędzy, nie?
N: No trochę. Nie no, żartuję. –
wyszczerzył się pokazując bialutkie zęby. – Ściągaj spodnie i chodź do kasy. Ja
idę odwiesić resztę ciuchów.
Przebrałam się w swoje ubrania i
podeszłam do kasy, przy której stał już blondyn. Po chwili zapłacił za zakupy
sporą sumkę, czym się raczej nie przejął. Wziął torby i wyszliśmy ze sklepu.
N: To teraz idziemy na obiad.
Nandos? – powiedział z nadzieją w oczach.
J: Pewnie.
N: Super! Chodź.
Ruszyliśmy w stronę knajpy gadając
przy tym co lubimy jeść. Okazało się, że Niall lubi jeść… wszystko. Fajnie,
nie? Zamówiłam sobie kanapkę, sałatkę warzywną i kawę. Co zamówił Nialler, to
lepiej nie będę mówić, bo mi literek zabraknie. Usiedliśmy przy stole i po
około 10 minutach rozmowy dostaliśmy nasze jedzenie, za które od razu się
zabraliśmy. Powiem szczerze, że nigdy nie widziałam, żeby ktoś tyle zjadł.
Dziwne, bo przecież Niall jest szczupły, a je więcej od mojego taty. Od mojej
całej rodziny łącznie. Gdzie on to mieści?
N: Dzięki za pomoc. Nie wiem co
bym bez ciebie zrobił.
J: Pewnie kupił byś swojej kuzynce
jakiś denny kubek czy coś w tym stylu… - zaśmiałam się.
N: No pewnie tak! Co robimy?
J: Um.. No siedzimy tu sobie?
N: Wiem, ale co teraz będziemy
robić? Już skończyliśmy przecież jeść. Idziemy do wesołego miasteczka, na
kręgle, na pizze, do parku, na basen?
J: Coo? Ty masz jakieś ADHD?
N: Nie wiem… Może. Ale ty też
masz. Widzę, jak się zachowujesz na w-f’ie z tą twoją koleżanką. – wyszczerzył
się.
J: No tak. Ogólnie rzecz biorąc
jestem wariatką, ale dzisiaj gadałam z tobą pierwszy raz w życiu, więc wiesz…
N: No wiem. To idziemy na pizze?
J: Na pizze? Jeszcze nie wyszliśmy
z Nandos’a, a ty już chcesz jeść? Zwariowałeś?
N: Oj, przestań. To do wesołego
miasteczka?
J: Niee. Muszę wracać do domu i
będę biegać.
N: W domu? Będziesz biegać po
domu?
J: Kurwa, Niall! Pójdę do domu,
przebiorę się i wyjdę na dwór biegać. Tak dla sportu, wiesz? – zrobiłam minę,
jakbym gadała z głupim 3 letnim dzieckiem.
N: Ogarniam. To idę z tobą.
Pobiegamy razem. Będzie fajnie. Chodź. – wstał, złapał mnie za rękę i pociągnął
za sobą. Po chwili byliśmy już na parkingu przed galerią. Chłopak wrzucił torby
do bagażnika i otworzył mi drzwi od samochodu. Wgramoliłam się do niego, a
blondyn zamknął za mną drzwi. Sam usiadł na miejscu kierowcy i odpalił auto.
Podałam mu adres i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Po 10 minutach byliśmy już
na miejscu. Wysiadłam z auta i zobaczyłam, że Niall dalej siedzi na miejscu.
J: No idziesz, czy nie? –
zapytałam zniecierpliwiona.
N: Myślałem, że mam zostać. Ale
idę! – otworzył szybko drzwi i wyskoczył z auta zadowolony.
Przewróciłam oczami i ruszyłam w
stronę domu. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam chłopaka do środka.
N: Fajny dom. – szczerzył się jak
głupi.
J: Widziałeś dopiero przedpokój…
N: No i jest fajny!
Znowu przewróciłam oczami i
weszłam do kuchni, gdzie siedzieli rodzice i mój młodszy brat.
J: Cześć wam.
M: Hej. Nałóż sobie obiad. –
powiedziała mam wskazując na garnki.
J: Nie, nie chcę. Już jadłam na
mieście.
M: O, kto z tobą przyszedł?
J: Ach, to jest Niall. Mój kolega.
Właśnie idziemy biegać.
N: Dzień dobry. – przywitał się
grzecznie. Mam nadzieję, że nie palnie czegoś głupiego…
T: Witam. No więc Alex, nie
mówiłaś nam, że masz chłopaka…
J: To nie jest mój chłopak! –
odparłam oburzona. – To tylko kolega. Poza tym znam go dopiero jeden dzień.
Tzn. znałam go już wcześniej, ale… Dobra nie ważne. My idziemy na górę.
M: Ale na pewno nie chcecie nic
zjeść? Zrobiłam kurczaka.
Popatrzyłam na Niall’a. Kurwa, ten
to zawsze głodny. Popatrzył na mnie z błagalną miną.
J: Um… Niall, chcesz coś zjeść?
N: Z przyjemnością! – no a jak.
_____________________________________________________________
Urwałam w trochę głupim momencie, ale tak to by się ciągnął w nieskończoność. Wiecie co? Ten blog ma na chwilę obecną 545 wyświetleń. Jak dla mnie to dość dużo. Ale co jest najlepsze? Po każdą notką jeden, no maksymalnie dwa komentarze. I to jeszcze ciągle tej samej osoby. Chociaż ona motywuje mnie do dalszego pisania, za co szczerze dziękuje ;* Nie mówię, żeby od razu pisać jaka jestem zajebista (przecież wiem, że jestem xd) , ale napisanie "Fajne" czy coś w ten deseń, przecież nie zajmuje dużo czasu, prawda? Nawet z anonima. Widzę, że ktoś to czyta, bo mam przecież Statystyki. No ale cóż, nie będę się tu użalać nad sobą i Wami, bo tylko mi się humor popsuje ;) Do jutra. Narka ludziska ;-)
Suuuuuper <3 Skoro już zmieniasz wątek z Harry'ego na Niall'a, to następny rozdział może się nazywać Niall - imagin 7 xD haha :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle boski, więc nie ma co się rozpisywać :)
A teraz przejdę do najważniejszej sprawy - LUDZIE, ZACZNIJCIE KOMENTOWAĆ, WIEM, ŻE CZYTACIE, BO CHYBA SAMA NIE NABIŁAM PONAD 500 WEJŚĆ! CZY NAPISANIE KOMENTARZA TO TAK DUŻO! TO ZAJMIE WAM CHWILĘ I NIC NIE KOSZTUJE, A ZMOTYWUJECIE DZIEWCZYNĘ DO PISANIA! CO INNEGO, GDYBY FAKTYCZNIE PISAŁA TU BZDURY I IMAGINY BYŁYBY BEZNADZIEJNE, ALE ONE SĄ ZAJEBISTE, ALEX JEST ZAJEBISTA I MACIE KOMENTOWAĆ!!! <3
No, to będzie na tyle, pozdrawiam <3 :* <3 :*
No i właśnie tym komentarzem rozjebałaś system! Gratuluje, wygrałaś Internet! . ;D Dobra, chyba już powinnam iść spać.... Ale i tak cię kocham ;*
Usuń