niedziela, 2 lutego 2014

Harry - imagin 6

...
Oczy mi się same zamykały, więc po chwili byłam już pogrążona w głębokim śnie.
***
 
Rano jak zwykle zwlokłam się z łóżka. Ależ byłam wypoczęta. Już dawno tyle nie spałam. Była 6.00, więc zrobiłam jeszcze kilkanaście pompek i trochę brzuszków, żeby potem w szkole nie szaleć. Wzięłam szybki prysznic, ogarnęłam się, wzięłam torbę i zeszłam na dół. Mama jak co dzień czekała na mnie ze śniadaniem. Zjadłam ze smakiem i pognałam do szkoły, bo była już 7.30.

W szkole nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Harry’ego nie było w szkole, chyba na moje szczęście. Po ostatniej lekcji stałam na korytarzu i odpisywałam na sms-a od Jenny. Była chora i została w domu, więc przez cały dzień pisałyśmy ze sobą. W szkole już chyba nikogo nie było, bo była już 16.00. Miałam zajęcia dodatkowe z biologii, więc musiałam tu tak długo siedzieć. Pierdolona szkoła. Nagle usłyszałam za sobą kroki. Nie odwróciłam się, bo byłam zajęta pisaniem sms-a.

- Cześć Alex.

Odwróciłam głowę w kierunku, z którego dochodził ten głos. Na środku korytarza zobaczyłam chłopaka z blond czupryną. To nie jeden z tego „One coś tam”?

- Niall. Jestem Niall jak coś . – acha, jaki żal.

J: Czego chcesz?

Niall: Spokojnie, nie denerwuj się tak. Miałbym do ciebie pewną prośbę… - no kurwa, o co im chodzi?!

J: Jaką znowu? Jak coś głupiego to sobie odpuść.

N: No bo moja kuzynka ma jutro urodziny. I nie wiem co jej kupić. A ona jest dziewczyną… i ty też, więc.. Pomyślałem sobie, że wiesz.. No, że będziesz wiedziała, co ten.. – no kurwa, pośpiesz się, bo się nudzę. – Co bym mógł jej kupić. Bo jesteś dziewczyną.

J: Tak, serio? Nie wiedziałam. Nie możesz poprosić jakiejś swojej koleżanki, albo coś? Ja cię nawet nie znam.

N: No przecież znasz! Jestem Niall. Weź, proszę cię! Proszę, proszę, proszę! – zrobił minę szczeniaczka.

J: A co będę z tego miała? – spytałam z podejrzliwą miną.

N: Co chcesz. Zabiorę cię na obiad. Ja płacę. Zgoda? – ostatnio zawieram jakieś głupie układy…

J: No dobra… Zrobię to dla tej twojej kuzynki. – zaśmiałam się.

N: Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki! – wykrzyczał i rzucił mi się w ramiona. Jakiś dziwny jest, ale dobra…

J: Okey, już spokojnie. To kiedy idziemy? – powiedziałam odpychając go od siebie.

N: Już. Teraz. Zaraz. Chodź! – pokazał mi gestem ręki, żebym szła za nim.

Wyszliśmy ze szkoły na parking. Zaprowadził mnie do swojego srebrnego, wypasionego auta. Wsiedliśmy i pojechaliśmy do najbliższej galerii. Gdy już byliśmy w centrum handlowym zaczęłam rozmowę.

J: Więc powiedz mi, co chciałbyś dla niej kupić?

N: Właśnie nie wiem. Po to tu jesteś… - tak, to było głupie pytanie.

J: No tak… A ile ma lat, co lubi?

N: 19. No nie wiem co lubi… Ciuchy, kosmetyki… To samo co wszystkie dziewczyny.

J: Acha.. – westchnęłam i dodałam nieco ciszej- To będzie ciężko.

N: Co?

J: Nic. Idziemy do tamtego sklepu. – pokazałam ręką na sklep z ciuchami, w którym często kupuje.

Weszliśmy do niego i zaczęliśmy grzebać między wieszakami.

J: Jaki ma rozmiar?

N: Czego? – ależ on błyskotliwy.

J: Buta. No rozmiar ubrań! S, M, L i tak dalej. Ogarniasz?

N: Aaa.. Myślałem, że pytasz o to. – powiedział wskazując palcem na biustonosze.

J: Tak, kurwa, chciałam jej kupić stanik! – powiedziałam z oburzeniem. – No to znasz ten rozmiar, czy nie?

N: Jest gdzieś taka jak ty. Przymierz tą bluzkę i jak będzie dobra, to weźmiemy. Okey? – powiedział z optymizmem.

J: No dobra… - odpowiedziałam i wzięłam od blondyna jakąś niebieską koszulkę.

Skierowałam się do przymierzalni, a Niall poszedł za mną. Weszłam do kabiny i chciałam zasunąć zasłonę, gdy nagle ten debil wpakował się do przymierzalni ze mną. No co za bezczelność!

J: Ej, co ty robisz?! Wyjazd stąd! – powiedziałam wypychając go na zewnątrz.

N: Dobra, tylko żartowałem! – zaczął się śmiać. Ja też wybuchłam śmiechem.

Po chwili zasunęłam zasłonę i byłam już poza zasięgiem wzroku chłopaka. Swoją drogą jest bardzo fajny. Naciągnęłam na siebie bluzkę i wyszłam, żeby pokazać się Niall’owi, ale go tam nie było. Gdzie on znowu polazł? Za minutę zobaczyłam go jak biegnie z chyba dziesięcioma wieszakami w rękach.

N: Ta fajna, ale przymierz jeszcze to. – powiedział podając mi te wszystkie wieszaki z ubraniami.

J: Aż tyle?! Człowieku, czyś ty oszalał?! – otworzyłam szeroko oczy na znak oburzenia.

N: Dawaj! Będzie fajnie. – uśmiechnął się szeroko.

I tak zaczął się mój pokaz mody. Co chwila wychodziłam z przebieralni w nowej kreacji. To jakaś koszulka, to sukienka, spodnie… Niall’owi oczywiście wszystko się podobało. W końcu doszłam do ostatniej pary jeansów.

J: No i co? – powiedziałam obracając się wokół własnej osi.

N: Te są super! Fajny masz tyłek.

J: Yy… Dzięki? – kurwa, ale szczery.

N: Spoko. Dobra, bierzemy te spodnie, tamtą bluzkę i jeszcze tą czarną sukienkę. – odparł podekscytowany.

J: Okey. Chyba masz za dużo pieniędzy, nie?

N: No trochę. Nie no, żartuję. – wyszczerzył się pokazując bialutkie zęby. – Ściągaj spodnie i chodź do kasy. Ja idę odwiesić resztę ciuchów.

Przebrałam się w swoje ubrania i podeszłam do kasy, przy której stał już blondyn. Po chwili zapłacił za zakupy sporą sumkę, czym się raczej nie przejął. Wziął torby i wyszliśmy ze sklepu.

N: To teraz idziemy na obiad. Nandos? – powiedział z nadzieją w oczach.

J: Pewnie.

N: Super! Chodź.

Ruszyliśmy w stronę knajpy gadając przy tym co lubimy jeść. Okazało się, że Niall lubi jeść… wszystko. Fajnie, nie? Zamówiłam sobie kanapkę, sałatkę warzywną i kawę. Co zamówił Nialler, to lepiej nie będę mówić, bo mi literek zabraknie. Usiedliśmy przy stole i po około 10 minutach rozmowy dostaliśmy nasze jedzenie, za które od razu się zabraliśmy. Powiem szczerze, że nigdy nie widziałam, żeby ktoś tyle zjadł. Dziwne, bo przecież Niall jest szczupły, a je więcej od mojego taty. Od mojej całej rodziny łącznie. Gdzie on to mieści?

N: Dzięki za pomoc. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.

J: Pewnie kupił byś swojej kuzynce jakiś denny kubek czy coś w tym stylu… - zaśmiałam się.

N: No pewnie tak! Co robimy?

J: Um.. No siedzimy tu sobie?

N: Wiem, ale co teraz będziemy robić? Już skończyliśmy przecież jeść. Idziemy do wesołego miasteczka, na kręgle,  na pizze, do parku, na basen?

J: Coo? Ty masz jakieś ADHD?

N: Nie wiem… Może. Ale ty też masz. Widzę, jak się zachowujesz na w-f’ie z tą twoją koleżanką. – wyszczerzył się.

J: No tak. Ogólnie rzecz biorąc jestem wariatką, ale dzisiaj gadałam z tobą pierwszy raz w życiu, więc wiesz…

N: No wiem. To idziemy na pizze?

J: Na pizze? Jeszcze nie wyszliśmy z Nandos’a, a ty już chcesz jeść? Zwariowałeś?

N: Oj, przestań. To do wesołego miasteczka?

J: Niee. Muszę wracać do domu i będę biegać.

N: W domu? Będziesz biegać po domu?

J: Kurwa, Niall! Pójdę do domu, przebiorę się i wyjdę na dwór biegać. Tak dla sportu, wiesz? – zrobiłam minę, jakbym gadała z głupim 3 letnim dzieckiem.

N: Ogarniam. To idę z tobą. Pobiegamy razem. Będzie fajnie. Chodź. – wstał, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Po chwili byliśmy już na parkingu przed galerią. Chłopak wrzucił torby do bagażnika i otworzył mi drzwi od samochodu. Wgramoliłam się do niego, a blondyn zamknął za mną drzwi. Sam usiadł na miejscu kierowcy i odpalił auto. Podałam mu adres i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Po 10 minutach byliśmy już na miejscu. Wysiadłam z auta i zobaczyłam, że Niall dalej siedzi na miejscu.

J: No idziesz, czy nie? – zapytałam zniecierpliwiona.

N: Myślałem, że mam zostać. Ale idę! – otworzył szybko drzwi i wyskoczył z auta zadowolony.

Przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę domu. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam chłopaka do środka.

N: Fajny dom. – szczerzył się jak głupi.

J: Widziałeś dopiero przedpokój…

N: No i jest fajny!

Znowu przewróciłam oczami i weszłam do kuchni, gdzie siedzieli rodzice i mój młodszy brat.

J: Cześć wam.

M: Hej. Nałóż sobie obiad. – powiedziała mam wskazując na garnki.

J: Nie, nie chcę. Już jadłam na mieście.

M: O, kto z tobą przyszedł?

J: Ach, to jest Niall. Mój kolega. Właśnie idziemy biegać.

N: Dzień dobry. – przywitał się grzecznie. Mam nadzieję, że nie palnie czegoś głupiego…

T: Witam. No więc Alex, nie mówiłaś nam, że masz chłopaka…

J: To nie jest mój chłopak! – odparłam oburzona. – To tylko kolega. Poza tym znam go dopiero jeden dzień. Tzn. znałam go już wcześniej, ale… Dobra nie ważne. My idziemy na górę.

M: Ale na pewno nie chcecie nic zjeść? Zrobiłam kurczaka.

Popatrzyłam na Niall’a. Kurwa, ten to zawsze głodny. Popatrzył na mnie z błagalną miną.

J: Um… Niall, chcesz coś zjeść?

N: Z przyjemnością! – no a jak.
 
_____________________________________________________________
Urwałam w trochę głupim momencie, ale tak to by się ciągnął w nieskończoność. Wiecie co? Ten blog ma na chwilę obecną 545 wyświetleń. Jak dla mnie to dość dużo. Ale co jest najlepsze? Po każdą notką jeden, no maksymalnie dwa komentarze. I to jeszcze ciągle tej samej osoby. Chociaż ona motywuje mnie do dalszego pisania, za co szczerze dziękuje ;* Nie mówię, żeby od razu pisać jaka jestem zajebista (przecież wiem, że jestem xd) , ale napisanie "Fajne" czy coś w ten deseń, przecież nie zajmuje dużo czasu, prawda? Nawet z anonima. Widzę, że ktoś to czyta, bo mam przecież Statystyki. No ale cóż, nie będę się tu użalać nad sobą i Wami, bo tylko mi się humor popsuje ;) Do jutra. Narka ludziska ;-) 

2 komentarze:

  1. Suuuuuper <3 Skoro już zmieniasz wątek z Harry'ego na Niall'a, to następny rozdział może się nazywać Niall - imagin 7 xD haha :)
    Rozdział jak zwykle boski, więc nie ma co się rozpisywać :)

    A teraz przejdę do najważniejszej sprawy - LUDZIE, ZACZNIJCIE KOMENTOWAĆ, WIEM, ŻE CZYTACIE, BO CHYBA SAMA NIE NABIŁAM PONAD 500 WEJŚĆ! CZY NAPISANIE KOMENTARZA TO TAK DUŻO! TO ZAJMIE WAM CHWILĘ I NIC NIE KOSZTUJE, A ZMOTYWUJECIE DZIEWCZYNĘ DO PISANIA! CO INNEGO, GDYBY FAKTYCZNIE PISAŁA TU BZDURY I IMAGINY BYŁYBY BEZNADZIEJNE, ALE ONE SĄ ZAJEBISTE, ALEX JEST ZAJEBISTA I MACIE KOMENTOWAĆ!!! <3

    No, to będzie na tyle, pozdrawiam <3 :* <3 :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i właśnie tym komentarzem rozjebałaś system! Gratuluje, wygrałaś Internet! . ;D Dobra, chyba już powinnam iść spać.... Ale i tak cię kocham ;*

      Usuń