Potem poczytałam sobie jeszcze jakąś książkę i przygotowałam ubrania na jutro. Jest 3.30. Dobra, idę spać.
***
Budzik. Cholerny budzik. Po co ja
go nastawiłam? Jest już 7.00 . Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic,
zrobiłam lekki makijaż i wciągnęłam na siebie ciuchy. Och, muszę coś zjeść. Czy
ja jadłam wczoraj kolację? Nie ważne.
Mama: Alex, chcesz omleta?
Ja: No. Tylko szybko, bo muszę
lecieć do szkoły.
M: Ach tak. 5 minut.
Po chwili zajadałam się cieplutkim
omletem. Pychota. Zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam z domu. W sumie mogłabym
pojechać autem. Nie, przejdę się.
Gdy weszłam do szkoły, w oczy
rzuciła mi się od razu piątka chłopaków. Chyba nie muszę mówić kto, prawda? Aż
rzygać mi się zachciało. Przeszłam koło nich, obojętnie ich wymijając, gdy
nagle usłyszałam znajomy mi już głos.
Harry: Cześć Alex. Co tam u
ciebie? – ironia? Odwróciłam się i już chciałam mu wygarnąć, ale na jego twarzy
nie znalazłam głupiego uśmieszku.
J: Co znowu? Czego chcecie?
H: Nic, po prostu się przywitałem.
Fajnie wczoraj było, co nie?
J: Yy, nie?! Nie widzę w tym nic
fajnego, że wpierdoliłeś mi się na chama do domu. A poza tym pamiętasz nasz
układ? Miałeś dać mi spokój.
H: Pamiętam. Ale myślałem, że ci
się podobało i jednak się do mnie przekonasz.
J: Kurwa, Styles, przecież nawet
nie gadaliśmy! Nic o mnie nie wiesz, ja o tobie też. I niech tak zostanie. Nara
.
Odwróciłam
się i poszłam. Czy on jest normalny? Pytam naprawdę. Ja pierdole, czy on
wszystko ogarnia? Co on myślał, że oglądnę z nim jeden głupi film, przy którym
z resztą zasnęłam, i wszystko będzie fajnie? Nie lubię go i tyle. On mnie też
powinien nienawidzić. Więc, nie wiem po co ta cała sprawa. Za dwie lekcje mam
test, więc muszę się uspokoić. Gra mi na nerwach ten typek. Już wspominałam, że
go nie lubię? Tak? Dobra, wspomnę jeszcze raz. Nie lubię go.
Siedzę w ławce i czekam na test.
Nagle do klasy wszedł Styles. Jest już po dzwonku. Ach, nie wspomniałam, że
muszę zostać w szkole po lekcjach. Na matematyce było tak nudno, że musiałam
czymś się zająć. Więc grałam na telefonie w jakieś bardzo interesujące gierki.
No i zostaje w ‘kozie’.
Nauczyciel: Harry Styles. Znowu
spóźniony. Co masz na swoje usprawiedliwienie?
H: Nic. Nie chciało mi się.– jaki
bezczelny.
N: Ach tak. Więc jak tak ci się
nie chciało, to zostaniesz po lekcjach. Siadaj, piszemy test.
Czy cały świat jest przeciwko
mnie?! Czemu akurat dzisiaj ten debil musiał się spóźnić?! Akurat jak ja też
zostaje po lekcjach. Zajebioza po prostu. Przez resztę lekcji byłam załamana.
Na przerwie zagadała do mnie Jenny.
Jenn: Co ty taka smutna? Cos się
stało?
Ja: Nie, nic… - hmm, to chyba nie
było przekonujące.
Jenn: Nic? No dobra, gadaj co jest
grane. Dzisiaj się jeszcze nie śmiałaś. Więc?
J: No bo ten Styles. Tak mnie
koleś wkurwia, że nie wyrabiam. Wczoraj wpierdolił mi się do domu, potem
jeszcze tam zasnął. Dzisiaj gada do mnie jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi. A
ja go nienawidzę. Z nim na serio jest coś nie w porządku. Przypierdolił się do
mnie jak rzep do psiego ogona, czy jakoś tak…
Jenn: Hmm… A może mu się podobasz?
Pomyślałaś o tym?
J: Coo?! Żartujesz sobie ze mnie? Myślałam,
że jesteś po mojej stronie! – no to teraz wybuchłam.
Jenn: Oczywiście, że jestem, ale
coś musi być przecież na rzeczy! Bez powodu nie byłby dla ciebie taki miły! On
przecież dla nikogo nie jest miły. No chyba, że wtedy, gdy podrywa jakieś laski.
No i dla tych swoich kolesi. Swoją drogą
przystojni są, co nie?
J: Nie!? Kurwa Jenn! Co ci się
stało? Przystojni?! To są jakieś pierdolone pedały, a nie chłopcy!
Jenn: No przestań. Nie są tacy
źli. Są raczej… słodcy?
J: Słodcy? O kim ty mówisz? Bo
chyba nie o tych samych kolesiach co ja.
Jenn: Oj, nie marudź. Nie ważne.
Ale przemyśl to co powiedziałam. Nie bez powodu się ciebie czepił. Może coś do
ciebie czuje. Przecież jesteś śliczna, piękna, zajebista.
J: Wypluj te słowa. To znaczy te,
że coś do mnie czuje. Bo to, że jestem zajebista to prawda. – zaśmiałam się. –
Okey, idę do klasy. Zostaje jeszcze godzinę. No i Styles oczywiście też tu
będzie. Godzina męczarni. Paa.
Jenn: Narka. Powodzenia. –
uśmiechnęła się szeroko. Ale ma ładny uśmiech. Też bym taki chciała.
Weszłam do klasy i się po niej
rozejrzałam. W ostatniej ławce po lewej stronie siedział Hazza, więc ja
usiadłam na drugim końcu klasy, czyli na końcu po prawej. Chyba będzie
bezpieczniej. Serio, nie ma nikogo więcej? Ale pech.
Nauczyciel: Tak, więc wy tu sobie
siedźcie, a ja idę załatwiać swoje sprawy. Tylko cicho mi tu być.
Super, jeszcze nauczyciel mnie zostawia.
Mam nadzieję, że ten pojebaniec będzie siedział cicho.
H: Alex, o co ci chodzi? Dlaczego
mnie tak traktujesz? – a jednak musiał się odezwać. Postanowiłam, że ukarzę go
ciszą, więc się nie odezwałam. – Odpowiedz mi. – niby czemu mam mu odpowiadać..
– Proszę cię. – ach, prosi mnie.
J: Bo nie wiem o co ci chodzi. Już
ci to tłumaczyłam. Teraz nagle chcesz ze mną rozmawiać? Przez dwa lata jakoś
mnie olewałeś. Nie wiem, założyłeś się z kimś, chcesz coś komuś udowodnić,
robisz sobie ze mnie żarty? – przez czas mojej wypowiedzi nie patrzyłam na
niego, ale teraz spojrzałam mu prosto w oczy.
H: N..nie. To nie jest żart. Po
prostu… Jesteś taka szczera. Zawsze mówisz to co myślisz i to mi się podoba.
Nie znam dziewczyny, która mówi mi jaki jestem pojebany i tak dalej. A ty mi to
powiedziałaś już wiele razy.
J: A, więc lubisz mnie dlatego, że
mówię ci jakim jesteś chamem?
H: Noo, z moich ust to zabrzmiało
lepiej, co nie?
J: No trochę. Ale i tak nie
rozumiem. Masz przecież tych swoich kumpli. A poza tym, to przecież jesteś
gejem, tak?
H: Coo? Nie! No co ty. Przecież
sama widziałaś jak całuje się z dziewczynami.
J: No tak, ale wyglądasz… No jak
pedał. Co tu dużo mówić. Te twoje zadbane włosy, nienaganne ubranie. A ci twoi
koledzy?
H: Też wolą dziewczyny. Po prostu
bardzo się lubimy, jesteśmy dla siebie jak bracia. Ale co masz do mojej
fryzury?
J: No założę się, że jakbym
chciała dotknąć twoich włosów, to byś się oburzył, bo układałeś je pewnie z
godzinę.
H: To dawaj. Spróbuj. – serio?
Ugh.
Postanowiłam przyjąć wyzwanie.
Wstałam z krzesła i podeszłam do chłopaka. On dalej siedział na dupsku. Powoli
podniosłam rękę i już po chwili czochrałam go po głowie jak jakiegoś psa. Cóż,
ma dosyć fajne włosy. Takie miękkie. Myślałam, że ma na nich tonę lakieru. Nie
ważne. Gdy tylko wplotłam palce w jego loki, jego kąciki ust uniosły się, a na
jego twarzy pojawiły się dołeczki. Zaczął się szeroko uśmiechać. Nie spodziewałam
się takiej reakcji. Dobra, koniec, i tak już muszę umyć ręce mydłem BHP…
H: No i co? – mówił nadal się
śmiejąc. Jeszcze nie widziałam go takiego wesołego.
J: Okey, może z tym akurat miałeś
rację. – odwróciłam się i usiadłam na swoje miejsce.
Harry ręką przeczesał swoje włosy
i odwrócił się na krześle w moją stronę. Siedzieliśmy na dwóch końcach klasy,
ale widziałam jego białe zęby ułożone w prostym rzędzie.
H: Wyjdziemy dzisiaj do kina? –
kurwa, znowu głupie pytania. Ale może?
J: Nie wiem… Idę dzisiaj na
siłownię, więc raczej nie będę miała czasu.
H: Z tego co pamiętam, chodzisz
spać dość późno. Chyba znajdziesz dla mnie trochę czasu? – ułożył usta w
śmieszny dziubek, a ja się zaśmiałam.
J: A ty skąd wiesz o której ja
chodzę spać? – spytałam podejrzliwie.
H: Cóż, trudno było nie zauważyć
jak siedzisz na dachu po nocy. A potem jak ćwiczysz, przebierasz się, ściągasz
bluzkę…
J: Dobra, dobra, nie rozkręcaj
się! – ugh. – Dużo widziałeś?
H: Hmm… Wystarczająco dużo, żebym
miał o czym gadać z kolegami. No chyba, że pójdziemy do kina… - och, szantaż?
J: Zgoda. Ale tylko ten jeden raz.
Mam trening o…
H: Tak, o 17.00. Wiem. – szczena
mi opadła.
J: Coo? Skąd to wiesz?!
H: Cóż. Ma się swoje źródła. –
podstępny uśmieszek znów zagościł na jego twarzy.
J: Umm.. Ile jeszcze o mnie wiesz?
H: Nie bój się, tyle ile trzeba.
Będę po ciebie o 20.00 . Ubierz się ładnie.
J: Okey, ubiorę najgorsze ciuchy
jakie mam. – muszę go trochę powkurwiać, bo nie wytrzymam.
H: Dobrze, panno Roughter. Jak
pani woli. – kurwa, co mu?
J: Przestań.. Panie Styles. –
zaśmiałam się, a na jego twarzy znowu pojawiły się dołeczki.
Nagle zadzwonił dzwonek. W końcu
do domu. Trudny dzień dzisiaj miałam .
Wracając do domu myślałam o tej
całej sytuacji z Harry’m. To musi być jakiś podstęp. A może to ze mną jest coś
nie tak? Niee, to on jest pojebany. No nie wiem, niby jest przystojny, ale jest
w nim coś… No kurwa, nie wiem. Coś, przez co nie chcę go bliżej poznać. No bo
co- przez 2 lata gdy tylko mnie widział, to posyłał w moją stronę jakieś niemiłe
epitety, a teraz nagle jest milutki. Ej, może serio ma coś z głową? No nie
wiem, jakaś choroba psychiczna czy coś? Przecież jest coś takiego jak
rozdwojenie jaźni, no nie? Ugh, ja chyba za dużo myślę. Kurwa, rozdwojenie
jaźni. To wymyśliłam.
Gdy weszłam do domu była 16.30.
Omfg, za pół godziny mam siłownię. Wparowałam do kuchni, gdzie siedzieli moi
rodzice.
J: Hej. Co na obiad? Zupa? Dobra,
zjem coś na mieście. Jest sok? A, tam stoi. Fuu, czemu grejpfrutowy? Napiję się
kranówki. Zaraz wychodzę. Wrócę nie wiem o której. – odwróciłam się na pięcie i
już zaczęłam biec w stronę schodów, gdy przerwała mi mama.
M: A gdzie idziesz?
J: No na siłownię. A potem… z koleżanką do kina. – yhym, tak.
M: Aha, tylko nie wróć za późno.
Do 24.00 masz być w domu.
J: Mamo, idę do kina, a nie na
imprezę. Film trwa 1,5 godziny. Dobra, nie ważne, spieszę się. Mam daleko do
miasta.
M: Przecież masz auto. –
powiedziała mama z jakimś… oburzeniem?
J: Ach, no tak. Okay, lecę.
Przygotowania nie zajęły mi dużo
czasu. Spakowałam torbę na siłownię, ubrałam się w jakieś normalnie ciuchy..
czyli jeansy i luźną, bladoróżową bluzkę. Spięłam włosy w kucyka i zbiegłam po
schodach. Po chwili byłam już w drodze.
_______________________________________________________________
No. Dzisiaj jestem taka zmęczona, że nie wiem czy coś jeszcze wyskrobie :D Znaczy się mam już napisany następny rozdział, ale piszę do przodu, żeby nie było zastoju, bo tego nie lubię ;> A tak w ogóle to sorry, że tak późno dodaję, ale byłam taka zabiegana... Dosłownie. Miłego czytania tego gówna ;P
Czy ty postradałaś zmysły? Ty to nazywasz gównem?!? Jestem oburzona! To jest zajebiste, rozumiesz? ZAJEBISTE <3
OdpowiedzUsuńSzybko next <3 :*