czwartek, 1 stycznia 2015

Imagin One Direction "LONELINESS"



- Nie kocham Cię.
- Co?
- Po prostu Cię nie kocham. Zróbmy sobie przerwę.
- Przerwę? – spytałam z niedowierzaniem. – Nie kochasz mnie i chcesz sobie zrobić przerwę? Nie możesz powiedzieć od razu, że ze mną zrywasz?
- Zrywam z tobą.
Spuściłam wzrok i odeszłam. Nie chcę się kłócić. To nie jego wina, że mnie nie kocha. Uczucia, które w nim siedzą nie zależą od jego woli. Ktoś kogoś kocha, albo nie. On mnie nie kocha. Zastanawiam się tylko,  czy kiedykolwiek coś do mnie czuł. Teraz jest to mało ważne, ale ja zawsze nad wszystkim rozmyślam, lubię rozdrapywać stare rany. Lubię czuć ból, czy to aż tak dziwne?
Mój dom jest ogromny. Co ja tu robię? Mieszkam. Sama. Odziedziczyłam to wszystko po mojej zmarłej babci. Wielki stary budynek. Dwa piętra, z czego na drugie nigdy nie wchodzę. Mnóstwo pokoi, kilka łazienek. To mieszkanie bardzo mnie przytłacza. Jest zdecydowanie zbyt duże dla osoby mojego pokroju. Przecież mam dopiero dwadzieścia lat. Dwadzieścia pieprzonych lat.
No i co ja mam ze sobą zrobić? Myślałam, że znalazłam tego jedynego, ale chyba się przeliczyłam . Byliśmy ze sobą niecały miesiąc, a było mi tak dobrze. W końcu poczułam czyjąś bliskość, ciepło. Miałam z kim porozmawiać,  zwyczajnie posiedzieć. A teraz? Znów utknęłam na tym odludziu, bez kontaktu z kimkolwiek. Sama.
Ja naprawdę potrzebuję bliskości drugiej osoby. Ostatnie kilka tygodni były dla mnie rajem, czymś niesamowitym. Czułam czyjś dotyk. Matt jest dobrym człowiekiem. Ale mnie nie kocha. Jaka szkoda, że nie mam rodziców. Oni chyba od tego są, prawda? Od pocieszania w trudnych momentach, od podnoszenia Cię, gdy upadniesz. Ja chyba upadłam .
- To już szósta kawa dzisiaj. Rose, ogarnij się! – mój głos odbił się echem po kuchni.
Chyba muszę coś ze sobą zrobić. Nie sądzę, żebym szybko zasnęła po takiej ilości kofeiny. Szybko się załamuję, ale też szybko wstaję. To dopiero pierwszy dzień po rozłące z Mattem. A ja już czuję się samotna. Byłam sama przez dwadzieścia lat, ale ten miesiąc uzależnił mnie od czyjejś obecności. Kiedyś byłam przyzwyczajona do tego, że budzę się sama, żyję sama, zasypiam sama. Dzień po dniu, bez nikogo. A teraz? Potrzebuje kogoś. Cholernie kogoś potrzebuję.
Laptop wylądował na moich kolanach w błyskawicznym tempie. W ciągu kilkunastu minut umieściłam ogłoszenie na pewnym portalu. Nie, nie randkowym! Szukam kogoś, kto by ze mną zamieszkał. Brzmi dziwnie? Może. Ale przecież dużo młodych ludzi szuka taniego mieszkania. Jacyś studenci? Albo po prostu ktoś, kto dopiero zaczyna swoją karierę i jeszcze nie stać go na zakup własnego domu. Może z kimś się zaprzyjaźnię? Chciałabym mieć przyjaciółkę. Te wszystkie wypady na miasto, wspólne wieczory filmowe, śmianie się z byle czego. Chyba fajnie mieć przyjaciela, czyż nie? Ja nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
Zamknęłam laptopa i opadłam na łóżko. W ogłoszeniu podałam swój numer telefonu. Teraz nie opuszczę komórki na krok, a nóż ktoś zadzwoni. Boże, mam nadzieję, że zadzwoni ktokolwiek! Chwila, jak to się nazywało? Desperacja? Tak, dokładnie tak. Jestem kurewsko zdesperowana, albo po prostu mam już tego dość. No bo ile można żyć w samotności? Doszło już do tego, że rozmawiam sama ze sobą, jeszcze trochę i będę mogła zgłosić się do wariatkowa. Tam przynajmniej będę miała z kim pogadać, to jest zdecydowany plus.
Leżę i rozmyślam tak już od kilkunastu minut, ale to chyba nie ma sensu. Ba! To na pewno nie ma sensu! Przecież jest środek nocy, kto normalny szuka o tej godzinie mieszkania do wynajęcia? No nikt.
Po długiej, gorącej kąpieli ubrałam się w luźną koszulkę i majtki. Otworzyłam w sypialni wszystkie okna na oścież. Zajmują one całą ścianę, więc mam idealny widok na łąkę i pobliski las. Jest wiosna, a noce są trochę chłodne, ale mi to nie przeszkadza. Śpię przy otwartych oknach odkąd pamiętam, nawet nie wiem dlaczego zaczęłam to robić. Uwielbiam po prostu, gdy w pokoju jest zimno, a ja leżę opatulona w różnego rodzaju kołdry i koce. Do tego mnóstwo mięciutkich poduszek. Matt’owi zawsze to przeszkadzało, mówił, że to bez sensu. Po co otwieram okno, skoro jest mi zimno, a potem przykrywam się szczelnie tysiącami różnych koców? Bo to lubię. Ale on tego nie rozumiał. No, ale teraz mogę robić co tylko chcę, w końcu nie jesteśmy już razem.
Ostatni raz spojrzałam na piękny widok za oknami i wskoczyłam do łóżka. Zaśnięcie nie zajęło mi dużo czasu. Myślałam tylko, czy kiedykolwiek znajdzie się ktoś, kto przerwie moją samotność

*** Następny dzień, ranek ***
Obudziły mnie promienie słoneczne padające na moją twarz. To takie typowe, prawda? Przeciągnęłam się i wyskoczyłam z łóżka. Na mojej skórze od razu pojawiła się gęsia skórka z powodu panującego tu chłodu. Podbiegłam na bosych stopach do okien i zamykałam je szybko jedno po drugim. Gdy skończyłam, złapałam do ręki telefon i poszłam do garderoby. Oczywiście, że mam garderobę! Z tyloma wolnymi pomieszczeniami, grzechem byłoby nie zagospodarować któregoś w taki sposób. Wzięłam pierwszą bluzkę z brzegu, którą okazała się zwykła, szara koszulka z długim rękawem. Takim samym sposobem wybrałam spodnie. Tym razem wypadło na czarne, obcisłe jeansy. Wyciągnęłam z szuflady bieliznę i ruszyłam do łazienki, przebiegając przez chłodną sypialnię. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Rzuciłam wszystko i zerwałam się biegiem w stronę garderoby. Chyba w ostatnim już momencie przesunęłam palcem po ekranie, odbierając tym samym połączenie od nieznanego numeru.
- Halo? – wydyszałam.
- Um… Dzwonię w sprawie ogłoszenia  o wynajęciu mieszkania. Nadal aktualne? – usłyszałam nieco zachrypnięty, męski głos.
- T.. tak, oczywiście. – zająkałam się.
Miałam cichą nadzieję, że będzie to dziewczyna, ale jak widać pomyliłam się. I do tego ten głęboki głos…
- O, to super. Mógłbym przyjechać oglądnąć mieszkanie? – jego głos się rozpromienił.
- Tak, pewnie. Mogę wysłać dokładny adres sms-em.- zaproponowałam.
- Świetnie. Kiedy mogę przyjechać?
- Kiedy chcesz. – palnęłam bez namysłu. – To znaczy, kiedy pan chce! J…jestem ciągle w… w domu.
Usłyszałam jego gardłowy, głęboki śmiech. No ekstra. Już zrobiłam z siebie totalną idiotkę. Po prostu wspaniale.
- Okej, w takim razie będę dziś po południu. Pasuje Ci? To znaczy, pasuje pani? – powiedział rozbawiony.
Zachichotałam cicho i poczułam jak moje policzki palą. Naprawdę? Rumienie się rozmawiając z kimś przez telefon? Rose, idiotko.
- Tak, pasuje. To do zobaczenia.
- Dziękuję, do widzenia.
Rozłączył się. Odetchnęłam z ulgą odkładając telefon na mały stolik. Ile on może mieć lat? Ma taki dorosły głos… Mam nadzieję, że jest mniej więcej w moim wieku. A jak to jakiś stary zboczeniec? Nie, na pewno nie. Aż tak stary na pewno nie jest… Ale może być zboczeńcem. Nie ważne, okaże się dzisiaj po południu.
Po chwili biegałam po całym domu i skakałam z radości, ciesząc się, że w końcu jest szansa. Szansa na to, że nie będę samotna.

***~.~***
Hey guys! Napisałam coś takiego i postanowiłam wstawić. Wiem, że nikt tu już nie zagląda, ale może ktoś przeczyta i napisze co o tym sądzi ;) Miło by było! Jak będzie chociaż kilka komentarzy, to napiszę drugą część, bo to jest praktycznie dopiero wstęp. Taki nudny. 

Jak myślicie, kim jest ten CHŁOPAK?

sobota, 17 maja 2014

Harry imagine



 Witam Was serdecznie moi kochani! Tak się składa, że naszła mnie ochota na napisanie czegoś konkretnego, więc oto jestem! Poniższy tekst napisałam wczoraj w nocy. Nie mogłam spać i wymyśliłam coś takiego. Imagin jest bardzo krótki, ale jestem z niego w miarę zadowolona. Przekazałam to, co chciałam przekazać. Już od dłuższego czasu siedziało mi to w głowie, więc w końcu przelałam to na papier. Dzisiaj przepisałam wszystko na komputer, więc wstawiam. 
Mam nadzieję, że chociaż trochę się komuś spodoba. 
Byłabym wdzięczna za opinię w komentarzach ;)
______________________________________________

Kocham go. Przecież nie można kogoś znienawidzić ot tak. Ranił mnie wiele razy, ciągle to robi. A jednak- wciąż go kocham. Zdradzał mnie, mówił przykre słowa prosto w twarz. Bez chwili zawahania. Chyba go to bawiło. Lubił patrzeć jak cierpię, kochał gdy płaczę. Nigdy mnie nie przeprosił. Wystarczy, że obdarzył mnie jednym głupim spojrzeniem, a ja bez zwłoki mu wybaczałam. Często nie spałam o nocach, czekając aż wróci. Pojawiał się oczywiście pijany. Gdy pytałam, dlaczego znowu to zrobił- odpowiadał, że to przeze mnie. Że jestem dla niego ciężarem, niepotrzebnym balastem. Uwielbiał mną rządzić i to chyba tylko dlatego ze mną był. W domu mógł pomiatać mną, na imprezach zabawiał się z innymi panienkami. Oczywiście nasza „miłość” zaczęła się niezwykle pięknie. Pierwsze spojrzenia, uśmiechy. Romantyczny spacer po parku, przypadkowe muśnięcia naszych dłoni. Spontaniczne wypady za miasto, namiętne pocałunki. Czułe słowa. Tak, było po prostu idealnie. Kochałam Harry’ego jak nikogo innego. Dla niego wyrzekłam się dosłownie wszystkiego. Rzuciłam studia, pokłóciłam się z rodziną, nawet wyjechałam z kraju. A on obiecywał, że już na zawsze będziemy razem. Że będzie mnie kochał aż do śmierci. I co? Dlaczego się tak zmienił? A może zawsze taki był? Byłam nim najzwyczajniej w świecie zauroczona. Widziałam w nim coś niezwykłego. Coś, przez co nie byłam w stanie oderwać od niego mojego rozmarzonego wzroku. Myślałam o nim bez ustanku. To jest chyba coś na rodzaj uzależnienia. Uzależnienie? To chyba przereklamowane, prawda? Uzależnionym można być od papierosów, narkotyków. Tak jak ja. W pewnym momencie zaczęłam staczać się na samo dno. Coraz niżej i niżej. Najpierw po prostu paliłam papierosy. Ot tak, z nerwów. Harry często nie wracała na noc, martwiłam się o niego. Gdy zaczął mówić mi jaka jestem beznadziejna- uwierzyłam w to. Myślałam, że zasługuję na ból. Sama wymierzałam sobie kary, po których do dzisiaj zostały mi blizny na całym ciele. Niektóre już całkiem zagojone, inne świeże. Uważałam, że tak jest dobrze. W końcu Harry zaczął traktować mnie gorzej niż zwykle. Już nie okazywał mi czułości, nie mówił jak wielka jest jego miłość do mnie. Wtedy zaczęłam brać narkotyki. Zaczęło się od tych słabszych, które z czasem przestały mi wystarczać. Aktualnie jestem uzależniona od kilku rodzajów tej diabelskiej substancji. Crack* jest moim całym życiem, nie potrafię bez niego funkcjonować. Z tego już nie ma wyjścia. Nie mogę się cofnąć, zawrócić. Nie naprawię błędów przeszłości. Chciałabym móc powiedzieć, że gdybym mogła cofnąć czas, wolałabym nie poznawać Harry’ego. Ale to nieprawda. Nadal go kocham, nie żałuję chwil, które razem spędziliśmy. Jak to możliwe? Przecież wiem, że on nie odwzajemnia mojej miłości. To tak cholernie boli. Stoczyłam się. Przez niego. Nigdy nie przeprosił.
~*~
Dziewczyna stała na krawędzi betonowego mostu, kurczowo trzymając się chłodnej barierki. Łzy niemiłosiernie cisnęły się do jej oczu, więc pozwoliła im swobodnie spłynąć po jej bladym policzku.
- Rose! Stój, co ty robisz?! – spanikowany chłopak zaczął biec w stronę kobiety.
- Nie zbliżaj się do mnie. – dziewczyna wysyczała zapłakanym głosem.
- Nie rób tego. – powiedział łagodnym tonem, stając kilka metrów za nią.
- Muszę. Ty mnie do tego zmusiłeś. – odpowiedziała wycierając łzy rękawem swojej bluzy.
- Bez ciebie nie dam sobie rady, nie przeżyję tego! – wykrzyczał chłopak upadający na kolana.
- Nie potrzebujesz mnie. – powiedziała dziewczyna delikatnie się uśmiechając. – Kochałeś mnie?
- T-tak. Kochałem cię i nadal kocham! Bardzo cię kocham! Proszę cię, nie rób mi tego. Nie zostawiaj mnie. – po jego twarzy spłynęły setki gorzkich łez. – Przepraszam Cię Rose.
- Kocham Cię Harry.
Skoczyła.
~*~
Pogrzebali ich obok siebie. Teraz już nic ich nie rozłączy, nic nie przeszkodzi  w miłości. Harry udowodnił, że kochał Rose. Skoczył za nią. Nie przeżyłby bez niej. Tam na górze nie pohamują ich żadne złe słowa, używki. Ich dusze zaznały spokoju. Rose uwolniła się od wszelkich trudów tego świata, a Harry w końcu zrozumiał swoją miłość do tej dziewczyny.
Tak zakończyła się ich historia. Za życia- zagubieni, po śmierci wreszcie odnaleźli siebie.
Na zawsze razem.

niedziela, 2 marca 2014

OBSESSION

Good morning!
Tak się składa, że zmobilizowałam się dzisiejszego południa i założyłam bloga! Tak, bloga poświęconego fanfiction o Zayn'ie Malik'u "OBSESSION' !
Na razie szablon mam ze strony www.szablony1kierunkowe.blogspot.com (Dzięki Mary.♥ ! ;* ) . Napisałam także do tej dziewczyny prośbę o wykonanie szablonu na zamówienie, ale jeszcze nie dostałam odpowiedzi. A postanowiłam zrobić Wam niespodziankę i założyć stronkę już teraz ;) Dumni? Pewnie, że tak! Podaję więc adres. Na razie dodałam tylko dwóch głównych bohaterów, ale prolog pojawi się dziś wieczór, lub jutro :)

 
 
Zapraszam także na Twitter'a opowiadania:
@obsession0zayn
 
Obserwuję tam kilku bohaterów opowiadania, którzy także mają swoje konta na TT . A co! Będę dodawać tam informacje o nowych rozdziałach itp. . Więc zapraszam serdecznie ;)

sobota, 1 marca 2014

Info

Witam wszystkich serdecznie :)
Nienawidzę siebie. Serio. Postanowiłam, że zacznę pisać opowiadanie. Okey, wszystko ładnie, pięknie, chłopcy wyjeżdżają na wieś i tak dalej... Jest trochę wesoło, lecą fajne teksty. Nagle przychodzi mi do głowy nowy pomysł i zaczynam pisać coś nowego. O Zayn'ie. Kontynuacja imagina, którego tu kiedyś wstawiałam. Nieważne. Przyszedł mi do głowy następny pomysł. Kurwa, co ja mam zrobić?!

Okey, postanowione. Kontynuuje opowiadanie o Zayn'ie. Wydaję mi się, że będzie ciekawie. Musze tylko założyć osobnego bloga, a więc zrobić nagłówek, tło, kategorie, bohaterów i tym podobne. Zajmie mi to kupę czasu biorąc pod uwagę jego niedomiar w moim przypadku. Jeszcze na dodatek nie jestem w stanie napisać jednoczęściowego imagina, żeby coś tu wstawić od czasu do czasu.

Tak, więc ludzie możecie mnie oficjalnie znienawidzić!
Mam już 8 rozdziałów nowego opowiadania! Huuhh, będzie się działo kochani! Niedługo zakładam stronkę i wstawiam Prolog, o czym poinformuję was na tym o to blogu. A na razie zdradzę Wam tylko trochę... Mianowicie jakże zacny tytuł:

OBSESSION
 
Aww, sram normalnie. Kto wie skąd wykombinować tło i nagłówek bez zbędnej roboty z mojej strony? Znacie jakieś przemiłe osoby robiące takie cuda? Jak tak, to bardzo, bardzo, ale to bardzo bym prosiła o info! To niesamowicie ważne!! It's very important, people! C'mon!
Ok, już przechodzę na angielski, więc niedobrze ze mną.
Kom igen! Dobra, szwedzki to już przesada.
 
Dziękuję za uwagę wszystkim zgromadzonym i ślę najszczersze wyrazy współczucia z powodu przeczytania przez Ciebie tego jakże niesamowitego i porywającego zarazem wywodu.
 
Żegnam.

piątek, 14 lutego 2014

Harry - imagin 18


H: Nie mówiłaś, że wychodzisz. – a jednak. Czy on mnie śledzi?

J: A powinnam?

Odpowiedzią na moje pytanie była cisza. Odwróciłam się i zobaczyłam Styles’a stojącego przede mną z dłońmi w kieszeniach od spodni. Patrzył na mnie wzrokiem… nie  wiem jakim, bo było ciemno. Po chwili wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił jednego z nich. Zaciągnął się dymem i głęboko odetchnął. Przybliżył się do mnie. Staliśmy dość blisko siebie. Gdybym zrobiła malutki krok, zapewne zderzylibyśmy się torsami. Wziął papierosa do ust i wciągnął dym. Po chwili wypuścił go wprost na moją twarz. Przybliżył się jeszcze bardziej i powtórzył czynność. Tym razem celował strumień białego dymu wprost do moich ust. Był bardzo blisko. Lekko rozchyliłam wargi i rozkoszowałam się smakiem spalonego tytoniu. Wzięłam do ust swoją fajkę i zrobiłam to samo, co uczynił przed momentem Harry. On tylko lekko się uśmiechnął i wciągnął dym.

H: Jeszcze nigdy tak nie paliłem. I to z dziewczyną.

J: A więc to twój pierwszy raz. Jestem zaszczycona panie Styles. – uśmiechnęłam się patrząc mu w oczy.

H: Czemu jesteś taka piękna?

J: Wydaję ci się. Jesteś pijany i myślisz, że jestem ładna. Słodkie.

H: Nie, nie wydaję mi się. Co do tego, na pewno się nie mylę. 

Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Teraz nasze usta dzieliły centymetry. Poczułam na plecach dreszcz. Mimowolnie spojrzałam na jego usta. Były lekko rozchylone. Piękne, różowe, pełne. Ich kąciki lekko uniosły się do góry. Chyba zauważył, że mu się przyglądam. Mój wzrok automatycznie powędrował do oczu. Nagle poczułam dłoń Harry’ego na moim lewym policzku. Przymknęłam na sekundę oczy, ale zaraz z powrotem je otworzyłam.

H: Mogę? – wyszeptał. Doskonale wiedziałam o co mu chodzi.

J: Możesz.

Po tych słowach Harry musnął delikatnie moją dolną wargę swoimi ustami. Lekko się uśmiechnęłam, co widocznie było dla niego znakiem do kontynuowania, bo połączył nas w delikatnym pocałunku. Masował moje usta swoimi. Lewą rękę położyłam mu na kark, a prawą dłoń wplotłam mu we włosy, na co cicho mruknął. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze i zaczął tamować sobie drogę do mojej buzi. Lekko rozchyliłam usta i pozwoliłam mu wprowadzić język. Jego kąciki ust lekko uniosły się ku górze na moją reakcję. Zaczął dokładnie penetrować każdy kawałek mojego wnętrza. Dotykał moich zębów, podniebienia, języka. Postanowiłam nie być mu dłużna i wypchałam jego język swoim i tym razem to ja przeszukiwałam każdy zakątek jego buzi. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie zdyszani. Zrobiliśmy to tylko dlatego, że zaczęło nam brakować powietrza. Gdyby nie to, pewnie nadal trwalibyśmy w tym namiętnym pocałunku. Harry uśmiechnął się szeroko, pokazując rzędy białych zębów. Odwzajemniłam uśmiech i wyplątałam palce z jego loków oddalając się nieco od niego.

H: I co teraz?

J: Z czym? – zapytałam zdziwiona.

H: Nadal mnie nienawidzisz?

J: Już trochę mniej. – zaśmiałam się.

H: To co ja mam do cholery zrobić, żebyś mnie w końcu polubiła?! – podniósł ręce do góry w geście oburzenia.

J: Pocałuj mnie jeszcze raz.

Chłopak długo się nie zastanawiał i wpił się w moje wilgotne jeszcze usta. Ten pocałunek był równie namiętny co poprzedni, ale tym razem nie odgrywaliśmy już takiej walki na języki co poprzednio. Spowolniłam tempo ruchów jego ust i zaczęłam masować swoimi ustami jego dolną wargę. Po chwili lekko ją przegryzłam i pociągnęłam odrywając się tym samym od niego.

H: A teraz? Lubisz mnie choć trochę? – powiedział nie oddalając się ode mnie choć na centymetr.

J: Tak. Można nawet powiedzieć, że chyba się w tobie zakochałam.

H: No popatrz, dwa pocałunki i już jesteś moja…

J: Nie pochlebiaj sobie Styles. Mogę jeszcze zmienić zdanie. – uśmiechnęłam się.

H: Przepraszam panno Roughter. To się więcej nie powtórzy. – odwzajemnił uśmiech.

Oddaliliśmy się od siebie po czym Harry złapał mnie za dłoń. Skierowaliśmy się w stronę zatłoczonej sali. Odnalazłam wzrokiem chłopców, co było nader trudne. W końcu zobaczyłam jasną czuprynę Niall’a. On chyba też mnie zobaczył, bo szybko do mnie podbiegł.

N: Chodźcie się bawić! Harry, czemu trzymasz Alex za rękę? – zorientowałam się, że nadal moja ręką jest zamknięta w jego dłoni, więc szybko ją zabrałam. – Nieważne. Idziecie?

J: Niall, musimy już wracać do hotelu. Jest 2.00 , a do rana trzeba wytrzeźwieć.

N: Ale my nie jesteśmy pijani!

Po chwili zobaczyłam Louis’a i Liam’a zataczających się w naszą stronę. Szli pod rękę i z czegoś zawzięcie się cieszyli próbując do nas dotrzeć.

J: Tak, właśnie widzę. Gdzie Jenn?

N: Tańczy tam z jakimś chłopakiem. – wskazał mi na moją przyjaciółkę.

Faktycznie, tańczyła z jakimś chłopakiem. Ciekawe kto to… Podeszłam bliżej i złapałam ją za przedramię. Zbliżyłam się do niej, żeby wykrzyczeć jej do ucha, że musimy ju iść, gdy nagle rozpoznałam chłopaka, z którym tańczy. Bradley. Tak, ten Bradley, który przed chwilą mnie podrywał, ale dowiedział się, że jestem tu z chłopakami. No i poza tym Harry chciał mu wjebać za to, że się na mnie parzył. Tak, skutecznie odgonił chłopaka. Pociągnęłam Jenny za sobą i odeszłyśmy do baru, gdzie było nieco ciszej.

J: Musimy już iść. Zobacz w jakim stanie są chłopcy… - dziewczyna spojrzała na wydziwiających, najebanych już kolesi.

Jenn: Fakt. To ja zadzwonię po taryfę, a ty ich jakoś wytargaj na zewnątrz. Wiesz co? Ten Brad jest całkiem fajnym facetem. Polubiłam go. Mogłaś go brać! Teraz zostałaś bez chłopaka… Harry już się ciebie nie czepia, prawda? – ha, gdyby tylko wiedziała, co się przed chwilą zdarzyło…

J: Ta, nie czepia się mnie. Okey, dzwoń, a ja się nimi zajmę.

Dziewczyna przytaknęła potwierdzająco i wyszła na dwór. Podeszłam do Harry’ego na tyle blisko, żeby mnie usłyszał. Przynajmniej on jest na tyle trzeźwy, że można się z nim porozumieć…

J: Pomożesz mi wyciągnąć ich na dwór? – skinęłam głową na resztę naszych znajomych.

H: Pewnie. Może być trudno, bo są bardzo weseli, ale spróbujemy. – uśmiechnął się.

Oczywiście musieliśmy użyć podstępu, żeby wywabić ich na zewnątrz. Wpadłam na pewien pomysł i już po chwili wprowadzałam go w życie.

J: Ej, chłopcy! Taylor Swift stoi przed klubem i chce z wami rozmawiać!

Usłyszałam z ich strony tylko okrzyki typu: „Już idziemy!” , „Taylor? Biegnę!” i po chwili wszyscy próbowali biec w stronę wyjścia. Niall oczywiście potknął się tysiąc razy, Louis w biegu wypił jeszcze jednego drinka, Liam klepnął jakąś laskę w tyłek, a Zayn dał komuś krzywy autograf. Chłopcy wybiegli na zewnątrz, ale gdy nie zobaczyli Taylor Swift, popatrzyli na mnie wyczekująco.

Zayn: Gdzie ona jest?

J: Um… W taksówce. W którejś z tych dwóch. Wejdźcie do nich szybko!

Naiwni jak dzieci. Co alkohol robi z człowiekiem? A szczęście ja byłam dość trzeźwa, żeby wymyślić jak wsadzić ich do tych cholernych samochodów. Gdy tylko wczołgali się do środka, ja i Hazz dołączyliśmy do nich i daliśmy znak kierowcy do odjazdu. Po krótkim czasie byliśmy już pod hotelem. Wyobrażacie sobie jak trudno wprowadzić po cichu do budynku 4 pijanych facetów? Bardzo trudno. Harry powiedział im coś w stylu, że jak będę bardzo cichutko, to upiekę im ciastka. Wszystko, żeby tylko weszli bez żadnych głupich akcji. Jak nauczyciele by nas zobaczyli… Wolę nie myśleć. Na szczęście udało nam się wtargnąć do naszych pokoi bez zbędnych ceregieli. Chłopcy byli tak zmęczeni, że położyli się do łóżek (niekoniecznie swoich) bez rozbierania się. Jenn poszła do pokoju, a ja ruszyłam za nią.

H: Alex. Czekaj. – wyszeptał.

J: Hmm?

Chłopak zbliżył się do mnie i złapał mój nadgarstek.

H: I co z nami? Nie wiem co mam myśleć o tym… no wiesz. Ten pocałunek na imprezie. To było tak na serio?

J: Jeśli ty traktujesz to poważnie, to ja także. Wiesz czemu nie chciałam mieć z tobą nic wspólnego? Bo myślałam, że jest to po prostu jakiś głupi, chory żart. Uważałam, że chcesz, żebym uległa twojemu urokowi, a potem zostawiłbyś mnie samą. Po prostu nie znałam twoich prawdziwych intencji. I nadal się trochę obawiam. Nie wiem, czy robisz to na poważnie, czy dla upokorzenia mnie. - przez cały czas nie patrzyłam na niego, ale teraz spojrzałam mu prosto w oczy.

H: Ja… To nie jest żart. Naprawdę coś do ciebie czuję. To nie jest jakaś chora akcja poderwania cię i rzucenia. Nie wiedziałem, że tak to odbierasz.

J: A jak miałam to odbierać? Przez dwa lata mnie wyzywałeś, a teraz.. Z resztą, mówiłam ci to już, prawda?

H: Tak, mówiłaś. – uśmiechnął się. – No więc ja także ci to tłumaczyłem. Mogę ci obiecać, że nie zostawię cię dla zabawy.

J: Dziękuje. – moje kąciki ust uniosły się do góry.

H: To co teraz?

J: Jak co? Zobaczymy, jak się wszystko ułoży. Nie będziemy robić nic na siłę. Nie byliśmy jeszcze na randce. – zaśmiałam się.

H: Racja. Jak wrócimy do Londynu, od razu zabieram cię na romantyczna randkę.

J: Już się nie mogę doczekać.

Harry przybliżył się do mnie i musnął moje usta swoimi.

J: Dobranoc.

H: Dobranoc.

Rozeszliśmy się do swoich pokoi. Zrzuciłam z siebie sukienkę i położyłam się do łóżka. Tak, to była cudowna wycieczka. Nie tylko zobaczyłam piękne miasto, bawiłam się na świetnej imprezie. Poznałam od nowa chłopaka, który wydawał mi się być kimś zupełnie innym. Teraz już wiem, że nie można oceniać ludzi po pozorach. Zanim znowu nawrzucam komuś w twarz, dwa razy się zastanowię. Na pierwszy rzut oka niemiła osoba, może okazać się miłością życia. Tak chyba stało się w moim przypadku. Chyba znalazłam miłość mojego życia.   


*THE END*
 
 

czwartek, 13 lutego 2014

Harry - imagin 17

On tylko się uśmiechnął i poprosił kelnera o kolejkę szotów. Wypiliśmy po kieliszku wódki, potem po jeszcze jednym. Czułam jak fala gorącej cieczy rozlewa się po całym moim ciele. Nie byłam jeszcze pijana. Harry chyba też nie.

***

H: Okey, możemy iść tańczyć.

Wesoło się uśmiechnęłam i ruszyłam w stronę parkietu. Chłopak podążył za mną. Po chwili skakaliśmy w rytm szybkiej muzyki. Reszta chłopców oczywiście dołączyła do nas. Przetańczyliśmy kilka długich piosenek. Byłam zmęczona, miałam ciężki oddech. W powietrzu unosił się zapach potu i alkoholu. Typowa impreza. Nagle usłyszałam dźwięk wolnej muzyki. Połowa osób zeszła z parkietu. Chciałam zrobić to samu, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń oplatającą mój nadgarstek. Obróciłam się gwałtownie i zobaczyłam znajomą mi już dobrze twarz w ramie gęstych loków. Harry uśmiechnął się i przybliżył mnie nieco do siebie.

H: Zatańczysz piękna?

Skinęłam głową i założyłam mu ręce na kark. On natomiast położył delikatnie swoje dłonie na mojej talii. Zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki. Najpierw patrzyłam na swoje nogi, żeby przypadkiem nie podeptać butów chłopaka. Po chwili spojrzałam na jego twarz. Wpatrywał się w moje oczy z wielką pasją. Uśmiechnęłam się, a on jakby obudził się z transu. Odwzajemnił uśmiech i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Swoim ciałem dotykałam już jego odzianego jedynie w koszulę torsu. Wtuliłam w niego twarz, a on cicho zachichotał. Tańczyliśmy tak całą piosenkę. Ostatnie nuty ucichły i DJ zaczął ogłaszać jakiś konkurs. Odsunęłam się od Harry’ego i podziękowałam mu za taniec uśmiechem.

J: Idę do łazienki.

Skinął głową na znak zrozumienia, a ja ruszyłam w stronę toalety. Przeciskałam się przez tłum ludzi. Nagle ktoś zagrodził mi drogę. Spojrzałam na jego twarz, żeby móc go rozpoznać. Czy to nie jest… Bradley?

B: Cześć Alex! Nie spodziewałem się tu ciebie.

J: Hm, to samo mogłabym powiedzieć o tobie. Co ty tu robisz?

B: Jak to co? Bawię się. I widzę, że ty też. – zlustrował mnie wzrokiem z uśmieszkiem.

J: Tak. Idę do kibla.

B: No weź, nie bądź taka! Może chociaż coś wypijemy? – powiedział uśmiechnięty.

J: No dobra. Ale jak się zesikam to będzie twoja wina. – zaśmiałam się.

B: Okey, biorę na siebie całą odpowiedzialność! – uniósł w górę dwa palce na znak przysięgi.

Oboje się zaśmialiśmy i ruszyliśmy w stronę baru. Usiadłam na wysokim stołku, a chłopak zajął miejsce tuż obok mnie. Gestem ręki zawołał kelnera i zamówiliśmy po drinku. Po chwili dostaliśmy zamówiony alkohol i powoli zaczęłam sączyć chłodny trunek.

B: No więc, powiedz mi jak do cholery wymknęłaś się z hotelu? – uśmiech nie znikał mu z twarzy.

J: Po prostu. Wyszliśmy po ciszy nocnej. Nic trudnego. Nie wiem dlaczego nie strzegą wyjścia…

B: Wyszliśmy? Czyli nie jesteś tu sama?

J: Oszalałeś? Jestem z przyjaciółką i kolegami.

B: Kolegami… Tymi co właśnie tu idą? – wskazał ruchem głowy w stronę zbliżającej się grupki znajomych mi chłopaków.

J: Tak, właśnie z nimi.

Chłopcy zbliżyli się do nas i zmierzyli Brad’a wzrokiem. On popatrzył na nich i powtórzył ich ruchy. Chyba nie przypadli sobie do gustu.

Liam: Możemy się przysiąść?

J: Pewnie. Kolejka?

Louis: Alex, czemu ty nie jesteś jeszcze chociażby wstawiona? Tyle dzisiaj wypiłaś, że powinnaś leżeć pod którymś stołem!

J: Oj przestań, po prostu macie słabą głowę i porównujecie mnie do siebie. – uśmiechnęłam się.

Niall: Ej, my dzisiaj naprawdę mało wypiliśmy! Widzisz, wszyscy jesteśmy prawie trzeźwi!

No fakt, pijani to oni nie byli. A więc pora to zmienić. Zamówiliśmy kolejkę szotów i wypiliśmy w mgnieniu oka. Potem poszła jeszcze jedna kolejka. Chłopcy przysiedli na stołkach, ażeby przypadkiem nie stracić równowagi. Zaśmiałam się cicho i popatrzyłam na Hazze. Siedział krzesło ode mnie i patrzył na mnie oparty na łokciu o ladę. Chyba nie podoba mu się zbytnio, że siedziałam tu z Bradley’em. Serio, jest aż taki zazdrosny? Przecież się nawet nie całowaliśmy ani nic z tych rzeczy. A on uaża jakbym była… jego własnością? No coś w tym stylu… Prawie. Chyba alkohol zaczyna powoli działać na mój organizm. Zeskoczyłam ze stołka i postanowiłam pójść w końcu do tego kibla. Zaraz na serio nie wytrzymam i będzie problem. Ruszyłam w stronę toalet i tym razem bez żadnych przeszkód dotarłam. Spełniłam swoją potrzebę i od razu mi ulżyło. Podeszłam do zlewu i umyłam ręce zimną wodą. Chciałam ochlapać także twarz, ale w porę przypomniałam sobie, że mam na sobie makijaż. Niestety, będę musiał obejść się bez tego. Wyciągnęłam z torebki tusz do rzęs i przejechałam nim po rzęsach, aby poprawić nieco efekt. Chowając kosmetyk natrafiłam na paczkę papierosów. Ach, jak dawno nie paliłam. Chyba już pora. Wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę wyjścia na taras. Znaczy się taki jakby taras. Takie coś przed klubem. Nieważne… Poczułam chłód okalający moje ciało. Wzdrygnęłam się, ale po chwili przyzwyczaiłam się do zmiany temperatury. Wyjęłam z paczki papierosa i zapaliłam. Dym rozszedł się przyjemnie po moich płucach. Wypuściłam powietrze i zaczęłam rozmyślać. Chyba wiadomo o czym. A raczej o kim. Nagle usłyszałam kroki za sobą. Nie odwróciłam się, bo przypomniałam sobie, że tu kręci się wielu ludzi. Przecież jestem na imprezie, a nie na bezludnej wyspie.

___________________________________________________________
 
Jeszcze tylko jeden, ostatni rozdział! Dodam go jutro, już połowę napisałam ;) Także tego... Miłego czytania i oczekiwania ;-)

środa, 12 lutego 2014

Harry - imagin 16


 Już chciałam odejść do baru, gdy nagle Zayn złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Zdziwiłam się trochę, ale założyłam mu ręce na ramiona i zaczęliśmy kołysać się w rytm powolnej piosenki.
***

Zayn: Chcę pogadać.

J: No zauważyłam. Mów. – uśmiechnęłam się zachęcając chłopaka do kontynuacji.

Z: Chodzi o Harry’ego. Ty to widzisz, prawda?

J: Co widzę? – zapytałam zdziwiona.

Z: To, że mu się cholernie podobasz. – nie byłam w stanie nic odpowiedzieć, więc tylko otworzyłam lekko usta ze zdziwienia. – Tak, on za tobą szaleje. Myśli, że go nienawidzisz, więc nic w tym kierunku nie robi. Ale wydaję mi się, że on też nie jest ci obojętny.

J: Czekaj Zayn. Chyba ci się coś pomyliło. Niby skąd to wiesz?

Z: Skąd? Jestem jego przyjacielem. Znam go od kilku ładnych lat i widzę po nim, kiedy jest zakochany. Wiesz jak on patrzy na chłopaków, którzy cię podrywają? Pamiętasz tego kolesia ze stołówki? Harry wieczorem chciał mu najebać. W porę go powstrzymałem.

J: Co? Ale za co? Przecież on mu nic nie zrobił. – byłam zdezorientowana.

Z: Tak, jemu nic. Patrzył się na ciebie i to mu już wystarczyło. Chciał go tylko ostrzec, że… No że podobasz się też jemu. A Bradley nie ma prawa na ciebie patrzeć. Tego nie ogarniesz, męskie rozumowanie…

J: Tak, wiem. Ale… Nie, to niemożliwe.

Z: Chcesz się przekonać?

J: Jak?

Po tych słowach Zayn obrócił mnie tak, że stałam tyłem do Harry’ego. Nagle jego ręce zjechały z mojej talii i powędrowały prosto do pośladków.

J: Co ty robisz? – powiedziałam z oburzeniem.

Z: Poczekaj. Zaraz zobaczysz.

Poczułam mocne ściśnięcie na mojej dolnej części ciała, na co lekko podskoczyłam. Zayn jednak nie zaprzestał swoich działań i dalej trzymał obie dłonie na moich pośladkach. Tanecznych krokiem obróciliśmy się i dopiero teraz zobaczyłam minę Harry’ego. Już nie był uśmiechnięty. Jego oczy były lekko przymrużone, a dłonie ściśnięte w pięści. Patrzył się na nas wzrokiem pełnym złości i goryczy. Dopiero teraz zauważyłam, jak cholernie jest o mnie zazdrosny. Jest zazdrosny o każdy dotyk, każde spojrzenie. Pochyliłam się do mulata i zaczęłam szeptać mu do ucha.

J: Teraz rozumiem.

Odsunęłam się od niego, a on zdjął swoje ręce z mojego tyłka. Uśmiechnął się do mnie i lekko ukłonił robiąc dziwny gest ręką.

J: Dziękuje Zayn. Ale co ja mam teraz zrobić?

Z: Nic. Po prostu go nie odtrącaj. No i jeszcze mogłabyś nie przypominać mu ciągle jakim to on jest idiotą.

Oboje się zaśmialiśmy i wróciliśmy na miejsca koło baru. Harry zmierzył Mulata gniewnym wzrokiem. Zajęłam miejsce bliżej Harry’ego, oddzielając go tym samym od Zayn’a. Lepiej, żeby nie pobił tu swojego przyjaciela, prawda? Za chwilę Liam zawołał Zayn’a, więc ten ruszył dalej tańczyć. Zostałam przy barze sam na sam z Harry’m.

H: Nie idziesz tańczyć? – zapytał bez emocji.

J: Nie. Wolę zostać z tobą. – spojrzałam na niego. Jego twarz jakby się rozpromieniła.

H: Naprawdę? Dziwne. Chcesz się czegoś napić?

J: Tak, może Cosmopolitan. Dlaczego dziwne? – chłopak zamówił dla nas dwa drinki.

H: Jak to dlaczego? Przecież mnie nienawidzisz. A poza tym jest tu pełno fajnych facetów, którzy tylko czekają, żeby cię przelecieć. – jego twarz znowu spochmurniała.

J: Nie mów tak. Myślisz, że jestem jakąś dziwką? Że lecę do łóżka z każdym facetem, który jest dla mnie miły? Grubo się mylisz Harry.

H: Nie, ja tak nie myślę. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.

J: Okey, nie kłóćmy się. A poza tym nie nienawidzę cię.

H: O, coś się zmieniło od ostatniej godziny?

J: Styles, przestań! Próbuję być dla ciebie miła, więc mnie już nie wkurwiaj.

H: Próbujesz być miła? A to dlaczego? – jego twarz przedstawiała zdziwienie.

J: Właśnie nie wiem. Jakbym nic do ciebie nie czuła, to pewnie by mi to zwisało i dyndało. – Harry zaśmiał się po moich słowach. – Co cię tak śmieszy? Dyndało? Tak, dyndało by mi.

Sama zaczęłam się śmiać. Faktycznie to trochę zabawne słowo.

H: Czekaj… Czy ty właśnie powiedziałaś, że coś do mnie czujesz?

J: Nie, tego dosłownie nie powiedziałam. Po prostu jak na ciebie patrzę, to… To nie czuję tego samego co przy innych chłopakach. Coś mnie od ciebie odpycha, a zarazem przyciąga. Nie wiem. Przepraszam Harry, nie wiem co się ze mną dzieje… - schowałam twarz w dłoniach.

Serio nie wiedziałam co mam myśleć. Przecież wiem, że Harry musi coś do mnie czuć. Widziałam, jaki jest o mnie zazdrosny. Ale ja nie wiem czy potrafiłabym odwzajemnić jego uczucie. Nawet nie wiem czy to jest uczucie, może po prostu podoba mu się moja dupa? Kurwa, nie wiem! Nic nie wiem!

H: Ja… Nie wiem co mam powiedzieć. A uwierz mi, jest to dla mnie bardzo rzadkie. Nigdy nie czułem czegoś więcej do jakiejkolwiek dziewczyny. Ale jak patrzę na ciebie, to jestem przepełniony takim dziwnym uczuciem, że nawet nie potrafię go opisać. Hej, uśmiechnij się.

Mówiąc ostatnie słowa złapał mnie delikatnie za podbródek i uniósł głowę do góry tak, że teraz patrzyłam mu prosto w oczy.

J: Może po prostu coś wypijemy?

On tylko się uśmiechnął i poprosił kelnera o kolejkę szotów. Wypiliśmy po kieliszku wódki, potem po jeszcze jednym. Czułam jak fala gorącej cieczy rozlewa się po całym moim ciele. Nie byłam jeszcze pijana. Harry chyba też nie.