piątek, 31 stycznia 2014

Harry - imagin 3

...
M: Okey, my już się zbieramy. Zamknij zaraz drzwi i nikogo nie wpuszczaj!
J: Spoko, nie mam dwunastu lat…
M: Ale czasami tak się zachowujesz.


Potem walnęłam tylko jakąś głupią minę i poszłam na górę. Posiedziałam chwilę w pokoju i pouczyłam się na poniedziałkowy sprawdzian z historii. Nudy. Otworzyłam szafkę. Kurwa, nie ma fajek. Muszę lecieć do sklepu. Zarzuciłam na siebie jakąś bluzę i wyszłam z domu. Stojąc w sklepie przed ladą zaczęłam się zastanawiać, czy zamknęłam dom… Dobra, nie ważne. Kupiłam paczkę papierosów i ruszyłam w stronę domu. Po drodze spotkałam jeszcze jakiegoś kolesia ze szkoły. Pytał się kiedy sprawdzian z historii. Ależ się zdziwił jak powiedziałam, że w poniedziałek. Ok., wlazłam do domu. A jednak go nie zamknęłam. Sprawdziłam wszystkie pokoje, czy przypadkiem nikt się nie włamał. Pusto. Ale zawsze warto być przezornym. Włączyłam laptopa i usiadłam na kanapie w salonie. Weszłam na Twittera, Facebooka i jakieś inne głupie stronki. Na fejsie jak zwykle nic nowego, jakieś puste laski powrzucały swoje słit fotki. Na TT też nieciekawie. Tylko ten cały Niall dodał zdjęcie z żarciem. Ja pierdole, co za geniusz. Zamknęłam laptopa i poszłam do siebie. W międzyczasie zrobiło się już ciemno. Och, muszę zrobić trochę brzuszków. Dobra, zrobiłam ze sto, bo więcej mi się nie chciało. Jutro sobie pójdę na siłownię, to nadrobię… Otworzyłam okno i szybko wyskoczyłam na dach. No, w końcu spokój. Wyjęłam paczkę papierosów z kieszeni i zapaliłam jednego. Stałam oparta plecami o ścianę domu, jak zwykle z resztą. Powoli zaciągałam się dymem. To moje wieczorne wychodzenie tutaj jest już chyba uzależnieniem, co nie? Chyba powinnam przestać palić. Nie, nie powinnam. Co mam innego do roboty po nocach? Przecież spać nie będę…

- Jeszcze nie śpisz Mała?

Coo? Ja pierdole,  nie mogę mieć chwili spokoju?! No tak, kurwa. Styles.

J: Czego chcesz? Nie powinieneś być na imprezie? – zapytałam już wkurwiona.

H: Nie poszedłem. Nie chce mi się. A ty czemu nie poszłaś?

J: Żartujesz sobie? Ja na imprezie u Amber? Dobre…

H: A czemu nie? Nie lubisz imprez?

J: Nie, nie o to chodzi. Lubię, ale nie w takim towarzystwie. A z resztą. Co cie to obchodzi?

H: Tak pytam. A co, nie mogę?

J: Nie, nie możesz. No i co? Będziesz tak stał, czy sobie pójdziesz?

H: Czy ty mi rozkazujesz panno Roughter? – zapytał z niedowierzaniem.

J: Tak, panie Styles. Proszę stąd szanownie wypierdalać. – kurwa, nie może już sobie iść?

H: O nie. Ja też mam prawo tu być. Więc sorry Maleńka, ale zapalę sobie teraz papierosa, a ty mi nic nie możesz zrobić. – zaśmiał się pod nosem.

Ależ z niego chuj. Dobra, niech sobie pali. Co mnie to? Podeszłam bliżej krawędzi dachu, żeby go nie widzieć. Kontynuowałam swojego papierosa. Na szczęście się nie odzywał. Chyba się na mnie gapił, bo czułam na sobie jego wzrok. Ja pierdole, niech się ode mnie odwali. On jest jakiś zjebany. Zgasiłam fajkę na dachówce, odwróciłam się. Harry stał obok mojego okna oparty o ścianę i kończył palić papierosa. Popatrzyłam na niego z odrazą i szybko ruszyłam w jego stronę. A w sumie to w stronę mojego okna. Już chciałam podnieść nogę, żeby wejść do środka, gdy nagle usłyszałam głos tego gnojka.

H: A mnie nie zaprosisz? – ha, chyba sobie żartuje.

J: Odbiło ci?

H: Nie, po prostu tak chyba wypada.

J: Yhm. A co niby będę z tego miała? – zapytałam podejrzliwie patrząc mu w oczy.

H: Pomyślmy… Jak mnie zaprosisz, to się od ciebie odczepie.
J: No dobra. Ale tylko na chwilę. I nic sobie nie wyobrażaj kutasie.

H: Ach, jednak musiałaś mi pojechać… Suczko.

Uśmiechnęłam się do niego sztucznie i wgramoliłam się przez okno. W końcu wrócił chamski Styles. Czemu ja go w ogóle tu wpuściłam? Dobra, kurwa raz się żyję. Usiadłam na łóżku a on stał dalej przy oknie, tylko że już w środku pokoju. Czaicie no nie? No.

J: Co chcesz robić?

H: Nie wiem. Może po prostu pogadamy? – jakiś dziwny jest.

J: No Okey. To zaczynaj. – usiadł koło mnie, a ja odsunęłam się na bezpieczną odległość.

H: No więc. Czemu jesteś dla mnie taka niemiła?

J: A czemu ty jesteś dla mnie taki niemiły? – odpowiedziałam mu tym samym pytaniem. A co.

H: Aha. Ale ja się teraz staram, a ty dalej taka naburmuszona.

J: Co? A czemu mam z tobą rozmawiać normalnie? W szkole wyzywasz mnie od dziwek, śmiejesz się ze mnie z tymi swoimi… no wiesz z kim. A teraz przychodzisz tu do mnie i mam być nagle dla ciebie miła? Bo ty się starasz? W ogóle to po co się starasz? O co ci chodzi? Kurwa, chcesz mnie w jakiś sposób poniżyć czy jak? Nie wiem, może chcesz mnie zgwałcić?

H: Co?! Nie, nie chcę cię zgwałcić. Skąd ten pomysł?

J: Wyglądasz jakbyś był jakiś niewyżyty seksualnie. Ale mniejsza o to. No więc? O co ci właściwie chodzi?

H: No po prostu wydajesz się być fajna.  To takie złe, że chcę cię lepiej poznać?

J: Jakby to powiedział kto inny, to bym uwierzyła. Ale ty, Harry? Masz setki dziewczyn do wyboru, z którymi możesz sobie pogadać, a ty wybierasz mnie. Z tobą musi być coś nie tak. Przecież ciągle cię wyzywam od kutasów. – uśmiechnęłam się pod nosem, ale szybko skarciłam się w myślach. Teraz muszę być poważna.

H: No tak… Ale… Nie, dobra, nie ważne. Po prostu myślałem…

J: Nie, chyba nie myślałeś. Wiem, że nie robisz tego ot tak. Musi być coś na rzeczy, a ja nie chcę się w to mieszać.

H: Oglądamy film?

J: Co?? – ja pierdole.

H: No film. Oglądamy? – spytał skonsternowany.

J: Aha… Film. Wszystko okey?

H: No, a czemu nie? Filmów nie oglądasz?

J: Nie no, oglądam. Dobraa.. to chodź… - umm… to było… dziwne?

Poprowadziłam go na dół do salonu. Kazałam mu usiąść na kanapie i wybrać jakiś film. Sama poszłam do kuchni, wzięłam coś do picia, jakieś orzeszki itp. Ale wypalił z tym filmem. Jakiś debil . Czekajcie… Czy właśnie w tym momencie u mnie w domu siedzi Harry Styles, członek zespołu, którego nie znoszę i zarazem koleś, którego nienawidzę od początku szkoły? Tak, to jest jakieś pojebane. Wzięłam żarcie i poszłam do salonu. Harry już włączył jakiś film.

J: Co to za film?

H: Nie wiem. Na płycie było napisane: „Horror, 18+, nie oglądać! „

J: Ach tak. Wybrałeś ten najgorszy. Jeszcze go nie oglądałam. Ale czy ty nie rozumiesz zwrotu: „Nie oglądać!” ?

H: No nie do końca. Ale może być fajnie.

J: Co? Dobra cicho.

Kurwa. Serio go nie ogarniam. Po 20 minutach zaczęło się robić strasznie. Dziewczyna była sama w domu, słyszała jakieś głosy. Okazało się, że jest tam jakiś psychol i na nią poluje. Kto to wymyślił?! Nagle złapał ją od tyłu, a ja podskoczyłam wystraszona.

H: Boisz się? Możesz się do mnie przytulić jak chcesz. – ta, kurwa, jeszcze tego brakowało.

J: Nie, dzięki. Jakoś sobie poradzę.

H: Jak chcesz… - powiedział z zawodem w głosie.

Po chwili była znowu jakaś straszna scena, więc schowałam twarz w dłoniach. On się nie boi? Kurwa. Nagle zachciało mi się spać. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Obudziłam się rano. Bolały mnie plecy. Co? Zasnęłam na kanapie. Coo?! Koło mnie śpi Harry. Kurwa, kurwa, kurwa! Spojrzałam na telefon. Jedna nowa wiadomość:

„Będziemy o 9.00 . Mama”

Która godzina? 8.55 ?!?! Jak rodzice zobaczą tu jakiegoś chłopaka to mnie zabiją!

J: Harry! Wstawaj! – krzyczałam mu do ucha.

Chłopak leniwie otworzył oczy i przetarł je dłońmi.

H: Co? Co ja tu…. Acha. Tak. Nie chce mi się. Idę spać.

J: Kurwa, Styles wstawaj! Zaraz będą tu moi rodzice! Już na górę! – złapałam go za przedramię i zwlokłam z łóżka. Fu, dotykam go.

J: No dawaj, rusz się!

H: Dobra, dobra, już idę. Ale nie wiem o co ci chodzi. – zatrzymałam się na schodku i odwróciłam się w jego stronę.

J: Wytłumaczę ci to. Za 3 minuty będą tu moi rodzice. Jak cię tu zobaczą, to będę miała przejebane do końca życia. Mój tata delikatnie mówiąc tak ci wjebie, że nie wstaniesz, a mama wpadnie w histerię, że spałam z chłopakiem. Więc wypierdalaj na górę i idź do siebie!

H: O, spaliśmy ze sobą. Cudownie.

J: Co? Jakie cudownie? Zasnęliśmy przy filmie. Ruszaj dupsko i na górę! -  byłam ‘trochę’ wkurzona.

W końcu się zmobilizował i ruszył po schodach. Po chwili już wypychałam go za okno. Ok. Już go tu nie ma. Usłyszałam otwieranie drzwi wejściowych. Rodzice. Na szczęście zdążyłam. Co to w ogóle miało być? Styles u mnie spał. Kurwa, będę miała zrytą psychikę do końca życia.
J: Cześć wam!
M: Cześć. Czy ty masz na sobie to samo ubranie co wczoraj? – spytała mama podejrzliwie.
J: Yym.. Nie, wydaje ci się. – no przecież w tym spałam!
M: Może. Nie było problemów?
J: Nie, no co ty. Idę się umyć.
Zajebiście. Największe kłamstwo świata. Serio, idę się umyć, bo przed chwilą dotknęłam Harry’ego. Pobiegłam na górę i wzięłam szybką kąpiel. Uff, teraz czuję się czysta. Przez resztę dnia nie zdarzyło się nic niezwykłego. Trochę pobiegałam, poszłam na siłownię. Uczyłam się na test z historii… Teraz jest 2.00 w nocy. Wyjęłam z szafki nocnej papierosy i wyszłam na dach. Zapaliłam jednego. Czekajcie… coś tu się zmieniło… Ach tak! Nie ma Styles’a ! Faktycznie, dzisiaj pojechał do siebie. Na szczęście. W sumie mógłby zachorować i nie przyjść jutro do szkoły. Ale to tylko takie moje marzenia… Potem poczytałam sobie jeszcze jakąś książkę i przygotowałam ubrania na jutro. Jest 3.30. Dobra, idę spać.
 

________________________________________________________
 
No. Ten mi się chyba bardziej podoba. Następny rozdział już napisany, może jutro dodam. A że jutro zaczynają się u mnie ferie, to będę miała dużo czasu na pisanie! A uwierzcie, że jak ja się zabieram za pisanie o 18.00, to przed 2.00 w nocy nie skończę... I tak powstają 3 rozdziały jednego imaga, 5 pojedynczych i jeszcze jakieś kilka kolejnych. Tak to bywa. Narka biczys ! :D

Harry - imagin 2

No hej ;) Wstawiam drugą część imagina z Harry'm .
Klaudia14 (http://imaginy-o-jednokierunkowych.blogspot.com/)  Dzięki za bardzo miłe komentarze, serioo ;D !! Aż mi się pisać zachciało.
A teraz wstawiam taką trochę nudną część, ale pisałam ją już dość dawno temu i była wtedy chyba 3.00 w nocy.. Więc wiecie. No ale mam już napisane dużo więcej, więc niedługo wstawię ;-D
 
***
7.00 rano. No to wstaję. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, pomalowałam rzęsy. Ubrałam się w jasne jeansy i białą bluzkę z jakimiś napisami. Włosy spięłam w luźnego koka. Nie chce mi się ich rozczesywać- za dużo roboty, a ja jestem mega głodna. Zeszłam na dół. Moi rodzice i młodszy brat (Carl) jeszcze spali, więc zrobiłam sobie omleta i herbatę. Im nie robię, bo sobie nie zasłużyli. Zjadłam śniadanko i poszłam na górę. Czas  na poranne bieganie. Stanęłam tyłem do okna, przed szafą. Wyjęłam z niej szare legginsy i granatową bluzę. Ściągnęłam z siebie bluzkę, założyłam stanik i bluzę. Potem legginsy. Odwróciłam się, aby wziąć telefon z biurka. Spojrzałam przez okno. Harry. Kurwa, ile on tam już stoi?! Na jego twarzy dostrzegłam uśmieszek. Ja pierdole, od rana się już zaczyna… Spojrzałam na niego z grymasem, ale po chwili odwróciłam wzrok. Zbiegłam po schodach i wyszłam na zewnątrz. Było trochę chłodno, ale można wytrzymać. Zaczęłam biec swoją codzienną trasą. Zajmowało mi to około pół godziny. Gdy wróciłam do domu, moja mama od razu mnie zaczepiła:

M: Alex, mam do ciebie sprawę.

J: Nie, nie zrobię wam śniadania!

M: Nie o to chodzi! Chociaż mogłaś nam zrobić jak robiłaś sobie… Nie ważne. Pani Helen prosiła cię żebyś zrobiła jej zakupy. Idź do niej, to da ci listę zakupów. Tylko się pospiesz!

J: Och, no dobra. Ale muszę wziąć prysznic. Już lecę.

Wbiegłam na górę i wzięłam prysznic, bo byłam trochę spocona po bieganiu. Szczerze mówią dosyć często się kąpie… Przebrałam się w obcisłe jeansy i luźną, błękitną bluzkę. Włosy rozpuściłam i uczesałam. Dobra, mogę iść. Wyczłapałam się z domu i poszłam do pani Babci. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili otworzył mi wysoki brunet z kręconymi włosami. Kurwa, znowu on.

J: Przyszłam do twojej babci.

H: Ach, już myślałem, że do mnie. Poczekaj już ją wołam. – odwrócił się i zniknął gdzieś za drzwiami.

Po chwili na korytarzu pojawiła się miła, starsza pani.

J: Dzień dobry pani Helen. – przywitałam się.

B: Och, dzień dobry Alex. Proszę, tu masz listę. – podała mi małą karteczkę. – Trochę tego jest. Może Harry ci pomoże? On i tak nie ma nic do roboty. Prawda, kochany?

H: Tak, oczywiście babciu…

Babciu. Z jego ust to brzmiało naprawdę dziwnie. Zwykle wypływały stamtąd jakieś obelgi i przekleństwa. Ale kurwa, po co mi on tam?!

B: No, to lećcie już! Jak kupicie co trzeba, to upiekę wam pyszne ciasto! – czy ta pani próbuje mnie właśnie przekupić? Udało jej się…

J: Tak, już idziemy. Chociaż sama też bym sobie poradziła. – powiedziałam wykrzywiając się w stronę Harry’ego.

B: Oj, nie marudź. Przyda ci się silny chłopak do noszenia zakupów. – taa, on na pewno jest bardzo silny. Założę się, że mam większy kaloryfer od niego.

H: No właśnie Alex, przydam ci się. – po co on się uśmiecha? Kurwa, o co mu chodzi?

Wyszliśmy z domu pani Helen i ruszyliśmy w stronę mojego podjazdu. Mam auto, ale staram się nim nie jeździć. Wolę biegać. Wyjęłam kluczyki z kieszeni i otworzyłam samochód automatycznym pilotem. Wsiadłam na miejsce kierowcy, a po chwili na miejscu obok usiadł Harry. Będę musiała odkazić siedzenia.

H: Fajna bryka.

J: Przestań.

H: Co?

J: Jak co? No przestań się tak zachowywać! Jeszcze kilka godzin z tobą i pomyślę, że jesteś miły! A tego chyba nie chcemy, prawda?

H: O co ci chodzi? Ja przecież jestem miły. Gorzej z tobą…

J: Yhym, tak. Jesteś tak miły, że jak mnie widzisz to wyzywasz mnie od szmat. A ja jestem miła tylko dla wybranych. A ty do nich nie należysz.

H: Ja cię wyzywam, bo ty zaczynasz. Nie mogę pozwolić, żeby dziewczyna mnie poniżała! – powiedział z wyrzutem.

J: Ach, przepraszam, zapomniałam, że masz honor. Kurwa, Styles, wiesz jakim jesteś chujem?

H: Widzisz Alex? Sama zaczynasz! Tak, mam swój honor. Nie wiem, dlaczego masz do mnie takie uprzedzenia.

J: Może dlatego, że nie jestem jak inne dziewczyny, które za tobą szaleją? Nie wiem, co one w tobie widzą.

H: To znaczy, że ci się nie podobam?

J: Coo?!! O czym ty w ogóle mówisz? Jakiś żart? Ja pierdole, co ty masz pod tą swoją kopułką?!

H: No co, przecież jestem przystojny. Mam ładne włosy, oczy, fajnie się ubieram..

J: No właśnie. Widzisz? O sobie potrafisz powiedzieć, że jesteś piękny, przystojny, uroczy. A powiedziałeś tak kiedyś do swojej dziewczyny?

H: Ym… Nie. Nie miałem dziewczyny. – o kurwa, teraz to chyba mam zawał.

J: Coooo?? Chyba sobie żartujesz?! Co chwila się z jakąś całujesz i nie byłeś nigdy w związku?!

H: Właśnie o to chodzi. Podobają mi się wszystkie dziewczyny, ale nie znalazłem jeszcze tej jedynej. Całowałem się i spałem z wieloma, ale to nic nie znaczyło. Nic więcej, tylko przyjemność. Żadnego uczucia. Wiesz, ja nie jestem taki jak ci się wydaję. Gdybyś poznała mnie bliżej…

J: Nie. – przerwałam mu nagle. – Nie chcę cię poznawać bliżej. Ty i twoi kolesie z zespołu jesteście tacy sami.

H: Ale… Kurwa, Alex, ktoś cię kiedyś skrzywdził, czy jak?! – wydarł się nagle.

J: Przestań! Nie rozmawiam z tobą.

I cisza. W końcu. Tak zranił mnie taki jeden dupek, ale czemu niby miałabym o tym odpowiadać takiemu popierdoleńcowi jak Harry?! Na szczęście dojechaliśmy do supermarketu. Wysiadłam z auta i ruszyłam w stronę wejścia. Gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwi Harry’ego, zamknęłam drzwi pilotem nie odwracając się przy tym. Wzięłam koszyk i wyjęłam listę z kieszeni spodni. Jajka, mleko, mąka, cukier… Dobra, Okey. Pakowałam produkty do koszyka, a Styles tylko snuł się za mną. Nagle przede mną pojawił się chłopak. A, to jeden z tego gównianego zespołu.. Tomlinson. Debil.

Louis: O, siema Harry! Z kim ja cię tu widzę? Panna Roughter? – za chwilę zza półek wyłoniła się reszta chłopaków. Ja pierdole, co za pedały.

J: Zamknij się Tomlinson. – odcięłam się, wyminęłam tego fagasa i ruszyłam dalej.

Harry stanął przy kolegach. Przypadkiem usłyszałam ich rozmowę. Na serio przypadkiem, bo akurat wybierałam jogurty.

Zayn: Co Hazz, znalazłeś sobie dziewczynę? Czy tylko chcesz ją przelecieć?

Liam: Tą sukę? Ha ha, nie sądzę. Co nie Styles?

H: Zamknijcie się! Robimy zakupy dla mojej babci. Ona mi się nawet nie podoba.

Niall: No przestań, niezła jest! Może cię w końcu doprowadzi do porządku, bo widzę, że ma więcej rozumu w głowie niż ty. – dobrze Blondyn gada.

H: Kurwa, Nialler zamknij mordę! Jest ładna, ale i tak mnie nie lubi. – coo? Czy on właśnie o mnie powiedział, że jestem ładna? Myślałam, że myśli tak tylko o sobie.. I fakt, nie lubię go.

Louis: Ciebie nie lubi? Ciebie lubi każda dziewczyna! Jak to możliwe??

H: Widocznie nie każda. Ona jest taka szczera… Wiecie jak mi wygarnia? Aż czasami nie wiem co mam jej odpowiedzieć. – no kurde, o to chodzi!

Zayn: Czyżby cię zawstydzała?

H: Nie, no co ty…

Potem już nic nie słyszałam bo przeszłam do półki z pieczywem. Wzięłam chleb i bułki. Dziwna rozmowa. Harry wydawał się jakiś… inny? Dobra, nie ważne. Co on mnie obchodzi. Podeszłam do kasy. Po chwili wyciągnęłam sporą sumkę z mojego portfela i już chciałam płacić, gdy nagle ktoś złapał mnie za rękę.

H: Czekaj, ja zapłacę. Babcia dała mi pieniądze. – dobra, nie sprzeciwiam się, niech kutas płaci.

Chłopak zapłacił, a ja zapakowałam wszystko do reklamówek. Wzięłam dwie z nich, a on dwie pozostałe. Wyszliśmy ze sklepu i zapakowaliśmy wszystko do bagażnika. Pojechaliśmy do domu. Po drodze nikt się nie odzywał. Na szczęście. Zatrzymałam się na podjeździe i wyjęłam z bagażnika dwie torby. Harry wziął pozostałe i ruszył za mną do domu jego babci. Zapukałam do drzwi i po chwili pojawiła się w nich pani Helen.

B: O, już jesteście! Połóżcie zakupy na stole w kuchni. – tak też zrobiłam.

B: Alex, kochana siadaj. Zrobić ci herbatkę? Tu macie ciasteczka. Harry, siadaj tutaj. – ta, kurwa, może jeszcze koło mnie? A na herbatę nie mogę się nie zgodzić, bo pani Helen i tak mojej odmowy nie przyjmie. Cudowna kobieta.

B: No, i jak tam było na zakupach? Harry, wymęczyła cię trochę?

H: Tak babciu. Było… dobrze. – no zajebiście.

Coś tam jeszcze gadali, ale ja skupiłam się na tym, aby szybko wypić swoją herbatę. Po chwili kubek był już do połowy pusty. A może do połowy pełny? Whatever. Gadali coś jeszcze o zespole Harry’rgo, ale to już w ogóle mnie nie interesowało. Dokończyłam ciepły napój i wstałam od stołu.

J: Dziękuje za herbatę, pani Helen. Muszę już iść. – uśmiechnęłam się do niej.

B: Och, tylko nie mów mi, że znowu idziesz ćwiczyć, biegać, albo coś takiego. Wykończysz się dziecinko! – pani babcia chyba naprawdę się przejęła.

J: Nie, spokojnie, na trening idę dopiero za… godzinę. – no kurde, już 11.00 .

B: Jaki znowu trening? Czy ty trenujesz już wszystko?

J: Nie, nie wszystko. – uśmiechnęłam się. – Dzisiaj jeżdżę konno, więc to nic takiego.

B: Dobrze, ale uważaj na siebie kochana! – ona na serio traktuje mnie jak własną wnuczkę.

J: Dobrze, pani Helen. Do zobaczenia.

H: Na razie Alex!

J: Pa. – burknęłam. Po co on się w ogóle odzywa?

Poszłam do domu. W końcu. Dwie godziny z tym pojebem to zdecydowanie za dużo. Zjadłam mały obiad, przebrałam się w ciuchy do jazdy konnej i pobiegłam do auta. Do stadniny miałam ok. pół godziny jazdy autem, więc za dużo żeby iść z buta. Jazdy wam opisywać nie będę, bo było zajebiście jak zawsze. Jeżdżę od 10 lat. Nie mam własnego konia, bo nie mam na to czasu. Ciągła nauka i te sprawy. Gdy wróciłam, była już 16. Byłam wykończona, więc gdy tylko weszłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko. Po chwili zasnęłam. Dobra, obudziłam się po 10 minutach. No cóż, mój organizm nie potrzebuje dużo wypoczynku. Przebrałam się w czyste ciuchy, bo te śmierdziały stajnią. Co by tu porobić? Może zadzwonię do Jenny? A nie, ona jest u kuzynki. Dzisiaj jest impreza u Amber. Amber to taka laska, najpopularniejsza w szkole. Głupia blondyna i takie tam. Nie zaprosiła mnie, a nawet jakby to i tak bym nie poszła. Nie żebym nie lubiła imprez, bo je uwielbiam. Po prostu nie mam ochoty patrzeć na jej pomarańczową od fluidu twarz. No i na bank będzie tam całe One Direction. Więc tym bardziej bym nie poszła. Może chociaż dzisiaj będę miała w nocy spokój i będę mogła wyjść normalnie na dach, bo nie będzie tego zjebańca Styles’a. Jedyny pozytyw.

Mama: Alex! Wychodzimy z ojcem do cioci! Carl’a zabieramy ze sobą. Jedziesz też? – zbiegłam po schodach i stanęłam przed mamą.

Ja: Nie, zostanę w domu. A kiedy będziecie?

M: Wrócimy chyba nad ranem, bo po nocy nie będziemy jeździć.

J: Ach, no tak. Ciocia mieszka dość daleko. No okey, to się nie spieszcie.

M: Dobra, dobra. Tylko żadnych imprez!

J: Mamoo, przestań. Kiedy ostatnio zrobiłam w domu imprezę bez waszej wiedzy? – spytałam z grymasem.

M: Hmm… pomyślmy. Dwa tygodnie temu?

J: A, no tak. Dobra, to się nie liczy! – zaprzeczyłam, choć mama miała rację. Była gruba imprezka.

M: Okey, my już się zbieramy. Zamknij zaraz drzwi i nikogo nie wpuszczaj!

J: Spoko, nie mam dwunastu lat…

M: Ale czasami tak się zachowujesz.
 
***
 
Ochh, achh! Przed chwilą była premiera Midnight Memories! Kurwa, ale im zajebisty teledysk wyszedł ! ;D No. To idę.

 

niedziela, 12 stycznia 2014

Imagine - Zayn 1


Witam wszystkich! Dzisiaj urodziny Zayna, o czym dowiedziałam się wczoraj, więc nabazgrałam dla was krótkiego imagina o nim. Trochę bez sensu, ale pisałam go 10 minut, więc czego tu się spodziewać ;D Czemu ja zawsze robię takie długie wstępy? Następny będzie krótszy, obiecuje ;-)

 _________________________________________________________________________

Mamy rok 2014, 12 stycznia, Londyn. Dzisiaj niedziela- na szczęście. Jest godzina 11.00, a ja dopiero co zwlokłam się z łóżka. Zeszłam na dół po schodach. W kuchni siedzieli już moi rodzice i młodszy brat.

Mama: Cześć Alex, na stole masz kanapki i sok. My idziemy zawieźć Carla(mój brat) do babci, bo zaraz jedziemy do cioci Ann. Wrócimy późnym wieczorem, więc nie czekaj na nas.

Ja: Okey…

Tata: Tylko wiesz, żadnych imprez, chłopaków i tak dalej.

J: Tatoo.. Mam 18 lat, nie pozwalasz mi się spotykać z chłopakami?? – zapytałam z uśmieszkiem na twarzy.

T: Niestety już nie mogę ci zabronić. Tylko ostrzegam cię, że jak wrócimy, a tu będzie pełno ludzi i alkoholu, to będziesz miała przechlapane!

M: Alex, kochanie, jak przyjdzie do ciebie jakiś chłopak, to nie zapomnij o gumce, bo na dziecko jesteś jeszcze za młoda.

J: Mamo! – tak, moja mama jest dość szczera i prostolinijna.

Rodzice wyszli i zostałam sama w domu. Uwielbiam tu być sama. I wcale nie chodzi mi o sprowadzanie facetów. Jestem sama już od dłuższego czasu i mi z tym dobrze. Włączyłam radio na full. Leciała jakaś piosenka One Direction. Ja pierdole, żałośni są. Nie jestem ich fanką i chyba dlatego nie mam koleżanek. Wszystkie laski ganiają za nimi jak za jakimiś bogami, a to przecież zwykłe cioły. Podreptałam po schodach do swojego pokoju. Trzeba się jakoś ogarnąć. Weszłam do mojej prywatnej łazienki, którą tak ubóstwiałam. Umyłam twarz, pomalowałam rzęsy tuszem, delikatna kredka, trochę pudru i już. Włosy upięłam w luźnego koka. Mam długie, jasno brązowe włosy, które także kocham. Ogólnie nie mam jakichś kompleksów. Codziennie ćwiczę, więc nie martwię się o swoją figurę. Nie mam predyspozycji do tycia i mogę jeść praktycznie wszystko. Taa, jestem zajebista. Ubrałam się w czarne obcisłe rurki i białą bluzę z napisem ‘Forever YOUNG’. Wróciłam do pokoju. Otworzyłam szafkę i wyjęłam paczkę L&M-ów. Włożyłam do kieszeni i zeszłam na dół. Ubrałam kurtkę, trapery i wyszłam na dwór. Zamknęłam drzwi wejściowe na klucz i ruszyłam w stronę sklepu. Mieszkam w jednej z dzielnic Londynu. Nie jest tu zbyt kolorowo… Ani też wesoło. Kupiłam sobie Pepsi w puszce, ciastka i coś tam jeszcze to jedzenia. Wracając zapaliłam papierosa i szybko go wypaliłam. Byłam w klasie jedyną dziewczyną, która pali. Plastiki chyba się boją, że jak włożą fajkę do ust, to im się twarz stopi. W ogóle miałam w szkole jakichś lalusiów, pedałów i skurwysynków. I tych pięciu chłopaków w kolorowych rurkach i koszulkach opinających ich zacne kaloryfery (nawet ja mam od nich większy, o czym ja mówię?) . Chyba nie pasuję do tej szkoły. Nauczyciele uważają mnie za jakąś buntowniczkę i zdemoralizowaną gówniarę. Ja pierdole, nie moja wina, że po korytarzach budy turlają się tylko jakieś rozciapciane ciamajdy. Włożyłam klucz do zamku i przekręciłam. Na świeżym powietrzu czułam się jednak zdecydowanie lepiej. Była już 14.00, więc zjadłam sobie jakieś odgrzewane naleśniki z dżemem i walnęłam się na kanapę przed telewizorem. Jaki program o gwiazdach, serial romantyczny, program randkowy.. Czy ten świat już do końca oszalał?! Postanowiłam, że idę poćwiczyć. Tylko to mam do roboty. Przebrałam się w jakiś top i legginsy i ćwiczyłam z 3 godziny. To dla mnie normalka, ciągle to robię. Jest już 17.00. Zrobiło się ciemno, więc ubrałam się z powrotem w ciuchy i wyszłam na ulicę. Weszłam w jakąś boczną, ciemną uliczkę i stanęłam oparta plecami o poobdzieraną ścianę. Założyłam kaptur na głowę i utkwiłam wzrok w zniszczonej kostce brukowej. Kurwa, czemu nie wzięłam kurtki. Nagle usłyszałam po swojej prawej stronie niski, męski głos:

- Masz ognia? – podniosłam głowę i zobaczyłam chłopaka o ciemnych włosach- A nie, sorry…

Ja: Czemu nie?

Chłopak: Myślałem, że jesteś chłopakiem.

Ja: A dziewczyny nie mogą mieć ognia? – zapytałam zdziwiona.

Ch: Noo, przeważnie nie mają.

Wyjęłam z kieszeni zapalniczkę. Chłopak stał przede mną zdziwiony.

J: Co, zatkało cię? Gdzie masz fajkę? – chłopak podniósł prawą rękę, w której trzymał papierosa i włożył go sobie do ust.

Podeszłam bliżej i zapaliłam go. Wyjęłam paczkę z kieszeni i także zapaliłam. Wciągnęłam dym ustami i delikatnie wypuściłam go do góry. Chłopak bacznie mi się przyglądał.

J: O co ci chodzi? Zgwałcić mnie chcesz, czy co? – chyba odziedziczyłam szczerość po mamie…

Ch: Nie, no co ty. – zaśmiał się- Po prostu ładnie wyglądasz z papierosem. Nie znam dziewczyny, która pali.

J: No to zajebiście.

Ch: Chłopaki z zespołu wkurwiają się na mnie, że palę.

J: Z zespołu? Powiedz mi jeszcze, że grasz w jakimś boys-bendzie, to już naprawdę jebnę na ziemie. – zażartowałam.

Ch: Tak, gram. W sumie śpiewam. W One Direction. Nie przedstawiłem się- Zayn Malik. Autografy i fotki później. – uśmiechnął się szeroko.

J: Serio?? A już myślałam, że spotkałam normalnego kolesie. Nara. – odwróciłam się i zaczęłam iść.

Zayn: Ej, czekaj! Jestem przecież normalny, o co i chodzi? – krzyczał za mną. Zatrzymałam się.

J:  Tak. Jesteś normalnym pedałem, wypicowanym chłopczykiem, którego kręcą dziewczynki, które nakładają na twarz tapetę szpachelką. Faktycznie, jesteś całkiem normalny.

Zayn: Coo? Nie znasz mnie, czemu tak mówisz?

J: Chodzisz do szkoły na West High, prawda? Ja też. Zauważyłeś mnie tam kiedyś? Na pewno nie. Czemu? Bo zwracałeś uwagę na moje plastikowe koleżanki. Jaki z tego morał? Chyba sam wiesz.

Z: Jesteś zajebista.

J: Co?

Z: No jesteś zajebista. Jeszcze nikt mi tego nie powiedział. Ale wcale taki nie jestem. Może na zewnątrz wydaje się być słodkim chłopakiem, do którego lgną dziewczyny. Ale sama widzisz- jestem tutaj, w tej ciemnej dzielnicy i palę z tobą szluga w swoje urodziny.

J:Masz dzisiaj urodziny? No tak. Może coś w tym jest. To wszystkiego najlepszego. – posłałam mu na dłoni udawanego całusa.

Z: Dzięki, ale wolałbym prawdziwego. – nastawił policzek.

J: Chyba cię jaja swędzą. Idę do domu.

Z: Czekaj! Może pójdziemy do mnie?

J: Ja pierdolę, myślisz, że jestem głupia? Jak chcesz mnie przelecieć, to po prostu powiedz.

Z: I się zgodzisz?

J: No pewnie… że NIE.

Z: Aha… Dziwna jesteś.

J: Wiem. Narka.

Z: Hej, nawet nie wiem jak masz na imię!

J: Alex. – odwróciłam się i chciałam ruszyć, gdy ten złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.

Staliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy..

Z: Daj zadzwonić. Nie mam telefonu. – podałam mu telefon. Nawet jak mi go ukradnie, to co z tego? I tak jest mało wart…

Mulat wiął mój telefon, wystukał jakiś numer i przyłożył telefon do ucha. Po chwili usłyszałam dźwięk dobywający z jego kieszeni. A jednak miał telefon…

Z: Teraz mam twój numer. Zadzwonię potem. – puścił mi oczko, odwrócił się i poszedł.

Zajebiście. Ma mój numer. Normalnie szczyt moich marzeń.
 

__________________________________________________________________________
Chcecie next’a ? Jak tak, to piszcie :D

Kocham Was! ;*

sobota, 11 stycznia 2014

Imagin- Hazz 1


Dzisiaj króciutki o zboczonym Harrym. Będzie część druga, ale dodam ją dziś wieczorem, albo w poniedziałek. A na jutro szykuję się już imagin o Zaynie :D Dodaję notki codziennie, a wy nie komentujecie... Aż tak źle ze mną? Dobra, nie ważne, wiem, że jestem pojebana ;P
________________________________________________________________________________
Ja: Ej, Gemma, idziemy dzisiaj na zakupy? – spytałam mojej najlepszej przyjaciółki.

Gemma: No pewnie! To może teraz? W sumie i tak nie mamy nic do roboty…

J: Okey.

Ubrałyśmy się i wyszłyśmy na ulice Londynu. Mieszkam tu od urodzenia. Kocham to miasto i znam je jak własną kieszeń. Wiał wiatr, ale było dosyć ciepło. Moje złociste włosy powiewały delikatnie na wietrze. Pracuje w kawiarni. Lubię tą pracę. Mam 18 lat i w końcu wyprowadziłam się z domu. Razem z moją przyjaciółką- Gemmą, kupiłyśmy mieszkanie w Londynie. Usamodzielniłam się i bardzo mnie to cieszy. Lubię być niezależna i jestem bardzo pewna siebie.

G: Te spodnie wyglądają na tobie świetnie!

J: No wiem! Kupuję. A ty musisz wziąć te dwie bluzki. Są zajebiste!

G: Pewnie, że biorę. – zaśmiała się.

Wyszłyśmy ze sklepu zadowolone.

G: Alex, jest sprawa…

J: Jaka? Masz chłopaka, jesteś w ciąży? Chomik ci umarł? Zatruł się? Bardzo mi przykro…

G: Nie! Nie chodzi o to! Mój chomik żyje i ma się bardzo dobrze. A czym niby miałby się zatruć? – Gemma spojrzała na mnie podejrzliwie.

J: Nie, niczym… Tak tylko palnęłam…

G: Dobra, nie ważne. No więc jest taka sprawa…

J: No gadaj już, bo nie wytrzymam! – tak, jestem bardzo  niecierpliwa.

G: No więc… Mój brat. Przyjeżdża do Londynu. I nie ma gdzie nocować…

J: Ty masz brata?! Gemma, wielu rzeczy o tobie nie wiem. Ale jeśli chodzi o to, czy może u nas spać, no to pewnie, że tak! Mamy przecież wolne łóżko w moim pokoju.

G: Naprawdę? Zgadasz się? Dzięki Alex! Jesteś kochana!

J: Oj, nie przesadzaj. Jestem tylko normalna.

G: Hmm.. Do normalności to ci dużo brakuje. – roześmiała się dziewczyna.

J: Ejj! … No dobra masz racje- jak zwykle… Po prostu czasem mnie trochę roznosi…

G: Czasami? Trochę? Pozostawmy to bez komentarza.

J: Tak, na tym skończmy temat mojej nienormalności.

Obie śmiałyśmy się głośno. Przechodnie dziwnie na nas patrzyli…

J: A tak w ogóle, to kiedy ma przyjechać ten twój brat? Jak ma na imię i ile ma lat?

G: Czy to przesłuchanie? – Gem szeroko się uśmiechnęła- Już odpowiadam pani porucznik. Ma na imię Harry, ma 19 lat. Przyjeżdża dzisiaj wieczorem. – powiedziała salutując.

J: Ale śmieszne. – uśmiechnęłam się - . Dzisiaj? I dopiero mi o tym mówisz? Na szczęście  nie jestem rozsądna, więc nie przeszkadza mi to…

Znowu zaczęłyśmy się śmiać na cały głos. Wróciłyśmy do mieszkania. Była 16.00 . Zjadłam szybko zupkę chińską (nie mam czasu na gotowanie obiadu, bo jest weekend, więc śpię do 13.00 ) . Postanowiłam, że trochę ogarnę mieszkanie. Posprzątałam kuchnie, mój pokój i zabrałam swoje ciuchy z łazienki. Brat Gemmy chyba nie powinien widzieć mojej bielizny walającej się po mieszkaniu… Jestem straszną bałaganiarą. Na sprzątaniu zeszła mi godzina. Zarzuciłam na siebie bluzę i poleciałam do pobliskiego sklepu po jakieś ciastka i picie. Trzeba czymś przywitać gościa, prawda? Po drodze spotkałam kolegę ze studiów i trochę się zagadałam. Spojrzałam na zegarek: 18.00 ) . Pożegnałam się ze znajomym i ruszyłam do domu. Po dziesięciu minutach byłam już na górze.

G: Co tam kupiłaś?

J: Picie i ciastka.

G: Mam nadzieję, że czekoladowe…

J: Jasne, że tak. Przecież wiesz, że kocham czekoladę.

G: To dobrze, bo mój brat też ją kocha. Może to chociaż trochę pomoże…

J: Pomoże w czym? – zaciekawiłam się.

G: Bo wiesz… Harry potrafi być czasami.. No jakby to powiedzieć. Natarczywy? Uparty? Zboczony…

J: O to widzę te same geny! Wymalowana ty!

G: Ja nie jestem zboczona!

J: Nie wcale. A kto buczy, gdy chodzę w bieliźnie po domu?

G: Przecież wiesz, że to żarty! – zaśmiała się dziewczyna – Nie moja wina, że codziennie paradujesz w majtkach i staniku po mieszkaniu! Wstydu nie masz?

J: Nie, a co to jest? Czego mam się wstydzić? Cycków nie widziałaś? Z resztą kto nie widział?

G: Taa, twoje rozumowanie świata. Wiesz, że jesteś cudowna?

J: Tak, wiem.

Wybuchłyśmy śmiechem. Szczerze mówiąc dość często się śmiałyśmy. Ciągle… Wieczorem zawsze boli mnie brzuch od śmiechu. Uwielbiam się śmiać! Gemma poszła do kuchni i zaczęła smażyć naleśniki na kolacje. Chociaż jej chce się gotować… Ja poszłam do swojego pokoju. Włączyłam muzykę na full, wzięłam książkę i walnęłam się na łóżko. Leżąc na brzuchu czytałam szybko kolejne strony. Nagle muzyka ucichła. Nie odrywając wzroku od książki powiedziałam:

J: Kurwa, Gemma włącz tą muzykę. Nie piję, nie palę, nie przeszkadzam ci, więc co? Z tobą to się nie da mieszkać. No włącz to, bo wieczorem znowu będę chodzić po mieszkaniu w samej bieliźnie…

- Chciałbym to zobaczyć.

Podniosłam szybko wzrok. Przede mną stał młody brunet z kręconymi włosami. Był ubrany w czarne dość obcisłe spodnie, białą koszulkę z napisami i szare trampki. Stał i trzymał ręce w kieszeniach od spodni.

J: Ale… Ty to pewnie Harry?

Harry: Tak. A ty to pewnie Alex.

J: Zgadza się.

Wstałam z łóżka i stanęłam przed chłopakiem, który momentalnie zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. Spojrzałam na niego i lekko uniosłam brwi w geście zdziwienia.

H: Gemma mówiła, że jesteś ładna, ale nie myślałem, że aż tak…

J: Przestań, bo się zawstydzę. – zażartowałam, ale on chyba nie dostrzegł w tym żartu.

H: O to mi chodziło. Lubię jak dziewczyny się przeze mnie czerwienią.

Popatrzyłam na niego zdziwionym wzrokiem. Tak. To jest brat Gemmy. Bez dwóch zdań. Nie odpowiedziałam chłopakowi i ruszyłam do kuchni.

G: O, widzę, że już poznałaś mojego brata. – wywnioskowała dziewczyna z mojej miny.

J: Tak. Jest dość… Pewny siebie?

H: I podoba ci się to? – chłopak stał oparty o ramę drzwi od kuchni.

G: Harry, przestań !

H: Co ja robie?

G: Już ty dobrze wiesz co.

Dalej nie kontynuowaliśmy tej rozmowy. I chyba dobrze.


 

piątek, 10 stycznia 2014

Harry- imagin


Leżałam na podłodze sali gimnastycznej i chichrałam się ukrywając twarz w dłoniach. Ogólnie rzecz biorąc mam 19 lat, mieszkam w Londynie, jestem delikatnie mówiąc jebnięta i takie tam.

Jenny(moja BFF): Alex, ogarnij się! Wstawaj, bo zaraz pan cię zobaczy!

Ja: Jebłam i nie wstaję! Co to było? Widziałaś to? Ten koleś potknął się o własną nogę i wyjebał ryjem w drabinkę! – śmiałam się coraz głośniej.

Jenn: Uspokój się. To wcale nie było śmieszne. No może trochę… - sama zaczęła się coraz bardziej chichotać.

- Panno Roughter. Może mi panna szanownie wytłumaczyć, czemu panna leża na podłodze podczas gdy ma biegać? – powiedział sarkastycznie nasz nauczyciel wf-u.

Szybko zerwałam się na równe nogi, ale uśmieszek nie znikał i z twarzy.

J: Jaa… Po prostu… Mam taką chorobę. – wypaliłam- Czasami mam ataki śmiechu i nad tym nie panuję. Przepraszam, ale taka już jestem, to nie moja wina… - udawałam przejętą, chociaż takie małe kłamstewko nie zrobiło na mnie dużego wrażenia.

- Ah.. No dobrze, ale mogłaś mnie o tym wcześniej powiedzieć. To tłumaczy twoje dziwne zachowanie. A teraz wracaj do ćwiczeń.

Ja pierdole, uwierzył. Na serio uwierzył w takie coś? Trzeba być niezłym głąbem. Postanowiłam, że jakoś spożytkuję mój nadmiar energii i zaczęłam biegać po boisku, jak to robiła już od dawna reszta mojej klasy. Nie miałam tu dobrych znajomych. Wszyscy uważali mnie za dziwaczkę, bo ciągle się śmiałam i tym podobne… No i chyba się mnie trochę bali. Zawsze znalazłam jakąś ciętą odpowiedź na ich dogryzki.

- Hej, mała, może biegnij trochę szybciej, bo ruch tamujesz! – usłyszałam za sobą męski głos.

Odwróciłam się nie przestając biec. Taa, znowu on. Jak on w ogóle ma na imię? Henry, Harry? Jeden kij.

J: Przymknij się lalusiu! Lepiej uważaj, bo ci się zaraz fryzurka popsuje! – miał na łbie taki gąszcz loków, że moja wypowiedź z fryzurą nie miała sensu, bo tej fryzury było brak… No ale lalusiem był.

H(arry/enry ?) : Lepiej ty uważaj, bo może ci niedługo ten uśmieszek z twarzy zniknąć.

J: Tak? A co? Sugerujesz coś fagasie?

H: Nie rozpędzał się, bo się o własne cycki wyjebiesz.

Zaszłam mu drogę i nagle się zatrzymałam. Stałam z nim twarzą w twarz. Nienawidziłam tego pedała od pierwszego dnia w szkole aż do dzisiaj. I już chyba na zawsze.

J: Myślisz, że jesteś fajny cwaniaczku? To, że wszystkie laski w szkole klękają u twoich stóp, a kolesie chcą się z tobą ‘lansować’ , nie znaczy, że jesteś tu najważniejszy. – przyjrzałam mu się dokładniej- Ja pierdole, mam chyba mniej tapety na twarzy niż ty. Na pewno jesteś chłopakiem? Przypominasz bardziej dziewczynę, którą przejechał pociąg, zjadł pies i potem wysrał. Co ty masz z ryjem?

H: Popatrz na siebie. Nos jak kartofel, oczy jak ujebane w błocie wtyczki do kontaktu. Co ty masz zamiast włosów? Ogolili leniwca i wszczepili ci jego sierść na łeb? – to nie miało żadnego sensu, bo przecież miałam długie, ciemny blond włosy, które akurat miałam upięte w wysokiego kucyka.

J: Co tam mamroczesz pod nosem? Nic nie słyszę, zagłusza cię jakiś odgłos piszczącego goryla. A nie, to ty! Wiesz co? Mam ciebie serdecznie dosyć kutasie. – odwróciłam się na pięcie i zaczęłam biec za resztą grupy.

Na szczęście po chwili zadzwonił dzwonek, który oznaczał koniec lekcji na dziś. Pobiegłam do szatni i szybko się przebrałam. Byłam mega wkurzona przez tego niedoroba. Od 2 lat dzień w dzień sobie dogryzamy. Na szczęście nie brakuje mi komentarzy na jego temat, więc przeważnie to ja wygrywam bitwę na słowa. Nie powiem, on też jest dobry, ale niestety mnie nie przebije swoimi słabym tekścikami. Założyłam torbę na ramię i ruszyłam w stronę wyjścia. Jutro sobota, więc w końcu odpocznę sobie od tego pojebańca. Mieszkałam z rodzicami na obrzeżach miasta. Siadłam do autobusu. Po 20 minutach byłam w domu. Wparowałam do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Moje kochane łóżko. Byłam zmęczone bo wf-ie . Poleżałam z 10 minut i zerwałam się z łóżka. Już wspominałam, że mam nadmiar energii? Dosłownie ciągle? No tak. Śpię 6 godzin na dobę i ładuje mnie to na cały dzień. Usłyszałam wołanie mamy  dołu, więc zbiegłam po schodach.

Mama: Alex, idź do sąsiadki, pani Helen i zanieś jej to.

Ja: A co to jest?

M: Zakupy. Prosiła mnie żebym jej zrobiła. Przyjeżdża do niej na weekend wnuczek.

J: Aha, no dobrze, już lecę.

Pani Helen to miła kobieta w podeszłym wieku. Często robiliśmy jej zakupy, a ona za to piekła na wyśmienite ciasta. Była dla mnie jak prawdziwa babcia, która już dawno umarła. W sumie to jej nie pamiętam. Odeszła jak miałam 6 lat. Dawno temu. Pani Helen mieszkała w domu obok. Naprzeciw mojego okna było okno do pokoju, w którym już dawno nikt nie spał. Chyba jakiś gościnny. Może ten jej wnuczek tam zamieszka? Ciekawe ile ma lat. Zapukałam do drzwi. 

J: Dzień dobry! Przyniosłam pani zakupy.

B(abcia) : Och, dziękuje kochanie. Wejdź, upiekłam szarlotkę, twoją ulubioną! – no cóż, nie mogłam się oprzeć takiej propozycji.

Pani Babcia podała mi talerz z kawałkiem pysznej szarlotki. Zjadłam ją oczywiście ze smakiem.

B: Wiesz malutka, dzisiaj przyjeżdża do mnie mój wnuczek! W prawdzie mieszka w Londynie, ale tak rzadko do mnie przyjeżdża. Jest supergwiazdą i nie ma czasu. Ale to nic. I tak go kocham.

J: Supergwiazdą? A ile ma lat?

B: Tyle co ty kochana! Chodzi chyba nawet z tobą do szkoły.

Jedyne co przyszło mi na myśl to One Direction. Chłopaki wozili się po szkole jak jakaś szlachta. Wśród nich był oczywiście Harry- ten najgorszy. Prawdę mówiąc mam nadzieję, że wnuczkiem p. Helen jest Niall, bo wydaję się być najnormalniejszy z tych gejusów. Znaczy się nie wiem czy są gejami, ale mniejsza o to.

J: Ach, może go kojarzę. Muszę lecieć. – wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia. – Do zobaczenia!

Szłam po ulicy i zastanawiałam się kto może być wnukiem tej cudownej kobiety. Nie, to na pewno nie żaden z One Direction. Na pewno nie. Nagle ktoś na mnie wpadł.

J: Uważaj jak chodzisz baranie! – nagle moim oczom ukazał się Styles. Taa, te fujara Harry. Co on tu do cholery robi?

H: To ty uważaj!

Wyminęłam go szybko i skręciłam do domu. Zatrzymałam się przed drzwiami i spojrzałam jeszcze raz w stronę domu starszej kobiety. Cooooo???!!!!! Nie, to niemożliwe! Harry Styles właśnie przytulał się z panią Helen! Nie, to nie może być jego babcia. On nie może być jej wnukiem. To..to… prawda. Ja pierdole. A jednak – weekend popsuty. Wlazłam do domu i powędrowałam prosto do mojego pokoju. Usiadłam przy biurku. Przed oczami miałam widok na pokój gościnny p. Helen. Niiee, chyba sobie ze mnie żartujecie. Właśnie moim oczom ukazał się Hazza goszczący się w pokoiku naprzeciwko. Czy to będzie najgorszy weekend mojego pieprzonego życia? Zdecydowanie tak. Wstałam od biurka i walnęłam się na łóżko. Leżałam chyba z godzinę załamana. Nagle mama wybudziła mnie z transu zawołaniem na kolację. No to wstaję. Zjadłam z rodzicami posiłek i z powrotem udałam się do pokoju. Moje życie wydaje się nudne, co nie? Uwierzcie mi, że takie nie jest. Jestem nocnym Markiem i moje życie zaczyna się dopiero teraz- po kolacji. W sumie to ja nie wiem kiedy śpię. Chyba jedynie na lekcjach. Czasami zastanawiam się, czy nie mam ADHD . Czy rodzice mi o czymś nie powiedzieli? A może czas zmienić lekarza? Nie ważne. Tak czy siak dbam o swoją formę, więc przebrałam się w stanik sportowy i pasujące krótkie spodenki i zaczęłam ćwiczyć. Brzuszki, pompki itp. Ćwiczenia zakończyłam krótkim układem tanecznym do hip-hopu. Taniec to moja pasja. Jak parę innych rzeczy z resztą… Stanęłam zmęczona, ale wyprostowana, w rozpuszczonych włosach, które niesfornie układały się w fale. Popatrzyłam prze okno. Harry stał w swoim pokoju i bezczelnie się na mnie lampił. Co za typ. Czemu nie mam w oknach rolet albo zasłon? Kurwa, rodzice mnie nie kochają, czy co? Pokazałam mu więc tylko fuck’a i walnęłam się na łóżko. Za chwilę jednak wstałam nie mogąc być w jednej pozycji zbyt długo. Na dworze było już ciemno. Założyłam na siebie legginsy i szarą, luźną bluzę z napisem FUCK . To chyba moje ulubione słowo. Otworzyłam okno, z którego miałam bezpośrednie zejście na mały daszek od garażów- naszego i pani Helen, które były połączone. Wygramoliłam się na zewnątrz i wyciągnęłam z kieszeni bluzy papierosa i zapalniczkę. Nie, nie jestem uzależniona od fajek. Raz dziennie mi wystarcza. No chyba że ktoś mnie porządnie wkurwi. A dzisiaj byłam dość wkurzona, więc porządnie się zaciągnęłam. Siedziałam tak oparta o ścianę domu i patrzyłam się na światełka świecące daleko w centrum miasta. Jak dobrze, że tam nie mieszkam. Po chwili zapaliłam kolejnego szluga. Nagle usłyszałam kroki na dachu. Możecie się domyślić kto to był.

Ja: Kurwa, Styles, co ty tu robisz? Kolegów szukasz?

H: Cześć Alex. Dzięki za miłe powitanie.

J: Spoko, cała przyjemność po mojej stronie. – to był sarkazm oczywiście- No więc? Nie masz co robić? Jest 1.00 w nocy. O takiej godzinie grzeczni chłopcy już śpią.

H: Grzeczni może tak.

J: Czego chcesz? Nie widzisz, że chce być tu sama? Nie wyszłam tu, żeby spotkać ciebie. Dobra, jestem szmatą, suką, dziwką, pojebaną wariatką, jestem brzydsza od szympansa, który dostał patelnią w łeb, jestem tłusta, obleśna, mam grube nogi, głupia, niezrównoważona. Możesz już iść?

H: W sumie to nie chciałem tego powiedzieć. Ale jeśli chcesz, to ok. Koń cię kiedyś kopnął w czoło, czy to czołg po tobie przejechał?

J: A w tej twojej czuprynie mieszkają tylko pchły, czy ptaszki też się tam zalęgły? Ty masz mózg, czy ci wyparował jak…

H: Okey. Skończ już. Przecież wiesz, że możemy tak w nieskończoność. Masz zamiar poczęstować mnie fajką, czy faktycznie jesteś taką suką?

J: Chyba jestem. Ty palisz? O nie, w to nie uwierzę. Wielki gwiazdor, zadufany w sobie Henry, Harry, czy jak ty się tam nazywasz, pali ? No nie! Nie boisz się, że zmarszczek palacza dostaniesz? No wiesz, to zaszkodzi twojej pięknej zjebanej buźce.

H: Harry. Jestem Harry, nie Henry. Nie jestem w sobie zadufany. Nie wiem o co ci chodzi.

J: O co mi chodzi? O to, że ciągle wozisz dupsko po szkole ze swoimi równie lalusiowatymi koleżkami. Wasze idealne fryzurki świetnie współgrają z obcisłymi spodniami, w które pewnie nawet ja bym się nie wcisnęła.

H: Przestań. Przesadzasz. Przecież tak naprawdę mnie nie znasz. Dasz tą fajkę, czy nie? – dałam mu, chociaż jakoś nie wierzę, że on w ogóle umie palić.
Ku mojemu zaskoczeniu chłopak zgrabnie odpalił fajurę i mocno się zaciągnął. Wydychał dym przez usta, wciągając go z powrotem nosem. Kurde, jakby robił to od dziecka.

H: I co?

J: Co z czym?

H: Dziwiłaś się, że palę. Zatkało?

J: Nie, nie zatkało. Wiesz, mnie  życiu już nic nie zdziwi. Z resztą, po co ja tu z tobą gadam złamasie.

Wstałam, zgasiłam papierosa na ścianie i weszłam przez okno do mojego pokoju. Harry jeszcze przez chwilę dokańczał palić i za moment też już był u siebie. Ale on mnie wkurwia. Jak patrzę na tę jego mordę, to aż rzygać mi się chcę. Serio, chyba zaraz się zrzygam.
 

To takie moje wypociny sprzed tygodnia :D Jest 1.30 w nocy, a ja nie wiem czemu jeszcze nie śpię... Mam nadzieję, że się spodoba. Aż mam ochotę napisać drugą część, hah :-) Mam taki zajebisty humor od kilku dni, że napisałam tyle historii, że aż się w głowie nie mieści :P Wiem, że do pisania potrzeba talentu. Ja go nie mam, ale mam za to ochotę pisać. No więc piszę, nawet jeżeli nikomu się to nie podoba . Im mniej osób to czyta tym lepiej (trzeba się jakoś pocieszać brakiem zainteresowania moją stroną) , bo więcej dla mnie.

Rozdział 6


Impreza była cudowna. Wszyscy chłopcy oprócz Zayna i Harrego byli pijani. Hazza wypił tylko jednego drinka. Ja z resztą też. Chłopak widocznie miał ochotę wypić coś mocniejszeo, ale widocznie się przed tym powstrzymywał.

J: Harry, jak chcesz to pij. Nie przeszkadza mi to.

H: Nie, nie chcę. Dzisiaj jestem z tobą.

Spuściłam wzrok. Obwiniałam się, że przeze mnie nie może się zabawić. Harry podniósł mi głowę przytrzymując mój podbródek palcem. Teraz patrzyliśmy sobie prosto w oczy.

H: Hej, uśmiechnij się. Wtedy tak pięknie wylądasz.

Uśmiechnęłam się delikatnie.

H: Chodź, potańczymy trochę.

Złapał delikatnie moją dłoń i pociągnął mnie na parkiet. Świetnie się bawiłam. O 23.00 byliśmy już przed klubem.

Zayn: Dobra chłopaki, pakujcie się do wozu. – Sorry Alex, ale będziesz musiała siedzieć w aucie z tymi pijakami. – Zayn i ja wybuchliśmy śmiechem.

H: Pojedziesz do nas? Oglądniemy razem jakiś film, o ile nie jesteś oczywiście zmęczona.

J: Żartujesz? Pewnie, że nie jestem. Jeszcze wczesna godzina. One Direction tak krótko się bawi? Słabi jesteście… - zaśmiałam się.

H: Oni mają słabe głowy. Zawsze musimy wracać wcześniej, bo chłopaki już śpią. – powiedział z szerokim uśmiechem.

H: Hazza, ty nie lepszy! Po paru drinkach już leżysz!

H:Oj cicho.. Każdemu się zdarza… - powiedział zawstydzony.

Zayn: Dobra, wsiadamy. Louis, co ty robisz? Najstarszy, a tak się zachowujesz?! Złaź  tego auta! Miałeś wejść ‘do auta’ a nie ‘na auto’ . Sama widzisz Alex, trzeba ich odwieźć do domu. – zaśmiał się.

Po 15 minutach wesołej i jakże głośnej drogi byliśmy w domu chłopaków.

Zayn: Ja ich położę spać, a wy zajmijcie się sobą. – powiedział z uśmieszkiem spoglądając to na mnie, to na Harrego.

H: Dobra, dobra, nie bądź taki mądry!

Po chwili byliśmy już w pokoju Hazzy. Usiadłam na łóżku i zdjęłam buty.

H: Co oglądamy? – chłopak podszedł do półki z płytami. – Może horror?

J: Dobraa, ale będę się potem bała.

H: Nie martw się, będziesz przecież ze mną. – powiedział z uśmiechem. Zarumieniłam się, ale odwzajemniłam uśmiech.

H: Pójdę jeszcze po popcorn i coś do picia. Cola?

J: Może być.

H: Weź sobie jakąś bluzę z szafy, będzie ci wygodniej.

J: Dzięki. – szeroko się uśmiechnęłam.

Gdy Harrey wyszedł z pokoju, podeszłam do szafy i wyjęłam pierwszą lepszą bluzę. Szara. Może być. Jestem oczywiście trochę za duża, ale za to pewnie wygodna. Po chwili wszedł Harry.

J: Odepniesz mi sukienkę?

H: Pewnie.

Stałam przed lustrem, więc Harry dokładnie widział w całości mnie, a ja jego.. Chłopak powoli odpinał mi suwak w sukience. Gdy skończył, sukienka spadła luźno na podłogę. Miałam na sobie białą, koronkową bieliznę. W odbiciu lustra widziałam, że Harry mi się przygląda. Założyłam bluzę. Chłopak dalej stał za mną. Odwróciłam się do niego. Staliśmy teraz naprawdę blisko siebie. Nasze twarze prawie się stykały.

J: To co? Oglądamy?

H: Tak, tak. Oglądamy. – Harry jakby obudził się ze snu. – Na podłodze?

J: Pewnie.

Usiedliśmy na podłodze opierając się o brzeg łóżka. Byliśmy dość blisko siebie. Film był przerażający.

J: O mój Boże, odcięło mu głowę! – schowałam twarz w dłoniach.

H: Nie bój się, to tylko film. – uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.

Lekko się do niego przysunęłam. Nie dość, że było mi trochę cieplej, to jeszcze czułam się tak bezpiecznie… Pierwszy raz w życiu. Już nie oglądałam filmu. Po chwili zasnęłam.

Obudziłam się o 11.00 . Twarz miałam wtuloną w bluzę Harrego. Ten dalej obejmował mnie swoim silnym ramieniem. Spojrzałam na jego twarz. Miał zamknięte oczy. Jeszcze spał. Delikatnie złapałam za jego dłoń i zabrałam jego ciężką rękę z moich ramion. Nie obudził się. Zeszłam na dół do kuchni. Postanowiłam zrobić chłopakom śniadanie. Wyciągnęłam z lodówki jajka i usmażyłam je na maśle. Było tego dość dużo. W końcu miało to być śniadanie dla pięciu dorosłych facetów. Poszperałam trochę w szafkach i znalazłam aspirynę. Wiedziałam, że chłopakom się przyda. W końcu nieźle wczoraj zabalowali. Położyłam jajecznicę na stole i sama zaczłam ją jeść. Po chwili usłyszałam kroki na schodach. Do kuchni wszedł Zayn.

Zayn: O, cześć Alex. Ty już na nogach? I zrobiłaś śniadanko? Ależ ty dobra. Pozwól, że się dosiądę.

J: Spoko, A gdzie chłopaki?

 Zayn: Jeszcze śpią. Ale wiesz co? Idę ich obudzić. Taka pyszna jajecznica nie może ostygnąć. – uśmiechnął się ciepło chłopak.

J: Okey, to czekam. – również na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Po paru minutach słyszałam głośne kroki na schodach. Moim oczom ukazali się wykończeni chłopcy.

J: Hej chłopcy! Na blacie macie aspirynę. Przyda się wam, prawda?

Niall: O tak, przyda się…

Louis: Dzięki Alex, jesteś kochana.

Liam: A gdzie Hazz? Wyrzuciłaś go przez okno? Sam chciałem to już wiele razy zrobić…

J: Nie, nie, śpi jeszcze. – uśmiechnęłam się szeroko.

Zayn: To chyba nieźle się bawiliście w nocy, co nie?

J: Oglądaliśmy film.

Zayn: Tylko film? Czy coś jeszcze? – uśmiechnął się podstępnie.

J: Zayn! Nic nie było! Oglądaliśmy film. Tak po koleżeńsku. Jak byśmy robili coś więcej, to Harry na pewno nie spałby teraz w ubraniach na podłodze…

Zayn: Coo? Harry śpi na podłodze? Niemożliwe.

J: To idź zobacz. – odparłam z uśmiechem.

Zayn szybko zerwał się z krzesła i pobiegł na górę. Bo 5 sekundach był już z powrotem.

Zayn: Nie wierzę! Nasz Wygodnicki Harrey śpi na podłodze! W ubraniu!

J: Widzisz? Zasnęliśmy podczas oglądania filmu. Nic więcej się nie wydarzyło.

Zayn: No dobra, już ci wierzę. – Malik szeroko się uśmiechnął.

H: W co wierzysz? – w drzwiach od kuchni stał zaspany Hazza.

Zayn: Nie, nic takiego. Jak się spało?

H: Dobrze, a co?

Zayn: Dobrze? – zapytał zdziwiony Zayn i dodał tak cicho, że ledwo co to usłyszałam – Z tobą chyba jest coś nie tak…

H: Co? Mówiłeś coś?

Zayn: Nie, przesłyszałeś się. Siadaj. Patrz jakie śniadanie zrobiła nam Alex.

H: O, super. Umieram z głodu. – popatrzył się na mnie i szeroko uśmiechnął.

Wszyscy zjedliśmy spokojnie śniadanie.

Louis: No dobra, pora się ogarnąć. Alex, dzięki za pyszne śniadanie i aspirynę.

J: Nie ma za co. – uśmiechnęłam się do wszystkich.

Chłopcy poszli na górę. Harry oczywiście został ze mną. Wstałam z krzesła i zebrałam naczynia. Podeszłam do pustego już talerza Hazzy i chciałam go zabrać, gdy nagle chłopak wstał, zabrał ode mnie owe naczynia i położył je na stół. Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Ciągle patrzyliśmy sobie w oczy. Harry coraz bardzie przybliżaj do mnie usta. Nagle położyłam mu dłoń na torsie i lekko go odsunęłam.

J: Prepraszam. Ja…ja nie mogę. Jeszcze nie pozbierałam się po ostatnim wiązku, a sam wiesz jaki on był… Naprawdę przepraszam. Może lepiej już pójdę.

H: Nie, poczekaj. – złapał mnie za dłoń. – Nie powinienem. Wiem, że to dla ciebie zbyt trudne. Poniosło mnie. Jestes taka piękna. Jest w tobie coś niezwykłego. Nie jesteś zwyczajną dziewczyną. Z Toba można normalnie pogadać, a gdy nie widzisz nie piszczysz, nie rzucasz się na mnie. Nie jesteś moją fanką… Chyba dlatego tak cię lubię… Jego słowa mnie wzruszyły i trochę zawstydziły.

J: Pierwszy raz chłopak powiedział mi coś tak miłego. Dziękuję, że mnie rozumiesz. Ja też cię bardzo lubię, ale sam wiesz.. Boję się coś zaczynać.

H: Wiedz tylko, że nigdy cię nie skrzywdzę. Nie musimy się spieszyć. Spokojnie.

J: Dzięki, jesteś cudowny. Muszę już iść.

Nagle z góry zbiegł szczęśliwy Niall.

Niall: Harry, Alex! Idziecie na basen? Będzie fajnie!

Harry popatrzył się na mnie. Ja tylko się uśmiechnęłam i skinęłam głową.

H: Ok, jedziemy.

Niall: To super! Szykujcie się, zaraz wyjeżdżamy.

Niall pobiegł z powrotem na górę.

J: Ale ja przecież nie mam stroju kąpielowego… Podjedziemy pod hotel, żeby go wzięła?

H: Nie ma problemu. To ja idę się spakować.

J: Okey, ja się przebiorę.

Po chwili wszyscy staliśmy na przedpokoju.

Liam: Dobra, jedziemy? – powiedział podekscytowany.

H: No, jedziemy. Po drodze zajedziemy jeszcze do hotelu Alex. Musi zabrać strój kąpielowy.

Niall: A ta twoja przyjaciółka? Może pojedzie z nami?

J: Jak chcecie, to mogę się jej zapytać…

- Pewnie! – chłopcy krzyknęli chórem.

Napisał do Suz sms-a : „Przygotuj stroje kąpielowe. Jedziemy na basen. Będę za 10 minut.”

Po pewnym czasie biegłam już po hotelowych schodach. Szybko wparowałam do pokoju.

Suz: O co chodzi? Gdzie jedziemy?

J: No na basen z chłopakami. – złapałam strój, jakieś ciuchy i poszłam się przebrać.

S: Coo? Jedziemy na basen z One Direction?! Nie wierzę! Alex, kocham cię!

J: Wiem przecież! Gotowa? To idziemy.

_________________________________________________________________________________
Podoba się? Staram się pisać codziennie, a wy nie komentujecie... No cóż. Jak się nie podoba, to po prostu napiszcie, a przestanę dodawać.
Jestem w trakcie tworzenia pojedynczego Imagina o niegrzecznym Harrym! Mam też już pomysł na Louisa. Ogólnie jestem pełna pomysłów, więc piszcie co chcecie, póki mam wenę! ;D