niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 1


Nie, nie jestem fanką One Direction. Nie kocham chłopaków, nie jestem „directionerką”. Powiedzmy tak: gdy w telewizji leci ich piosenka- nie przełączam. Lubię tłumaczyć teksty różnych piosenek, a w szczególności ich. Przychodzi mi to z łatwością, a piosenki 1D w jakiś sposób mnie pocieszają, poprawiają humor. Mieszkam w Polsce. Może opowiem coś o swoim życiu. Moi rodzicie ciągle się kłócą, mama- była alkoholiczka, a tata.. Można powiedzieć, że dalej alkoholik. Mama miesiąc jest trzeźwa, miesiąc pijana. Tak na zmianę. Tata codziennie pije, ale to da się wytrzymać. Pewnie weszliście tu tylko, żeby czytać o One Direction, ale to zaraz. Chcę, aby to była trochę głębsza historia, a do tego musicie wczuć się w moją rolę. Mam dopiero co skończone 18 lat. Od dawna na to czekałam. W końcu mogę wyrwać się z domu. Mam konie. Tak, niedaleko mojego domu mam stajnię, w której trzymam kilka koni. Kupujemy je, szkolimy i sprzedajemy dalej. Tylko jeden z nich zostanie ze mną na zawsze- Valentino. Kocham go nad życie. To on jest miłością mojego życia. ”Facetem” , któremu jako jedynemu ufam. Wczoraj zerwałam z  moim chłopakiem. Adam był gnojkiem. Wykorzystywał mnie, potem bił. Nie wiem czemu tak długo z nim byłam. Chyba ze strachu. Pieprzone 2 lata… Wiedziałam, że jeśli go rzucę, on nie da mi żyć. A jednak- wczoraj to zrobiłam.

*Dzień wcześniej* 1 lipiec

Ja: Czego znów chcesz?!

Adam: Jak to czego? Ty nie wiesz? Rozbieraj się albo znowu dostaniesz!

J: Nie, więcej już tego nie zrobię!

A: Co ty powiedziałaś? – wysyczał przez zęby – pożałujesz tego!

Załapał mnie mocno za ramię i uderzył pięścią w brzuch. Przewróciłam się. Przed oczami zrobiło mi się ciemno. Starałam się  nie krzyczeć, nie dawać mu satysfakcji. Kopnął mnie w bok z takim impetem, że zwinęłam się z bólu. Nie, ja musze to zakończyć. Dłużej już nie wytrzymam. Wstałam przed oczami miałam szaro, ledwo co trzymałam się na nogach. On odwrócił się ode mnie i zapalił papierosa. Resztkami sił zebrałam się na odwagę i kopnęłam go w kroczę. Ten opadł na kolana. Odwróciłam się n pięcie i zaczełam uciekać. Biegłam ile sił w nogach. Za sobą usłyszałam tylko wściekłe: „Spierdalaj suko! Znajdę cię i zabiję!” Akurat w to mu wierzyłam. Wiedziałam, że go na to stać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz