Mam na imię Aleksandra. Nawet o tym nie wspomniałam. Znajomi
(których z resztą dużo nie mam) wołają na mnie Alex. Wbiegłam do domu zdyszana
Opierając się rękoma o ścianę doszłam do mojego pokoju. Wykończona upadłam na łóżko. Wiedziałam już, że nie mogę tu
długo zostać. Wzięłam do ręki telefon. Wybrałam numer do mojej przyjaciółki-
Zuzanny. Mówiłam do niej Suzy.
Suz: Halo?
Ja: Suz? Wyjeżdżam. Pojedź ze mną. Proszę.
S: Co? Gdzie? Czemu?! Mów o co chodzi!
J: Adam… Już nie wytrzymałam. Uciekłam. Ale on mnie
znajdzie. Muszę wyjechać! Proszę!
S: Rozumiem. W końcu skończyłaś z tym draniem. Dobrze
zrobiłaś. Gdzie? Gdzie chcesz jechać?
J: Jak najdalej stąd. Do Londynu. Może tam mnie nie
znajdzie.
S: Okey, jadę. Zawsze chciałam tam pojechać, a w końcu są
wakacje. Kiedy wyjazd? Za miesiąc, dwa?
J: Jutro.
S: Coo?! Jak to jutro?!
J: Nie mam więcej czasu, Suz. On mnie znajdzie i zabiję.
Znasz go.
S: No dobrze, wariatko. Załatwię bilety. Ty się o nic nie
martw. Pakuj się, ja ci zaraz wyślę sms-a o której lecimy.
J: Suzy, jesteś kochana! Ratujesz mi życie! Na razie!
S: Cześć, trzymaj się.
*Dzień później* 2
lipiec
No tak, dzisiaj lecę do Londynu. O 8.00 mamy lot. Jest 6.00,
więc muszę się zbierać. Jedziemy autobusem na lotnisko. Valentinem zaopiekuje
się moja koleżanka Julia. Jej też ufam. Val ją lubi, więc nie będzie problemów.
Za miesiąc lub dwa wrócę do mojego kochanego. Jak tylko ogarnę swoje życie.
Wzięłam wszystkie swoje oszczędności. Jest tego sporo, bo praktycznie nic sobie
nie kupuje. Zarabiałam na treningach koni i dorywczo pracowałam w przychodni
weterynaryjnej. Suz także zabierała ze sobą sporo pieniędzy. Jest malarką i
sprzedaje swoje obrazy.
*Wieczór* 2 lipiec
Zamieszkałyśmy w małym hotelu w Londynie. Tak, tu mi będzie
dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz