Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek: 10.30 . Wstałam.
Harrego nie było w pokoju. Poszłam do łazienki, umyłam twarz i zęby. Nie
malowałam się, bo przecież nie miałam czym… Włosy zostawiłam rozpuszczone.
Nadal miałam na sobie koszulę Harrego. Zeszłam na dół i po chwili byłam w dużej
i przestronnej kuchni. Przy stole siedziało pięciu chłopaków. Zdziwiłam się tym
widokiem. Przecież wcześniej ich nie widziałam- znałam stamtąd tylko Harrego.
Gdy stanęłam w drzwiach, wszyscy spojrzeli na mnie oczami wielkości spodków.
Harry: Cześć, siadaj z nami. Zjesz coś?… A, to są Liam,
Louis, Zayn i Niall. Chłopcy, to jest Alex. – Hazza po kolei przedstawił mi
wszystkich.
Zayn: Harry, nie wspominałeś, że masz nową dziewczynę!
Liam: Noo, a tym bardziej, że tu dzisiaj spała! – uśmiechnął
się chłopak.
Louis: A więc Alex… Jak tam noc z Harrym? Niezły jest co
nie? – Louis wyszczerzył się.
H: Lou! Ty to zawsze musisz co palnąć! Po pierwsze to nie
jest moja dziewczyna. Po drugie to Louis- skąd wiesz, że jestem dobry?? A po
trzecie, to nie spaliśmy ze sobą. Ja spałem na materacu.
Ja dalej stałam jak wryta.
Louis: Dobra, dobra. Wiesz co… często przyprowadzasz tu
dziewczyny, ale zawsze z nimi śpisz… Coś z tobą nie tak? Dobrze się czujesz?
Jesteś chory? – chłopak pospiesznie dotknął czoła Harrego dłonią śmiejąc się
przy tym.
H: Lou, przymknij się! Wcale nie sprowadzam tu żadnych dziewczyn…
Co ty mas w tej swojej główce? – za chwilę zwrócił się do mnie – Nie zwracaj na
nich uwagi. To tylko koledzy z zespołu. Gadają głupoty, jak zwykle.
Ja: Macie zespół?
Niall: Serio?? Nie kojarzysz nas? – pytał z niedowierzaniem
blondyn pochłaniając kolejne kanapki.
J: Nie, nie przypominam sobie…
Niall: Jak to ?! Jesteśmy One Direction!
Louis: No, wszystkie dziewczyny nas kochają. Szaleją za
nami!
J: No to chyba jednak nie wszystkie.
H: Naprawdę nas nie znasz?
J: Nie no, pewnie już gdzieś was słyszałam, skoro mówicie,
że jesteście tacy popularni. Ale jakoś nie zapadło mi to w pamieć. Wiesz, nie
jestem z tych dziewczyn, które kochają młodych chłopców z boys-bandów, mają na
ścianach ich plakaty itd. … Jak mogę was kochać, skoro tak naprawdę was nie
znam?
Zayn: No tak… W sumie to racja. Harry, znalazłeś sobie
bardzo mądrą dziewczynę. Gratulacje! Całkowite przeciwieństwo ciebie! – chłopcy
wybuchli śmiechem.
H: To nie jest moja dziewczyna! Potrzebowała noclegu, więc
przespała się u nas.
Louis: Okey, my i tak cię znamy.
H: Ja cię kiedyś zabiję! Obiecuje.
J: Dobrze, to ja się chyba będę zbierać… Dzięki za… - nie
skończyłam, bo Blondyn mi przerwał.
Niall: Nie! Zostań. Zjedz chociaż śniadanie! Wiem, że noc z
Harrym musi być wyczerpująca, więc na pewno jesteś strasznie głodna. –
zażartował.
H: Nialler! Z wami nie można normalnie pogadać..
Liam: Dobra, już cisza, zjedzmy spokojnie.
H: Chodź Alex, zjedz coś.
No więc nie miałam wyjścia. Chłopcy zdawali się być bardzo
mili, a ja byłam cholernie głodna. Usiadłam obok Zayna, który siedział z boku.
Naprzeciwko siedział Harry.
Zjadłam z apetytem kilka kanapek i trochę jajecznicy. Harry
ciągle mi się przyglądał. Starałam się nie zerkać w jego stronę, ale jego
spojrzenie było takie przyciągające…
Louis: Hej, Harry, bo się zadławisz! – szturchnął Hazzę
widząc, że ten bezustannie mi się przygląda.
Harry pięknie się uśmiechnął i wtopił swój wzrok w talerz.
Wszyscy chłopcy powoli zaczynali odchodzić od stołu. Po chwili zostałam tylko
ja i Styles.
H: Co masz zamiar teraz zrobić?
J: Pójdę do hotelu. Moja przyjaciółka pewnie strasznie się o
mnie martwi. Rozładował mi się telefon, więc nawet nie może się do mnie
dodzwonić. A potem.. potem to nie wiem. Dalej będę chodzić na imprezy i
korzystać z życia póki mogę.
H: Póki możesz? Co to znaczy?
J: Niedługo muszę wrócić do Polski. Czeka tam na mnie mój
ukochany.
H: Ukochany? Przecież mówiłaś, że go rzuciłaś. Pobił cię! –
Hazza był zbulwersowany.
J: Nie o niego mi chodzi. Aż tak głupia nie jestem, żeby do
niego wracać…
H: Nie, przepraszam, nie o to mi chodziło. Wcale nie jesteś
głupia. Ale czegoś tu nie rozumiem…
J: Koń.
H: Koń?
J: Tak. Mój ukochany koń. Valentino. Aktualnie to on jest
facetem mojego życia. Na niego wydaję wszystkie zarobione pieniądze, z nim
spędzam wolny czas. Ufam tylko jemu. A teraz go zostawiłam.. Ale musiałam
odpocząć. Tak bardzo za nim tęsknie…
H: Nie martw się, wszystko będzie dobrze. A co do imprez… To
może poszłabyś ze mną na dzisiejszą? Wychodzimy z chłopakami. Bardzo chciałbym,
żebyś była tam ze mną…
J: Naprawdę? Wiesz… Co jak co, ale imprezie to ja się nie
oprę. – szeroko się uśmiechnęłam, a Harry odwzajemnił uśmiech.
H: To świetnie. Przyjadę po ciebie o 19. Tylko podaj mi
dokładny adres.
Wzięłam kartkę i napisałam adres hotelu. Na odwrocie
dopisałam mój numer telefonu. Gdy zabierał karteczkę, dotknął delikatnie mojej
dłoni. Spojrzałam mu w oczy. Uśmiechał się lekko. Jego spojrzenie było
czarujące. Ledwo oderwałam od niego wzrok i cofnęłam rękę.
J: Dobrze, o 19. Pójdę się przebrać.
Wstałam i odeszłam od stołu. Gdy wchodziłam po schodach,
czułam na sobie jego spojrzenie.
Szybko przebrałam się w swoje ciuchy. Już wyschły. Zeszłam
na dół. Harry nadal siedział w kuchni i bawił się szklanką.
J: Cześć!
H: Może cię odwieźć?
J: Nie, dziękuje, wole się przejść. Naprawdę dobrze mi to
zrobi. – uśmiechnęłam się do niego.
H: Dobrze, skoro tego chcesz. Więc do później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz