środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 4


Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek: 10.30 . Wstałam. Harrego nie było w pokoju. Poszłam do łazienki, umyłam twarz i zęby. Nie malowałam się, bo przecież nie miałam czym… Włosy zostawiłam rozpuszczone. Nadal miałam na sobie koszulę Harrego. Zeszłam na dół i po chwili byłam w dużej i przestronnej kuchni. Przy stole siedziało pięciu chłopaków. Zdziwiłam się tym widokiem. Przecież wcześniej ich nie widziałam- znałam stamtąd tylko Harrego. Gdy stanęłam w drzwiach, wszyscy spojrzeli na mnie oczami wielkości spodków.

Harry: Cześć, siadaj z nami. Zjesz coś?… A, to są Liam, Louis, Zayn i Niall. Chłopcy, to jest Alex. – Hazza po kolei przedstawił mi wszystkich.

Zayn: Harry, nie wspominałeś, że masz nową dziewczynę!

Liam: Noo, a tym bardziej, że tu dzisiaj spała! – uśmiechnął się chłopak.

Louis: A więc Alex… Jak tam noc z Harrym? Niezły jest co nie? – Louis wyszczerzył się.

H: Lou! Ty to zawsze musisz co palnąć! Po pierwsze to nie jest moja dziewczyna. Po drugie to Louis- skąd wiesz, że jestem dobry?? A po trzecie, to nie spaliśmy ze sobą. Ja spałem na materacu.

Ja dalej stałam jak wryta.

Louis: Dobra, dobra. Wiesz co… często przyprowadzasz tu dziewczyny, ale zawsze z nimi śpisz… Coś z tobą nie tak? Dobrze się czujesz? Jesteś chory? – chłopak pospiesznie dotknął czoła Harrego dłonią śmiejąc się przy tym.

H: Lou, przymknij się! Wcale nie sprowadzam tu żadnych dziewczyn… Co ty mas w tej swojej główce? – za chwilę zwrócił się do mnie – Nie zwracaj na nich uwagi. To tylko koledzy z zespołu. Gadają głupoty, jak zwykle.

Ja: Macie zespół?

Niall: Serio?? Nie kojarzysz nas? – pytał z niedowierzaniem blondyn pochłaniając kolejne kanapki.

J: Nie, nie przypominam sobie…

Niall: Jak to ?! Jesteśmy One Direction!

Louis: No, wszystkie dziewczyny nas kochają. Szaleją za nami!

J: No to chyba jednak nie wszystkie.

H: Naprawdę nas nie znasz?

J: Nie no, pewnie już gdzieś was słyszałam, skoro mówicie, że jesteście tacy popularni. Ale jakoś nie zapadło mi to w pamieć. Wiesz, nie jestem z tych dziewczyn, które kochają młodych chłopców z boys-bandów, mają na ścianach ich plakaty itd. … Jak mogę was kochać, skoro tak naprawdę was nie znam?

Zayn: No tak… W sumie to racja. Harry, znalazłeś sobie bardzo mądrą dziewczynę. Gratulacje! Całkowite przeciwieństwo ciebie! – chłopcy wybuchli śmiechem.

H: To nie jest moja dziewczyna! Potrzebowała noclegu, więc przespała się u nas.

Louis: Okey, my i tak cię znamy.

H: Ja cię kiedyś zabiję! Obiecuje.

J: Dobrze, to ja się chyba będę zbierać… Dzięki za… - nie skończyłam, bo Blondyn mi przerwał.

Niall: Nie! Zostań. Zjedz chociaż śniadanie! Wiem, że noc z Harrym musi być wyczerpująca, więc na pewno jesteś strasznie głodna. – zażartował.

H: Nialler! Z wami nie można normalnie pogadać..

Liam: Dobra, już cisza, zjedzmy spokojnie.

H: Chodź Alex, zjedz coś.

No więc nie miałam wyjścia. Chłopcy zdawali się być bardzo mili, a ja byłam cholernie głodna. Usiadłam obok Zayna, który siedział z boku. Naprzeciwko siedział Harry.

Zjadłam z apetytem kilka kanapek i trochę jajecznicy. Harry ciągle mi się przyglądał. Starałam się nie zerkać w jego stronę, ale jego spojrzenie było takie przyciągające…

Louis: Hej, Harry, bo się zadławisz! – szturchnął Hazzę widząc, że ten bezustannie mi się przygląda.

Harry pięknie się uśmiechnął i wtopił swój wzrok w talerz. Wszyscy chłopcy powoli zaczynali odchodzić od stołu. Po chwili zostałam tylko ja i Styles.

H: Co masz zamiar teraz zrobić?

J: Pójdę do hotelu. Moja przyjaciółka pewnie strasznie się o mnie martwi. Rozładował mi się telefon, więc nawet nie może się do mnie dodzwonić. A potem.. potem to nie wiem. Dalej będę chodzić na imprezy i korzystać z życia póki mogę.

H: Póki możesz? Co to znaczy?

J: Niedługo muszę wrócić do Polski. Czeka tam na mnie mój ukochany.

H: Ukochany? Przecież mówiłaś, że go rzuciłaś. Pobił cię! – Hazza był zbulwersowany.

J: Nie o niego mi chodzi. Aż tak głupia nie jestem, żeby do niego wracać…

H: Nie, przepraszam, nie o to mi chodziło. Wcale nie jesteś głupia. Ale czegoś tu nie rozumiem…

J: Koń.

H: Koń?

J: Tak. Mój ukochany koń. Valentino. Aktualnie to on jest facetem mojego życia. Na niego wydaję wszystkie zarobione pieniądze, z nim spędzam wolny czas. Ufam tylko jemu. A teraz go zostawiłam.. Ale musiałam odpocząć. Tak bardzo za nim tęsknie…

H: Nie martw się, wszystko będzie dobrze. A co do imprez… To może poszłabyś ze mną na dzisiejszą? Wychodzimy z chłopakami. Bardzo chciałbym, żebyś była tam ze mną…

J: Naprawdę? Wiesz… Co jak co, ale imprezie to ja się nie oprę. – szeroko się uśmiechnęłam, a Harry odwzajemnił uśmiech.

H: To świetnie. Przyjadę po ciebie o 19. Tylko podaj mi dokładny adres.

Wzięłam kartkę i napisałam adres hotelu. Na odwrocie dopisałam mój numer telefonu. Gdy zabierał karteczkę, dotknął delikatnie mojej dłoni. Spojrzałam mu w oczy. Uśmiechał się lekko. Jego spojrzenie było czarujące. Ledwo oderwałam od niego wzrok i cofnęłam rękę.

J: Dobrze, o 19. Pójdę się przebrać.

Wstałam i odeszłam od stołu. Gdy wchodziłam po schodach, czułam na sobie jego spojrzenie.

Szybko przebrałam się w swoje ciuchy. Już wyschły. Zeszłam na dół. Harry nadal siedział w kuchni i bawił się szklanką.

J: Cześć!

H: Może cię odwieźć?

J: Nie, dziękuje, wole się przejść. Naprawdę dobrze mi to zrobi. – uśmiechnęłam się do niego.

H: Dobrze, skoro tego chcesz. Więc do później.

J: Tak, do zobaczenia.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz