Jestem tu już od dwóch tygodni. Często chodzimy z Suz na
imprezy, po prostu się bawimy. Codziennie o 20.00 zwykłam chodzić sama na
spacer do pobliskiego parku. Tu się wyciszałam. Tak było i dziś. Ubrałam na
siebie szarą bluzę i trampki. Miałam też na sobie jasne, obcisłe jeansy. Moje
długie, falowane, jasne włosy spoczywały swobodnie na ramionach i delikatnie
opadały na moje plecy.
Ja: Suz, wychodzę na spacer!
Suz: Okey. Ja położe się już spać. Po wczorajszej imprezie
jestem wykończona- dziewczyna lekko się uśmiechnęła.
J: Dobrze, nie czekaj więc na mnie. Dzisiaj mam chyba ochotę
na długi spacer. Pa! – rzuciłam na odchodnym.
Ulice Londynu były dzisiaj wyjątkowo puste. Usiadłam w parku
na ławce. Obok mnie przechodziła właśnie para. Chłopak obejmował dziewczynę,
która szeptała mu coś czule do ucha. Czemu ja nie mogę mieć takiego chłopaka?
„Nie, nie myśl tak!” Skarciłam się w duchu. Mężczyźni są źli i podstępni. Nie
ufam im. Żadnemu. Wtedy powróciły wspomnienia. Podwinęłam delikatnie rękaw
bluzy. Siniaki. Całe ręce miałam posiniaczone. Brzuch i plecy z resztą też.
Codziennie Suzy pomagała mi się ubrać. Sama nie potrafiłam. Ten ból był
okropny. Przypomniałam sobie jak Adam mnie bił. I jak rodzice tego nie
zauważali, bo leżeli pijani na podłodze. Podkuliłam nogi w postawiłam je na
ławce. Złapałam się za nogi. Schowałam głowę między kolana. Po policzkach
poleciały mi łzy. Po raz pierwszy w tym mieście. Zaczynało wiać, robiło się
chłodno. Siedziałam tak dość długo. Może z pół godziny? Przez głowę
przelatywały mi ciągle złe wspomnienia. Nagle poczułam na ramieniu czyjąś dłoń.
- Wszystko w porządku? – zapytał ktoś męskim głosem.
Szybko podniosłam głowę. Był to młody chłopak, na oko
dwudziestoletni. Spod czapki wystawały mu brązowe loki. Nie widziałam dokładnie
jego twarzy, bo na dworze panował już półmrok.
Ja: Nie, nic nie jest w porządku. – powiedziałam przez łzy.
Chłopak: Co się stało?
Usiadł na ławce obok mnie. Blisko mnie. Odsunęłam się na
drugi koniec ławki
Ch: Hej, nic ci nie zrobię. Nie bój się. – chłopak
powiedział to z taką szczerością w głosie, że prawie mu uwierzyłam. Znów
schowałam głowę w nogach. Po polikach spływały mi kolejne, słone łzy.
Ch: Możesz mi zaufać. Czy wyglądam jakbym chciał ci coś
zrobić?
Spojrzałam na niego. Na jego twarzy malował się szczery
uśmiech. Spojrzałam w jego piękne, zielone oczy. Nie. Mężczyźni są źli! A więc
on nie może być dobry. Wstałam i ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu. Nagle
ktoś złapał mnie za rękę. Bolało mnie, choć nie zrobił tego mocno. Odwróciłam
się. To ten chłopak. Przyciągnął mnie do siebie. Teraz stałam naprawdę blisko
niego. Bałam się. Nagle na twarz spadła mi kropelka wody. I następna.. I
kolejne. Deszcz. A raczej ulewa. Za chwilę cisze przerwał potężny grzmot.
Przestraszyłam się, ale nadal stałam jak wbita w ziemię.
Chłopak pochylił się nade mną i powiedział:
Ch: Chodźmy do mojego domu! Mieszkam tuz obok – próbował
przekrzyczeć głośne grzmoty.
J: N..nie. Nie mogę.
Ch: Nalegam. Przecież nie będziesz teraz szła w taką pogodę.
J: No dobrze… - zgodziłam się zrezygnowana.
Co miałam zrobić? Jakbym się nie zgodziła, pewnie
zaciągnąłby mnie tam siłą. Znam ich. Im tylko jedno w głowie. Pociągnął mnie lekko za rękę, a ja szłam za nim. Za 5 minut byliśmy w jego domu.
Ch: Chodź na górę.
Za chwilę pokazał mi swój pokój. Stanęłam przemoczona przed
wielkim łóżkiem. Naprzeciw łóżka wisiał na ścianie duży telewizor. Po lewej
stronie były drzwi. Chyba od łazienki. Na prawo od łóżka potężne okno. Normalny
pokój. Tylko wszystko lepsze i większe. Chłopak podszedł do mnie.
Ch: Przepraszam, nie przedstawiłem się. Jestem Harry.
J: Alex.
Chwilę się na siebie patrzyliśmy. Chłopak delikatnie złapał
za dół mojej bluzy i powoli ściągnął mi ją przez głowę. Rzucił ją na podłogę.
Widział, że byłam oszołomiona i przestraszona. Czekałam, aż zacznie ściągać ze
mnie olejne ciuchy, żeby zaspokoić swoje „potrzeby” . On jednak odwrócił się i
podszedł do szafy. Wyciągnął z niej ręcznik i jasno niebieską koszulę. Podszedł
do mnie i powiedział:
Harry: Trzymaj. Tam jest łazienka. Wykąp się jeśli chcesz i
przebierz w suche ciuchy. Jesteś cała przemoczona. Jak coś to wołaj.
Byłam bardzo zdziwiona jego zachowaniem. Pozwala mi się
wykąpać i przebrać?
J: Naprawdę?
H: Tak, a co w tym dziwnego? – chłopak uśmiechnął się
szeroko pokazując szereg biały zębów – nie chcę po prostu żebyś się
przeziębiła.
Poparzyłam na niego. W jego oczach nie widać było ironii.
Chyba nie kłamał.
Odwróciłam się i poszłam do łazienki. Rozebrałam się z
trudnością, bo wszystko mnie bolało. Weszłam do wanny i zasunęłam zasłonkę.
Odkręciłam prysznic. Tak, tego właśnie potrzebowałam. Ciepłego prysznica.
Wytarłam się ręcznikiem. Siniaki… Nie ubiorę się sama. Zawsze Suz mi pomagała,
ale jej tu teraz nie ma.. Jest tylko ten chłopak – Harry.
J: Harry! – zawołałam nieśmiała.
H: Już idę!
Po chwili chłopak otworzył drzwi od łazienki.
H: Co się stało? – spytał przestraszony.
Dalej stałam za zasłoną. Miałam na sobie tylko czarną,
koronkową bieliznę.
J: Nie, nic się nie stało, tylko… Bo… Ja… Proszę pomóż mi
się ubrać. – wykrztusiłam to z siebie zawstydzona.
Harry podszedł bliżej.
H: Ale dlaczego? Co ci jest?
Odsunęłam lekko zasłonę, tak, że chłopak widział tylko moją
twarz i lewą rekę.
H: Och… Co ci się stało?
J: Nic.. Mój chłopak. Były chłopak.
H: Ach, rozumiem. Musi być z niego wielka świnia. Poczekaj,
zaraz ci pomogę.. – wziął błękitną koszule i podszedł bliżej.
Odsunęłam zasłonę tak, że mógł mnie całą zobaczyć. Ten
jednak szybko zasłonił oczy reką. Jego policzki zarumieniły się.
J: Ej.. Nie musisz. Możesz patrzeć, przyzwyczaiłam się. –
powiedziałam szybko.
Ten jednak ciągle przysłaniał oczy ręką. Dotknęłam
delikatnie jego dłoni i powoli zsunęłam ją z oczu. Jego wzrok utkwił na moim
posiniaczonym ciele.
H: Co on ci zrobił… - powiedział zaszokowany.
J: Pomożesz mi, czy będziesz się tak patrzył?
H: Ach tak. Przepraszam, naprawdę przepraszam. Jesteś taka
piękna…
J: Dopiero się poznaliśmy, a ty już kłamiesz? – uśmiechnęłam
się nieśmiało.
H: Nie, nie kłamię. Naprawdę jesteś piękna.
Oboje jeszcze bardziej się zarumieniliście. Wyszłam z wanny
i Harry nałożył mi koszulę. Powoli, od góry zapinał mi guziki. Zatrzymał wzrok
na moich piersiach. Po chwili jednak zszedł wzrokiem niżej i dalej zapinał
guziki. Koszula była na mnie sporo za duża, ale dzięki temu przysłaniała mi
tyłek.
J: Dziękuje.
H: Nie ma za co, naprawdę. Dalej jest burza, więc może
prześpisz tę noc u mnie?
J: Ja.. Nie powinnam… - próbowałam się jakoś wykręcić.
H: Ale nie ma problemu. Prześpisz się na moim łóżku.
Spuściłam głowę i utkwiłam wzrok w podłodze.
H: Nie martw się, ja będę spał na materacu.
J: Nie, nie mogę. To twoje łóżko.
H: Ale nalegam. Jak chcesz wrócić do domu w taką pogodę?
Gdzie mieszkasz?
J: W hotelu, pół godziny drogi stąd.
H: No właśnie. Tu będzie ci na pewno wygodniej. Kładź się.
Ja idę się wykąpać.
J: Dziękuje, naprawdę dziękuje.
Chłopak tylko szeroko się uśmiechnął i poszedł do łazienki.
Położyłam się w łóżku. Było bardzo wygodne. Leżałam i
patrzyłam na drzwi łazienki. Po ok. 20 minutach drzwi otworzyły się. Stał w
nich Harry. Był bardzo przystojny i umięśniony. I jego cudowne, kręcone włosy.
Chłopak widział, że mu się przyglądam. Uśmiechnął się tylko i podszedł do
materaca. Zgasił światło i się położył.
H: Dobranoc, miłych snów.
J: Dobranoc.
Nawet nie wiem, kiedy
zasnęłam. Byłam bardzo zmęczona.
To jak? Podoba się? Chcecie więcej? ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz