niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 3


Jestem tu już od dwóch tygodni. Często chodzimy z Suz na imprezy, po prostu się bawimy. Codziennie o 20.00 zwykłam chodzić sama na spacer do pobliskiego parku. Tu się wyciszałam. Tak było i dziś. Ubrałam na siebie szarą bluzę i trampki. Miałam też na sobie jasne, obcisłe jeansy. Moje długie, falowane, jasne włosy spoczywały swobodnie na ramionach i delikatnie opadały na moje plecy.

Ja: Suz, wychodzę na spacer!

Suz: Okey. Ja położe się już spać. Po wczorajszej imprezie jestem wykończona- dziewczyna lekko się uśmiechnęła.

J: Dobrze, nie czekaj więc na mnie. Dzisiaj mam chyba ochotę na długi spacer. Pa! – rzuciłam na odchodnym.

Ulice Londynu były dzisiaj wyjątkowo puste. Usiadłam w parku na ławce. Obok mnie przechodziła właśnie para. Chłopak obejmował dziewczynę, która szeptała mu coś czule do ucha. Czemu ja nie mogę mieć takiego chłopaka? „Nie, nie myśl tak!” Skarciłam się w duchu. Mężczyźni są źli i podstępni. Nie ufam im. Żadnemu. Wtedy powróciły wspomnienia. Podwinęłam delikatnie rękaw bluzy. Siniaki. Całe ręce miałam posiniaczone. Brzuch i plecy z resztą też. Codziennie Suzy pomagała mi się ubrać. Sama nie potrafiłam. Ten ból był okropny. Przypomniałam sobie jak Adam mnie bił. I jak rodzice tego nie zauważali, bo leżeli pijani na podłodze. Podkuliłam nogi w postawiłam je na ławce. Złapałam się za nogi. Schowałam głowę między kolana. Po policzkach poleciały mi łzy. Po raz pierwszy w tym mieście. Zaczynało wiać, robiło się chłodno. Siedziałam tak dość długo. Może z pół godziny? Przez głowę przelatywały mi ciągle złe wspomnienia. Nagle poczułam na ramieniu czyjąś dłoń.

- Wszystko w porządku? – zapytał ktoś męskim głosem.

Szybko podniosłam głowę. Był to młody chłopak, na oko dwudziestoletni. Spod czapki wystawały mu brązowe loki. Nie widziałam dokładnie jego twarzy, bo na dworze panował już półmrok.

Ja: Nie, nic nie jest w porządku. – powiedziałam przez łzy.

Chłopak: Co się stało?

Usiadł na ławce obok mnie. Blisko mnie. Odsunęłam się na drugi koniec ławki

Ch: Hej, nic ci nie zrobię. Nie bój się. – chłopak powiedział to z taką szczerością w głosie, że prawie mu uwierzyłam. Znów schowałam głowę w nogach. Po polikach spływały mi kolejne, słone łzy.

Ch: Możesz mi zaufać. Czy wyglądam jakbym chciał ci coś zrobić?

Spojrzałam na niego. Na jego twarzy malował się szczery uśmiech. Spojrzałam w jego piękne, zielone oczy. Nie. Mężczyźni są źli! A więc on nie może być dobry. Wstałam i ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu. Nagle ktoś złapał mnie za rękę. Bolało mnie, choć nie zrobił tego mocno. Odwróciłam się. To ten chłopak. Przyciągnął mnie do siebie. Teraz stałam naprawdę blisko niego. Bałam się. Nagle na twarz spadła mi kropelka wody. I następna.. I kolejne. Deszcz. A raczej ulewa. Za chwilę cisze przerwał potężny grzmot. Przestraszyłam się, ale nadal stałam jak wbita w ziemię.

Chłopak pochylił się nade mną i powiedział:

Ch: Chodźmy do mojego domu! Mieszkam tuz obok – próbował przekrzyczeć głośne grzmoty.

J: N..nie. Nie mogę.

Ch: Nalegam. Przecież nie będziesz teraz szła w taką pogodę.

J: No dobrze… - zgodziłam się zrezygnowana.

 
Co miałam zrobić? Jakbym się nie zgodziła, pewnie zaciągnąłby mnie tam siłą. Znam ich. Im tylko jedno w głowie. Pociągnął mnie lekko za rękę, a ja szłam za nim. Za 5 minut byliśmy w jego domu.
Ch: Chodź na górę.
Za chwilę pokazał mi swój pokój. Stanęłam przemoczona przed wielkim łóżkiem. Naprzeciw łóżka wisiał na ścianie duży telewizor. Po lewej stronie były drzwi. Chyba od łazienki. Na prawo od łóżka potężne okno. Normalny pokój. Tylko wszystko lepsze i większe. Chłopak podszedł do mnie.
Ch: Przepraszam, nie przedstawiłem się. Jestem Harry.
J: Alex.
Chwilę się na siebie patrzyliśmy. Chłopak delikatnie złapał za dół mojej bluzy i powoli ściągnął mi ją przez głowę. Rzucił ją na podłogę. Widział, że byłam oszołomiona i przestraszona. Czekałam, aż zacznie ściągać ze mnie olejne ciuchy, żeby zaspokoić swoje „potrzeby” . On jednak odwrócił się i podszedł do szafy. Wyciągnął z niej ręcznik i jasno niebieską koszulę. Podszedł do mnie i powiedział:
Harry: Trzymaj. Tam jest łazienka. Wykąp się jeśli chcesz i przebierz w suche ciuchy. Jesteś cała przemoczona. Jak coś to wołaj.
Byłam bardzo zdziwiona jego zachowaniem. Pozwala mi się wykąpać i przebrać?
J: Naprawdę?
H: Tak, a co w tym dziwnego? – chłopak uśmiechnął się szeroko pokazując szereg biały zębów – nie chcę po prostu żebyś się przeziębiła.
Poparzyłam na niego. W jego oczach nie widać było ironii. Chyba nie kłamał.
Odwróciłam się i poszłam do łazienki. Rozebrałam się z trudnością, bo wszystko mnie bolało. Weszłam do wanny i zasunęłam zasłonkę. Odkręciłam prysznic. Tak, tego właśnie potrzebowałam. Ciepłego prysznica. Wytarłam się ręcznikiem. Siniaki… Nie ubiorę się sama. Zawsze Suz mi pomagała, ale jej tu teraz nie ma.. Jest tylko ten chłopak – Harry.
J: Harry! – zawołałam nieśmiała.
H: Już idę!
Po chwili chłopak otworzył drzwi od łazienki.
H: Co się stało? – spytał przestraszony.
Dalej stałam za zasłoną. Miałam na sobie tylko czarną, koronkową bieliznę.
J: Nie, nic się nie stało, tylko… Bo… Ja… Proszę pomóż mi się ubrać. – wykrztusiłam to z siebie zawstydzona.
Harry podszedł bliżej.
H: Ale dlaczego? Co ci jest?
Odsunęłam lekko zasłonę, tak, że chłopak widział tylko moją twarz i lewą rekę.
H: Och… Co ci się stało?
J: Nic.. Mój chłopak. Były chłopak.
H: Ach, rozumiem. Musi być z niego wielka świnia. Poczekaj, zaraz ci pomogę.. – wziął błękitną koszule i podszedł bliżej.
Odsunęłam zasłonę tak, że mógł mnie całą zobaczyć. Ten jednak szybko zasłonił oczy reką. Jego policzki zarumieniły się.
J: Ej.. Nie musisz. Możesz patrzeć, przyzwyczaiłam się. – powiedziałam szybko.
Ten jednak ciągle przysłaniał oczy ręką. Dotknęłam delikatnie jego dłoni i powoli zsunęłam ją z oczu. Jego wzrok utkwił na moim posiniaczonym ciele.
H: Co on ci zrobił… - powiedział zaszokowany.
J: Pomożesz mi, czy będziesz się tak patrzył?
H: Ach tak. Przepraszam, naprawdę przepraszam. Jesteś taka piękna…
J: Dopiero się poznaliśmy, a ty już kłamiesz? – uśmiechnęłam się nieśmiało.
H: Nie, nie kłamię. Naprawdę jesteś piękna.
Oboje jeszcze bardziej się zarumieniliście. Wyszłam z wanny i Harry nałożył mi koszulę. Powoli, od góry zapinał mi guziki. Zatrzymał wzrok na moich piersiach. Po chwili jednak zszedł wzrokiem niżej i dalej zapinał guziki. Koszula była na mnie sporo za duża, ale dzięki temu przysłaniała mi tyłek.
J: Dziękuje.
H: Nie ma za co, naprawdę. Dalej jest burza, więc może prześpisz tę noc u mnie?
J: Ja.. Nie powinnam… - próbowałam się jakoś wykręcić.
H: Ale nie ma problemu. Prześpisz się na moim łóżku.
Spuściłam głowę i utkwiłam wzrok w podłodze.
H: Nie martw się, ja będę spał na materacu.
J: Nie, nie mogę. To twoje łóżko.
H: Ale nalegam. Jak chcesz wrócić do domu w taką pogodę? Gdzie mieszkasz?
J: W hotelu, pół godziny drogi stąd.
H: No właśnie. Tu będzie ci na pewno wygodniej. Kładź się. Ja idę się wykąpać.
J: Dziękuje, naprawdę dziękuje.
Chłopak tylko szeroko się uśmiechnął i poszedł do łazienki.
Położyłam się w łóżku. Było bardzo wygodne. Leżałam i patrzyłam na drzwi łazienki. Po ok. 20 minutach drzwi otworzyły się. Stał w nich Harry. Był bardzo przystojny i umięśniony. I jego cudowne, kręcone włosy. Chłopak widział, że mu się przyglądam. Uśmiechnął się tylko i podszedł do materaca. Zgasił światło i się położył.
H: Dobranoc, miłych snów.
J: Dobranoc.
Nawet  nie wiem, kiedy zasnęłam. Byłam bardzo zmęczona.
 
To jak? Podoba się? Chcecie więcej? ;-)
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz