piątek, 10 stycznia 2014

Harry- imagin


Leżałam na podłodze sali gimnastycznej i chichrałam się ukrywając twarz w dłoniach. Ogólnie rzecz biorąc mam 19 lat, mieszkam w Londynie, jestem delikatnie mówiąc jebnięta i takie tam.

Jenny(moja BFF): Alex, ogarnij się! Wstawaj, bo zaraz pan cię zobaczy!

Ja: Jebłam i nie wstaję! Co to było? Widziałaś to? Ten koleś potknął się o własną nogę i wyjebał ryjem w drabinkę! – śmiałam się coraz głośniej.

Jenn: Uspokój się. To wcale nie było śmieszne. No może trochę… - sama zaczęła się coraz bardziej chichotać.

- Panno Roughter. Może mi panna szanownie wytłumaczyć, czemu panna leża na podłodze podczas gdy ma biegać? – powiedział sarkastycznie nasz nauczyciel wf-u.

Szybko zerwałam się na równe nogi, ale uśmieszek nie znikał i z twarzy.

J: Jaa… Po prostu… Mam taką chorobę. – wypaliłam- Czasami mam ataki śmiechu i nad tym nie panuję. Przepraszam, ale taka już jestem, to nie moja wina… - udawałam przejętą, chociaż takie małe kłamstewko nie zrobiło na mnie dużego wrażenia.

- Ah.. No dobrze, ale mogłaś mnie o tym wcześniej powiedzieć. To tłumaczy twoje dziwne zachowanie. A teraz wracaj do ćwiczeń.

Ja pierdole, uwierzył. Na serio uwierzył w takie coś? Trzeba być niezłym głąbem. Postanowiłam, że jakoś spożytkuję mój nadmiar energii i zaczęłam biegać po boisku, jak to robiła już od dawna reszta mojej klasy. Nie miałam tu dobrych znajomych. Wszyscy uważali mnie za dziwaczkę, bo ciągle się śmiałam i tym podobne… No i chyba się mnie trochę bali. Zawsze znalazłam jakąś ciętą odpowiedź na ich dogryzki.

- Hej, mała, może biegnij trochę szybciej, bo ruch tamujesz! – usłyszałam za sobą męski głos.

Odwróciłam się nie przestając biec. Taa, znowu on. Jak on w ogóle ma na imię? Henry, Harry? Jeden kij.

J: Przymknij się lalusiu! Lepiej uważaj, bo ci się zaraz fryzurka popsuje! – miał na łbie taki gąszcz loków, że moja wypowiedź z fryzurą nie miała sensu, bo tej fryzury było brak… No ale lalusiem był.

H(arry/enry ?) : Lepiej ty uważaj, bo może ci niedługo ten uśmieszek z twarzy zniknąć.

J: Tak? A co? Sugerujesz coś fagasie?

H: Nie rozpędzał się, bo się o własne cycki wyjebiesz.

Zaszłam mu drogę i nagle się zatrzymałam. Stałam z nim twarzą w twarz. Nienawidziłam tego pedała od pierwszego dnia w szkole aż do dzisiaj. I już chyba na zawsze.

J: Myślisz, że jesteś fajny cwaniaczku? To, że wszystkie laski w szkole klękają u twoich stóp, a kolesie chcą się z tobą ‘lansować’ , nie znaczy, że jesteś tu najważniejszy. – przyjrzałam mu się dokładniej- Ja pierdole, mam chyba mniej tapety na twarzy niż ty. Na pewno jesteś chłopakiem? Przypominasz bardziej dziewczynę, którą przejechał pociąg, zjadł pies i potem wysrał. Co ty masz z ryjem?

H: Popatrz na siebie. Nos jak kartofel, oczy jak ujebane w błocie wtyczki do kontaktu. Co ty masz zamiast włosów? Ogolili leniwca i wszczepili ci jego sierść na łeb? – to nie miało żadnego sensu, bo przecież miałam długie, ciemny blond włosy, które akurat miałam upięte w wysokiego kucyka.

J: Co tam mamroczesz pod nosem? Nic nie słyszę, zagłusza cię jakiś odgłos piszczącego goryla. A nie, to ty! Wiesz co? Mam ciebie serdecznie dosyć kutasie. – odwróciłam się na pięcie i zaczęłam biec za resztą grupy.

Na szczęście po chwili zadzwonił dzwonek, który oznaczał koniec lekcji na dziś. Pobiegłam do szatni i szybko się przebrałam. Byłam mega wkurzona przez tego niedoroba. Od 2 lat dzień w dzień sobie dogryzamy. Na szczęście nie brakuje mi komentarzy na jego temat, więc przeważnie to ja wygrywam bitwę na słowa. Nie powiem, on też jest dobry, ale niestety mnie nie przebije swoimi słabym tekścikami. Założyłam torbę na ramię i ruszyłam w stronę wyjścia. Jutro sobota, więc w końcu odpocznę sobie od tego pojebańca. Mieszkałam z rodzicami na obrzeżach miasta. Siadłam do autobusu. Po 20 minutach byłam w domu. Wparowałam do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Moje kochane łóżko. Byłam zmęczone bo wf-ie . Poleżałam z 10 minut i zerwałam się z łóżka. Już wspominałam, że mam nadmiar energii? Dosłownie ciągle? No tak. Śpię 6 godzin na dobę i ładuje mnie to na cały dzień. Usłyszałam wołanie mamy  dołu, więc zbiegłam po schodach.

Mama: Alex, idź do sąsiadki, pani Helen i zanieś jej to.

Ja: A co to jest?

M: Zakupy. Prosiła mnie żebym jej zrobiła. Przyjeżdża do niej na weekend wnuczek.

J: Aha, no dobrze, już lecę.

Pani Helen to miła kobieta w podeszłym wieku. Często robiliśmy jej zakupy, a ona za to piekła na wyśmienite ciasta. Była dla mnie jak prawdziwa babcia, która już dawno umarła. W sumie to jej nie pamiętam. Odeszła jak miałam 6 lat. Dawno temu. Pani Helen mieszkała w domu obok. Naprzeciw mojego okna było okno do pokoju, w którym już dawno nikt nie spał. Chyba jakiś gościnny. Może ten jej wnuczek tam zamieszka? Ciekawe ile ma lat. Zapukałam do drzwi. 

J: Dzień dobry! Przyniosłam pani zakupy.

B(abcia) : Och, dziękuje kochanie. Wejdź, upiekłam szarlotkę, twoją ulubioną! – no cóż, nie mogłam się oprzeć takiej propozycji.

Pani Babcia podała mi talerz z kawałkiem pysznej szarlotki. Zjadłam ją oczywiście ze smakiem.

B: Wiesz malutka, dzisiaj przyjeżdża do mnie mój wnuczek! W prawdzie mieszka w Londynie, ale tak rzadko do mnie przyjeżdża. Jest supergwiazdą i nie ma czasu. Ale to nic. I tak go kocham.

J: Supergwiazdą? A ile ma lat?

B: Tyle co ty kochana! Chodzi chyba nawet z tobą do szkoły.

Jedyne co przyszło mi na myśl to One Direction. Chłopaki wozili się po szkole jak jakaś szlachta. Wśród nich był oczywiście Harry- ten najgorszy. Prawdę mówiąc mam nadzieję, że wnuczkiem p. Helen jest Niall, bo wydaję się być najnormalniejszy z tych gejusów. Znaczy się nie wiem czy są gejami, ale mniejsza o to.

J: Ach, może go kojarzę. Muszę lecieć. – wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia. – Do zobaczenia!

Szłam po ulicy i zastanawiałam się kto może być wnukiem tej cudownej kobiety. Nie, to na pewno nie żaden z One Direction. Na pewno nie. Nagle ktoś na mnie wpadł.

J: Uważaj jak chodzisz baranie! – nagle moim oczom ukazał się Styles. Taa, te fujara Harry. Co on tu do cholery robi?

H: To ty uważaj!

Wyminęłam go szybko i skręciłam do domu. Zatrzymałam się przed drzwiami i spojrzałam jeszcze raz w stronę domu starszej kobiety. Cooooo???!!!!! Nie, to niemożliwe! Harry Styles właśnie przytulał się z panią Helen! Nie, to nie może być jego babcia. On nie może być jej wnukiem. To..to… prawda. Ja pierdole. A jednak – weekend popsuty. Wlazłam do domu i powędrowałam prosto do mojego pokoju. Usiadłam przy biurku. Przed oczami miałam widok na pokój gościnny p. Helen. Niiee, chyba sobie ze mnie żartujecie. Właśnie moim oczom ukazał się Hazza goszczący się w pokoiku naprzeciwko. Czy to będzie najgorszy weekend mojego pieprzonego życia? Zdecydowanie tak. Wstałam od biurka i walnęłam się na łóżko. Leżałam chyba z godzinę załamana. Nagle mama wybudziła mnie z transu zawołaniem na kolację. No to wstaję. Zjadłam z rodzicami posiłek i z powrotem udałam się do pokoju. Moje życie wydaje się nudne, co nie? Uwierzcie mi, że takie nie jest. Jestem nocnym Markiem i moje życie zaczyna się dopiero teraz- po kolacji. W sumie to ja nie wiem kiedy śpię. Chyba jedynie na lekcjach. Czasami zastanawiam się, czy nie mam ADHD . Czy rodzice mi o czymś nie powiedzieli? A może czas zmienić lekarza? Nie ważne. Tak czy siak dbam o swoją formę, więc przebrałam się w stanik sportowy i pasujące krótkie spodenki i zaczęłam ćwiczyć. Brzuszki, pompki itp. Ćwiczenia zakończyłam krótkim układem tanecznym do hip-hopu. Taniec to moja pasja. Jak parę innych rzeczy z resztą… Stanęłam zmęczona, ale wyprostowana, w rozpuszczonych włosach, które niesfornie układały się w fale. Popatrzyłam prze okno. Harry stał w swoim pokoju i bezczelnie się na mnie lampił. Co za typ. Czemu nie mam w oknach rolet albo zasłon? Kurwa, rodzice mnie nie kochają, czy co? Pokazałam mu więc tylko fuck’a i walnęłam się na łóżko. Za chwilę jednak wstałam nie mogąc być w jednej pozycji zbyt długo. Na dworze było już ciemno. Założyłam na siebie legginsy i szarą, luźną bluzę z napisem FUCK . To chyba moje ulubione słowo. Otworzyłam okno, z którego miałam bezpośrednie zejście na mały daszek od garażów- naszego i pani Helen, które były połączone. Wygramoliłam się na zewnątrz i wyciągnęłam z kieszeni bluzy papierosa i zapalniczkę. Nie, nie jestem uzależniona od fajek. Raz dziennie mi wystarcza. No chyba że ktoś mnie porządnie wkurwi. A dzisiaj byłam dość wkurzona, więc porządnie się zaciągnęłam. Siedziałam tak oparta o ścianę domu i patrzyłam się na światełka świecące daleko w centrum miasta. Jak dobrze, że tam nie mieszkam. Po chwili zapaliłam kolejnego szluga. Nagle usłyszałam kroki na dachu. Możecie się domyślić kto to był.

Ja: Kurwa, Styles, co ty tu robisz? Kolegów szukasz?

H: Cześć Alex. Dzięki za miłe powitanie.

J: Spoko, cała przyjemność po mojej stronie. – to był sarkazm oczywiście- No więc? Nie masz co robić? Jest 1.00 w nocy. O takiej godzinie grzeczni chłopcy już śpią.

H: Grzeczni może tak.

J: Czego chcesz? Nie widzisz, że chce być tu sama? Nie wyszłam tu, żeby spotkać ciebie. Dobra, jestem szmatą, suką, dziwką, pojebaną wariatką, jestem brzydsza od szympansa, który dostał patelnią w łeb, jestem tłusta, obleśna, mam grube nogi, głupia, niezrównoważona. Możesz już iść?

H: W sumie to nie chciałem tego powiedzieć. Ale jeśli chcesz, to ok. Koń cię kiedyś kopnął w czoło, czy to czołg po tobie przejechał?

J: A w tej twojej czuprynie mieszkają tylko pchły, czy ptaszki też się tam zalęgły? Ty masz mózg, czy ci wyparował jak…

H: Okey. Skończ już. Przecież wiesz, że możemy tak w nieskończoność. Masz zamiar poczęstować mnie fajką, czy faktycznie jesteś taką suką?

J: Chyba jestem. Ty palisz? O nie, w to nie uwierzę. Wielki gwiazdor, zadufany w sobie Henry, Harry, czy jak ty się tam nazywasz, pali ? No nie! Nie boisz się, że zmarszczek palacza dostaniesz? No wiesz, to zaszkodzi twojej pięknej zjebanej buźce.

H: Harry. Jestem Harry, nie Henry. Nie jestem w sobie zadufany. Nie wiem o co ci chodzi.

J: O co mi chodzi? O to, że ciągle wozisz dupsko po szkole ze swoimi równie lalusiowatymi koleżkami. Wasze idealne fryzurki świetnie współgrają z obcisłymi spodniami, w które pewnie nawet ja bym się nie wcisnęła.

H: Przestań. Przesadzasz. Przecież tak naprawdę mnie nie znasz. Dasz tą fajkę, czy nie? – dałam mu, chociaż jakoś nie wierzę, że on w ogóle umie palić.
Ku mojemu zaskoczeniu chłopak zgrabnie odpalił fajurę i mocno się zaciągnął. Wydychał dym przez usta, wciągając go z powrotem nosem. Kurde, jakby robił to od dziecka.

H: I co?

J: Co z czym?

H: Dziwiłaś się, że palę. Zatkało?

J: Nie, nie zatkało. Wiesz, mnie  życiu już nic nie zdziwi. Z resztą, po co ja tu z tobą gadam złamasie.

Wstałam, zgasiłam papierosa na ścianie i weszłam przez okno do mojego pokoju. Harry jeszcze przez chwilę dokańczał palić i za moment też już był u siebie. Ale on mnie wkurwia. Jak patrzę na tę jego mordę, to aż rzygać mi się chcę. Serio, chyba zaraz się zrzygam.
 

To takie moje wypociny sprzed tygodnia :D Jest 1.30 w nocy, a ja nie wiem czemu jeszcze nie śpię... Mam nadzieję, że się spodoba. Aż mam ochotę napisać drugą część, hah :-) Mam taki zajebisty humor od kilku dni, że napisałam tyle historii, że aż się w głowie nie mieści :P Wiem, że do pisania potrzeba talentu. Ja go nie mam, ale mam za to ochotę pisać. No więc piszę, nawet jeżeli nikomu się to nie podoba . Im mniej osób to czyta tym lepiej (trzeba się jakoś pocieszać brakiem zainteresowania moją stroną) , bo więcej dla mnie.

1 komentarz:

  1. CO TY GADASZ? JESTEŚ ŚWIETNA! TWOJE IMAGINY POWALAJĄ MNIE NA KOLANA, ZACZNIJ PROMOWAĆ SWOJEGO BLOGA, CHOĆBY U MNIE I NA STRONKACH, KTÓRE WIDNIEJĄ Z PRAWEJ STRONY MOJEGO BLOGA. TWOJE TEKSTY SĄ TAK ŚMIESZNE, ŻE NORMALNIE LEJĘ! :)
    JAK CZYTAŁAM TE DOCINKI ALEX I HARRYEGO, TO ZE ŚMIECHU ZAPLUŁAM SOBIE LAPTOPA, FAJNIE, CO NIE??? :P :*

    zapraszam do sb:
    http://imaginy-o-jednokierunkowych.blogspot.com/

    jeśli by ci nie szło, albo coś, to zapraszam do mnie, szukam adminek :) <3

    OdpowiedzUsuń