Pomyślałam jeszcze, czy czegoś nie zapomniałam spakować. Nie mogłam niczego wymyślić, więc po krótkiej chwili zasnęłam.
***
Obudziłam się o 3.00 . Ja to mam
wyczucie czasu. Bez budzika! Och, ale się cieszę! Odkryłam się i wstałam z
łóżka na równe nogi. O mój Boże, wczoraj nie paliłam! Jaa. Ok., zapalę potem.
Poszłam do łazienki i zaczęłam poranną toaletę. W sumie to nocną, bo jest 3.00
… Whatever. Delikatnie się pomalowałam, a włosy spięłam w luźnego koka. Poszłam
się ubrać. Wyjęłam z szafy obcisłe, jasne jeansy i szarą bluzę z napisem:
„Stop!” . Spakowałam do walizki kosmetyczkę i włożyłam do kieszeni słuchawki od
telefonu. Zeszłam na dół zobaczyć, czy mój tata już wstał. Na jego szczęście
siedział w kuchni przy stole i pił kawę. Nagle zadzwonił mój telefon. Kto o
zdrowych zmysłach dzwoni do mnie o tej godzinie?! Wyjęłam telefon z kieszeni.
Na ekranie widniał napis „Ted” . Co do cholery? Co mój kochany braciszek chce
ode mnie w środku nocy?!
J: Halo?
Ted: Cześć Alex! Słyszałem, że
będziesz w Nowym Yorku?
J: Ach, no tak.
Ted: Musimy się spotkać. Już rok
się nie widzieliśmy!
J: Tylko wiesz, ja będę na
wycieczce szkolnej, więc raczej nie będę mogła ot tak sobie gdzieś iść…
Ted: Jasne. To jak przyjedziesz do
hotelu, to wyślij mi adres, to podjadę.
J: Okey, dobry pomysł. –
powiedziałam zadowolona.
T: No to jesteśmy umówieni. Miłej
podróży. O której wyjeżdżasz?
J: No właśnie się ubieram. Muszę
już kończyć. Paa.
Ted: Narka Maleńka.
Rozłączył się. Jak ja uwielbiam
jak się tak do mnie zwraca. Serio za nim tęsknie. Jest ode mnie o dwa lata
starszy, ale bardzo dobrze się dogadywaliśmy. Wiadomo, że kłótnie były u nas na
porządku dziennym, ale i tak go kocham. No dobra, musze się zbierać.
J: Tato, jedziemy? Weźmiesz mi
walizkę z góry?
T: Już po nią idę. Weź kluczyki i
idź do auta. Tak też zrobiłam. Siedząc w samochodzie zobaczyłam jak mój tata
ciągnie za sobą wielką walizkę. Wrzucił ją z trudem do bagażnika i usiadł koło
mnie na miejscu kierowcy.
T: Coś ty tam nabrała? –
powiedział z oburzeniem.
J: Tylko ważne rzeczy…
T: Jedziesz na miesiąc czy na trzy
dni, bo już nie rozumiem… - przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył w stronę
miasta.
Po 10 minutach byliśmy już pod
szkołą. Byłam nawet 5 minut przed czasem. Wyszukałam wzrokiem Jenny. Było
trochę trudno, bo panował jeszcze mrok. W końcu ją zobaczyłam.
J: Dzięki tato. Na razie.
T: Zadzwoń jak już będziecie na
miejscu. Kocham cię.
J: Ja ciebie też.
Pomachałam mu i ruszyłam z walizką
i torbą na ramieniu w stronę mojej przyjaciółki. Gdy tylko mnie zobaczyła,
zaczęła się śmiać i machać do mnie jak opętana. Gdy podeszłam bliżej, od razu
wskoczyła mi w ramiona.
Jenn: Ale fajnie! Jedziemy do
Nowego Yorku! Rozumiesz?
J: No rozumiem! To będzie
zajebista wycieczka. – uśmiechnęłam się, gdy wypuściła mnie ze swoich objęć.
Pani Conor zaczęła mówić coś o
bezpieczeństwie w autobusie i potem w samolocie. Najpierw jedziemy autokarem na
pobliskie lotnisko, a potem przesiadamy się do samolotu. W N.Y. będzie czekać
na nas kolejny autobus, który zawiezie nas pod hotel. Przynajmniej tyle z tego
zrozumiałam. Po chwili ładowaliśmy nasze walizki do wielkiego bagażnika, a
następnie wszyscy pchaliśmy się, żeby zająć fajne miejsca w autokarze. Ja i
Jenn usiadłyśmy na przedostatnich podwójnych siedzeniach. Za nami na samym
końcu pojazdu jest 5 połączonych siedzeń. Wiecie o co chodzi, nie? No więc na
tych miejscach usiedli: zgadnijcie kto! Oczywiście One Direction. Bo jakże by inaczej.
Na szczęście to tylko 30 minut drogi na te pieprzone lotnisko. Gdy wszyscy
zajęli już swoje miejsca, a nauczyciele sprawdzili obecność, ruszyliśmy w
drogę. Wszyscy byli mega podekscytowani. W autobusie było bardzo głośno, a na
dworze dalej ciemno. Po pół godzinie rogi dotarliśmy na lotnisko. Wszyscy
wysiedli i zabrali swoje walizki. Pani Conor kazała nam czekać na zewnątrz, bo
musi załatwić wszystkie formalności. Wykorzystałam okazję i poszłam na ubocze
zapalić papierosa. Walizkę zostawiłam Jenn, żeby popilnowała. Odeszłam od grupy
i zapaliłam fajkę. Ale już długo nie paliłam. Było ciemno, więc raczej
nauczyciele mnie nie zauważą. Nagle zauważyłam, że w moją strone idzie dwójka
chłopaków. Rozpoznałam ich dopiero, gdy podeszli bardzo blisko mnie. Zayn i
Harry. Hazza miał na sobie czapkę, więc najpierw myślałam, że to ktoś inny.
Zayn: Masz ognia? – kurwa, no
niestety.
Ja: Mam. – wyciągnęłam z kieszeni
zapalniczkę i podpaliłam chłopakowi papierosa.Zauważyłam, że Harry też trzyma w
ręku nieodpaloną fajkę, więc spytałam- Też chcesz?
Loczek pokiwał głową, więc jemu
też odpaliłam. Po chwili wokół nas pojawiła się duża chmura dymu tytoniowego.
Nikt się nie odzywał, więc tyle dobrego.
Harry: Jak tam z Niall’em? – no
kurwa, wszystko zepsuł.
J: Co jak?
H: No jak wam się układa? – ja
pierdole…
J: Co się nam układa? Chyba nie
myślicie, że… - i tu wybuchłam głośnym śmiechem. Chłopcy patrzyli się na mnie
zdezorientowani.
Zayn: O co ci chodzi? Nie
jesteście razem?
J: Kurwa, że co?! Razem? Chyba
sobie żartujesz! To mój kolega, nic więcej. Ja pierdolę, serio myśleliście, że
między nami coś ten teges? Osz kurwa, dobry żart. – nie przestawałam się śmiać.
H: A co mieliśmy myśleć? Od dwóch
dni chodzicie ze sobą na jakieś zakupy, jedzie razem w knajpach, biegacie…
J: No i co? Jesteśmy przyjaciółmi
i tyle. Między nami nie ma NIC.
Harry odetchnął z ulgą. Co to
miało znaczyć? Skurwiel. Skończyłam papierosa i ruszyłam w stronę grupy. Zayn i
Hazza poszli za mną. Ostatnio coś za dużo gadam z chłopcami, co nie? Wzięłam
walizkę od Jenn i zaczęłyśmy gadać o tym, jak fajnie będzie na wycieczce. Po
chwili przerwał nam nauczyciel od historii, który zakomunikował, że mamy iść za
nim. Weszliśmy więc do budynku lotniska i skierowaliśmy się do bramek.
Ochroniarz po kolei wpuszczał każdego dalej, drugi koleś brał bagaże do
sprawdzenia. Po 20 minutach byliśmy już w samolocie. Oczywiście nie obyło się
bez przepychanek kto gdzie siedzi. Siedziałam jak zwykle z Jenn. Przed nami
siedział Niall i Louis, a przed nimi reszta chłopców. Za nami siedziały Amber i
jej jakaś koleżaneczka. Będą mi teraz dupę truły… Stewardessa pierdzieliła coś
przez mikrofon o bezpieczeństwie w czasie startu i lądowania, ale raczej miałam
to gdzieś. Zapięliśmy się i po chwili już samolot odrywał koła od pasu
startowego. Ale zajebiście. Lecę samolotem pierwszy raz, ale na szczęście nie
mam lęku wysokości. Chyba… Włożyłam słuchawki do uszu i podłączyłam je do
telefonu. Włączyłam głośno jakąś piosenkę, żeby zagłuszyć chichoty plastików z
tyłu. Słuchałam muzyki przez następne dwie godziny. Potem zaczęłam się nudzić.
Jenn spała. Jak ona może teraz spać? Po chwili odwrócił się do mnie Niall. Jak
wiecie siedzi przede mną z Louis’em. Oczywiście szczerzył się jak dziecko na
cukierka.
J: Co się tak cieszysz?
N: No nic. Byłaś kiedyś w Nowym
Yorku?
J: Nie… A ty?
N: No pewnie! Graliśmy tam
przecież koncerty!
J: Ach, no tak. Zapomniałam, że
jesteś światowej sławy artystą. Jak mogłam o tym zapomnieć, co nie?
N: No bo tak ogólnie to jestem
normalnym chłopakiem. I reszta zespołu też. – on czasami gada nawet normalnie.
Po chwili wtrącił się Louis.
Louis(Ls) : Powinnaś się cieszyć,
że możesz z nami rozmawiać. Inne dziewczyny nie mają takiego szczęścia. –
kurwa, następny mądry.
J: Ja pierdole, ogarnij się koleś.
Myślisz, że jesteś najważniejszy na tym świecie? Co z tego, że twoje włosy są
idealnie ułożone, ciuchy kupione w najdroższych sklepach, a dupę wozisz w
jakiejś drogiej bryce? A tak nawiasem mówiąc, to wyglądasz jak zasrany pedał,
wiesz? – w końcu mogłam komuś wygarnąć. Brakowało mi tego, wiecie?
Ls: Uważaj, żebym ja nie
powiedział jak ty wyglądasz. Szmato. – o, coś w typie Harry’ego.
J: Spierdalaj fagasie. Odwróć się,
bo jak patrzę na ten twój zjebany ryj, to aż palpitacji serca dostaje.
Niall: Przestańcie! Louis, uspokój
się, bo zaraz zawołam Zayn’a i ci wpierdoli.
Ls: Ta, ciekawe co on mi zrobi.
N: Zayn! Louis mówi, że nie jesteś
w stanie mu nic zrobić! I że jesteś cienki! – Niall zaczął się drzeć na cały
samolot, chociaż Zayn siedział przed nim… Taki tam brak mózgu.
Mulat szybko kucnął na siedzeniu i
odwrócił się w naszą stronę.
Zayn: Louis, kurwa, znowu
podskakujesz?! Co się tu dzieje?
N: No bo on ciągle wyzywa Alex. –
zaczął skarżyć Zayn’owi jak małe dziecko.
Ls: Ona mnie też wyzywa!
Zaczęłam się z nich śmiać. No bo
co innego mogłam zrobić? Trójka dorosłych już chłopaków kłóciła się jak małe
dzieci. Po chwili Harry także się odwrócił i włączył się do rozmowy. A raczej
to już nie była rozmowa… Jak oni ze sobą wytrzymują? Towarzystwo się trochę
uspokoiło, gdy do akcji wkroczył Liam. Chyba jest z nich najrozsądniejszy. Dał
z liścia Louis’owi (tak, bardzo rozsądnie), który wydzierał japę na Harry’ego
tym razem. Louis popatrzył na niego zdziwiony, ale zaraz usiadł grzecznie na
swoim miejscu. No przedszkole po prostu. Co tu dużo mówić.
N: Widzisz Alex jak oni się
zachowują? Wariaci…
J: Och Niall, ty nie jesteś
lepszy! – powiedziałam nadal się śmiejąc.
N: No przestań… Ja jestem
grzecznym chłopcem. – i tu dziwnie wywinął dolną wargę i zrobił oczy słodkiego
pieska.
Oczywiście wybuchłam śmiechem i
poklepałam go lekko po policzku.
J: Tak, tak, dobry chłopczyk. –
nie mogłam przestać się chichotać.
Harry przyglądał się wszystkiemu w
skupieniu. Popatrzyłam na niego. Miał raczej kamienny wyraz twarzy… O co mu, do
jasnej kurwy, chodzi? Czy ja mu coś zrobiłam? Będę musiała z nim poważnie
porozmawiać. Ale nie teraz, bo wiecie… Nialler ma napad głupawki, więc trudno
by było przeprowadzać tu jakąkolwiek poważną rozmowę. Jeszcze chwilę się
wygłupialiśmy i blondyn się odwrócił. A Jenn dalej spała… Serio? Te krzyki jej
nie obudziły? No ok, to trochę dziwne. Postanowiłam ją trochę powkurzać, więc
zaczęłam ją delikatnie szturchać. Trochę się z nią droczyłam, a jak się w końcu
obudziła, to mnie opierdoliła… I dalej poszła spać. Zajebiście. Włożyłam
słuchawki do uszu i zatopiłam się w muzyce. Trwałam tak do końca lotu. Na
szczęście nie było już jakiś poważnych napadów śmiechu, więc lot minął nam w
miarę spokojnie.
_______________________________________________
W następnej części już obiecuje więcej Harry'ego xD Ale obczajacie te jego spojrzenia i tak dalej, no nie? No. Szykuję już także drugą część imagina z Zayn'em. Mam także napisane kilka rozdziałów tego pierwszego opowiadania, więc na dniach będę wstawiać ;)
Zaaaaajebiste!!! <3 A jednak Hazza wkracza do akcji <3 :* <3 :*
OdpowiedzUsuńDodawaj rozdziały najczęściej jak możesz, bo jak już kiedyś tam wcześniej wspomniałam - UZALEŻNIŁAM SIĘ OD TWOJEGO BLOGA! <3
Ciągle wchodzę na sw boga i sprawdzam, czy czasmi nie dodałaś nowego posta, serio! <3 <3 <3
KC <3
Haha, kurwa, bardzo się cieszę ;D Idę pisać dalej, a jak wrócę ze stajni (18-19) , to może dodam coś nowego ;>
Usuń