Nie zwróciłam uwagi na prośbę dziewczyny i pospiesznie wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni. Wybrałam numer i przyłożyłam urządzenie do ucha. Po dwóch sygnałach w końcu usłyszałam znajomy głos.
***
J: Cześć Ted! Przepraszam, że
dopiero teraz dzwonie, ale kompletnie zapomniałam!
Ted: Oj, Alex. Skleroza nie boli,
prawda?
J: No nie boli. Co tam u ciebie?
T: Dowiesz się jak się spotkamy.
Wiesz co? Dzisiaj jest zajebista impreza w klubie. Wpadniesz?
J: Ciekawe jak… Jestem pod opieką
nauczycielki, która przyłapała mnie w łóżku z kolegą. To znaczy my nic nie
robiliśmy… Ale ona i tak jest na mnie teraz cięta.
T: Tak, tak, nie tłumacz się…
Jakoś dasz radę się wymknąć. Zabierz ze sobą znajomych. Tylu ilu chcesz. Mówię
ci, impreza będzie wypas! Ubierz się seksownie i wpadaj! Zaraz prześlę ci adres
sms’em. O 22.00 zaczynamy.
J: No dobra. Wiesz, że imprezie
się nie oprę. Pa. Kocham cię!
T:
Ja ciebie też siostrzyczko!
Rozłączyłam się i usiadłam ciężko
na łóżko.
Jenn: Jaka impreza? – spytała
zaciekawiona.
J: No właśnie. O 22.00 jedziemy na
imprezę. Fajnie, nie?
Jenn: Ale jak my się wymkniemy?
Oszalałaś?!
J: No pewnie i to już dawno. Nie
martw się, damy radę.
Tak, na pewno. Ucieknę z hotelu na
imprezę. I rano wrócę tu powrotem. Jestem jakaś jebnięta? Chyba tak. Przez
następne kilka godzin rozmyślałam nad planem ucieczki. Nawet podczas kolacji
nie zwracałam uwagi na gapiącego się bezczelnie na mnie Bradley’a . Po kolacji
postanowiłam złożyć chłopakom pewną propozycję. Wygramoliłam się w tym celu z
pokoju i skierowałam się w stronę ich drzwi. Zapukałam i weszłam nie czekając
na odpowiedź. Skrzywiłam się widząc jak Liam nosi na plecach półnagiego Zayn’a.
Pokiwałam głową i westchnęłam. Czy oni kiedyś dorosną? Chłopaki widząc mnie
szybko się ogarnęli i jakby… stanęli na baczność? Ja pierdole, jestem aż tak
zajebista? Wzięłam głęboki oddech i weszłam głębiej do pokoju. Harry siedział
na podłodze i robił coś na telefonie, Niall żarł kanapki (Bóg wie skąd on je
wziął) , a Louis szukał czegoś pod łóżkiem.
J: Mam dla was propozycję. –
chłopcy spojrzeli na mnie zaciekawieni.
Zayn: Słuchamy.
J: Jest impreza. Dzisiaj. Jak
byście chcieli… - nie zdążyłam dokończyć, bo ktoś mi przerwał…
Niall: Taaak!
J: Niall, jeszcze nie skończyłam.
Więc jak byście chcieli, to możecie iść z nami. To znaczy ze mną i z Jenn.
Tylko jest problem… Trzeba wyjść niezauważalnie z tego hotelu. No i mam taki
pomysł, żeby wyjść po ciszy nocnej, jak już skończy się obchód nauczycieli po
pokojach. Sądzę, że to może się udać…
Louis: Pewnie, że się uda! Okey,
to my zaczynamy przygotowania.
J: No i za to was lubię. Żart,
nienawidzę was. – uśmiechnęłam się szeroko, na co chłopcy zaczęli się śmiać.
Spojrzałam na Harry’ego. Patrzył
na mnie z delikatnym uśmiechem na twarzy. Czemu on musi być taki ładny? Kurwa,
jakby nie mógł być pasztetem…
Na szczęście wzięłam tu ze sobą
sukienkę, która może nadać się na imprezę. Szpilki też spakowałam. Skąd ja
wiedziałam, że się przydadzą? Chyba po prostu bardzo dobrze znam mojego brata.
Po powrocie do pokoju oznajmiłam Jenn, żeby zaczęła się przygotowywać. Wzięłam
szybki prysznic i umalowałam się trochę mocniej niż na co dzień. Włosy
rozpuściłam i zrobiłam lekkie fale. Ubrałam czarną sukienkę, które sięgała do
połowy ud. Na górze była obcisła, a na dole lekko rozkloszowana. Jenn miała na
sobie także czarną, ale za to bardzo obcisłą sukienkę. Spojrzałam na zegarek.
Akurat wybiła 22.00. Dałam znak mojej przyjaciółce i szybko schowałyśmy się w
naszych kieckach pod kołdrę. Nasze „koleżanki” na szczęście już od godziny
spały, więc chyba nawet nie zorientowały się, że gdzieś wychodzimy. I dobrze,
bo jeszcze by na nas nakapowały. Albo co gorsza, chciałyby iść z nami. Na
szczęście śpią. Po chwili do pokoju weszła jakaś nauczycielka i widząc, że
wszystkie smacznie śpimy, za minutę już jej u nas nie było. Odczekałyśmy
jeszcze jakiś czas, żeby poszła do swojego pokoju i po cichu wstałyśmy z łóżek.
Wzięłyśmy szpilki w ręce i po cichu wyszłyśmy z pokoju. Skradałyśmy się przez
korytarz, po czym bezgłośnie weszłyśmy do pokoju chłopaków. W pokoju było
ciemno, a oni chyba leżeli w łóżkach.
J: Śpicie?
Zayn: Nie, no co ty…
Za chwile wszyscy wyskoczyli spod
pościeli elegancko ubrani. To znaczy nie w garniturach, żeby nie przesadzać. Harry
był ubrany w czarne, dosyć obcisłe jeansy, białą koszulkę i granatową
marynarkę. Cóż, wyglądał dość pociągająco. Chłopcy uśmiechnęli się na nasz
widok. Harry utkwił we mnie swój wzrok, ale po chwili jakby się otrząsnął i
podszedł do drzwi.
Harry: To co? Zaczynamy akcje? –
powiedział cicho z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Przytaknęliśmy i ruszyliśmy w
stronę drzwi. Szliśmy cichutko korytarzem, aż w końcu dotarliśmy do windy. Nie
powiem, bardzo ciężko było zmieścić się tam siedmiu osobom. Było tak ciasno, że
chyba ogórkom w słoiku jest wygodniej. Zjechaliśmy na dół. Na recepcji na
szczęście nikogo nie było. Wyszliśmy na zewnątrz, a ja ubrałam buty. Lekko się
zachwiałam, ale po chwili stałam już pewnie na wyprostowanych nogach. Zayn
zadzwonił po taksówkę. A w sumie to po dwie taksówki, bo nie mieliśmy zamiaru
znowu się tak cisnąć. Po 10 minutach stania na zimnie, dwa auta w końcu
podjechały pod hotel. Szybko się do nich zapakowaliśmy i ruszyliśmy pod
wyznaczony adres. Gdy dojeżdżaliśmy do klubu, słychać już było zagłuszone
dźwięki muzyki. Wysiedliśmy z aut i stanęliśmy przed wejściem. Ochroniarze
sprawdzili nasze dowody i po chwili w uszach dudniła mi już tylko bardzo głośna
muzyka. Złapałam się z Jenn za rękę, żeby się przypadkiem nie zgubić. Podeszłyśmy
do baru. Zawołałam chłopaków gestem ręki i stanęli koło nas. Zamówiliśmy po
drinku i wypiliśmy na dobre rozpoczęcie zabawy. Mówiłam już, że mam mocną
głowę? Tak, mogę wlać w siebie dość dużo procentów. Po wypiciu alkoholu chłopcy
zniknęli gdzieś w tłumie tańczących ludzi. Uśmiechnęłam się w stronę Jenn i już
po sekundzie byłyśmy na parkiecie. Leciała bardzo szybka, skoczna muzyka, więc
łatwo było mi złapać rytm. Po chwili wywijałyśmy już jak nieźle napite laski.
Co chwilę patrzył się na mnie jakiś chłopak,
ale nie zwracałam na to zbytniej uwagi. Nagle poczułam czyjś mocny
uścisk od tyłu. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam twarz mojego brata, Ted’a.
J: Ted! Cześć braciszku! –
próbowałam przekrzyczeć muzykę.
Ted: Hej kochana! – krzyczał
pochylając się nade mną. – Choć coś wypijemy!
Przytaknęłam głową w geście
zrozumienia i ruszyliśmy do baru trzymając się za rękę. Usiedliśmy na wysokich
stołkach. Tu było nieco ciszej i mogliśmy rozmawiać w miarę normalnie.
T: Mów Alex, co tam u ciebie?-
spytał podekscytowany.
J: Wszystko dobrze. Lepiej gadaj
jak ty się czujesz? Znalazłeś już sobie dziewczynę, czy nadal tylko
imprezujesz?
T: Nie przesadzaj, przecież też
pracuje. Ale nie, nie znalazłem. Czekam na tą właściwą. Wiesz, świetny tyłek,
ładne nogi i tak dalej. – wyszczerzył się. – No i oczywiście dobry charakter.
J: Tak, tak. Nic a nic się nie
zmieniłeś. Dalej taki sam Ted. – uśmiechnęłam się i po raz kolejny przytuliłam
chłopaka.
Wypiliśmy po kieliszku wódki.
T: A ty? Znalazłaś sobie faceta?
J: Nie. I nie szukam. Chociaż
powiem ci szczerze, że ostatnio mi się powodzi. – zaśmiałam się.
T: No ja się nie dziwię! –
zmierzył mnie wzrokiem od butów aż do głowy. – Taka laska, to wiadomo, że
chłopaki za tobą latają!
J: Oj widzisz, to chyba nie tak
działa. Ty też jesteś zajebiście przystojny, a dalej nikogo nie masz. –
wybuchłam śmiechem.
T: Ty też się nic nie zmieniłaś.
Dalej taka pyskata. – również zaczął się śmiać.
Zauważyłam, że w naszą stronę
zmierza Harry. Nie uśmiechał się, więc chyba nie był zbyt zadowolony. Impreza
mu się nie podoba, czy jak? Podszedł do nas bliżej i stanął przed ladą z rękami
w kieszeniach spodni.
J: Ach. Ted, to jest Harry. Mój
znajomy. Harry, to jest Ted. Mój brat.
Po moich ostatnich słowach Harry
szeroko się uśmiechnął i odetchnął z ulgą. Pewnie biedny myślał, że Ted to mój
chłopak. Przykre. Chłopcy podali sobie ręce na przywitanie. Ted zamówił kolejną
kolejkę szotów. Wzięłam kieliszek do ręki i czekałam na resztę towarzystwa.
J: No pijecie, czy nie?
T: A tak jak zwykle chętna do picia.
Harry, w Londynie ona też tak chleje?
H: Um.. Nie wiem. Jestem z nią na
pierwszej imprezie.
T: O stary, to ty jeszcze nie
widziałeś jej w akcji? Ta dziewczyna potrafi się bawić!
J: Ted! Wyrabiasz mi złą opinię. –
zaczerwieniłam się.
T: Przestań Mała. Jeśli potrafisz
się dobrze bawić, to tylko dobrze o tobie świadczy. Pamiętasz jaką imprezę
zrobiliśmy na twoją szesnastkę? Rodzice znaleźli nas nad ranem jak spaliśmy w
altance na ogródku. Tak, to ja cię wszystkiego nauczyłem. Nauczyłem cię pić
Maleńka!
J: Och, dziękuje braciszku. Jestem
ci za to taka wdzięczna… - udawałam poważną minę, ale nie wytrzymałam i
wybuchłam śmiechem.
Wszyscy zaczęliśmy się głośno
śmiać. Harry ciągle mi się przyglądał. Zorientowałam się, że nadal trzymam w
ręku pełny kieliszek. Podniosłam go do ust i szybkim ruchem przechyliłam, tak,
że gorzka ciesz od razu rozlała mi się w całym gardle. Chłopcy zaśmiali się i
po chwili powtórzyli moje poczynania. Ted chyba pił już coś wcześniej, bo był
już nieźle wstawiony.
T: Idę na parkiet. Coś czuję, że
dzisiaj znajdę miłość mojego życia. – powiedział przyglądając się dziewczynom
kręcącym pupami w tańcu.
Zaśmiałam się i spojrzałam na
Harry’ego. Przyglądał mi się z poważną miną.
J: Co się tak patrzysz? Mam coś na
twarzy? – zaczęłam obmacywać twarz ręką.
H: Nie, nie masz. – zaśmiał się.
J: Więc co?
H: Nic. Ładnie wyglądasz.
J: Oj nie gadaj, tylko chodź
tańczyć. – mówiąc to złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą. W połowie drogi
na parkiet chłopak zatrzymał się niespodziewanie. Spojrzałam na niego pytająco
i puściłam jego rękę.
H: Na razie popatrzę. Ty idź
tańcz.
Skinęłam głową i poszłam w tango.
W pełni oddałam się muzyce. Po chwili poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
Odwróciłam się i zobaczyłam Niall’a. Uśmiechnęłam się do niego i zaczęliśmy razem
tańczyć. Wywijaliśmy na parkiecie jak dzieci specjalnej troski. Czemu przy nim
zawsze się tak zachowuję? Cofam się w rozwoju o przynajmniej 8 lat. Dziwne.
Chociaż nie, chyba po prostu zniżam się do jego poziomu. Myśląc o tym, jeszcze
szerzej się uśmiechnęłam. Po chwili dołączyli do nas Louis i Liam. Spojrzałam w
stronę Harry’ego. Siedział z Zayn’em przy barze i popijał jakiegoś drinka. Po
chwili Zayn wstał i dołączył do nas. Teraz Hazza został tam sam i przyglądał
się nam z uwagą. Gdy ta szybka piosenka się skończyła, usłyszałam pierwsze
wolniejsze nuty. Już chciałam odejść do baru, gdy nagle Zayn złapał mnie za
rękę i przyciągnął do siebie. Zdziwiłam się trochę, ale założyłam mu ręce na
ramiona i zaczęliśmy kołysać się w rytm powolnej piosenki.
Jejku, cudowny <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńJa nie mogę, robi się coraz ciekawiej, do akcji wkracza Zayn :) no, no, no :D
Nie mogę się doczekać następnej części :*
Tak, bardzo lubię komplikować ;) Następny będzie jeszcze ciekawszy ;D Przynajmniej tak mi się wydaje ;)
UsuńMega! Mam nadzieje że kolejny wyjdzie niedługo. Lubię czytać ten blog bo jest ciekawy i nigdy nie wiesz co się wydarzy. Zaskakujesz i komplikujesz, a to mi się podoba. Czekam na next:P
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa ;) "Komplikacja" to moje drugie imię ;P A next jutro po południu ;-)
Usuń