Uwaga!
Chyba przesadziłam z długością tego imagina. Czytasz na własną odpowiedzialność.
(xD)
___________________________________
...J: Um… Niall, chcesz coś zjeść?
N: Z przyjemnością! – no a jak.
***
Po chwili siedzieliśmy już przy
stole z moimi rodzicami, a Niall objadał się kurczakiem. Oczywiście rodzice
musieli dowiedzieć się co robiliśmy przez cały dzień. Wyciągnęli także od
Niall’a jak ja się zachowuje w szkole, czy niczego nie przeskrobałam itp. … Na
szczęście chłopak nic nie wspomniał o moich napadach głupawki, przekleństwach,
przepychankach z Harry’m. Chociaż tyle dobrze.
N: Dziękuje, było bardzo smaczne.
Pani Roughter, jest pani wspaniałą kucharką. – nie bądź taki miły, bo się
zesrasz.
M: Och, dziękuje Niall. Jesteś
słodki. – moja mama się zaczerwieniła na ten komplement. Żal.
J: Jak już skończyłeś, to możemy w
końcu iść? – zapytałam zniecierpliwiona.
N: Tak, chodź. Jeszcze raz
dziękuje. – uśmiechnął się szeroko w stronę moich rodziców na odchodnym. On
chyba dla jedzenia zrobi wszystko…
Weszliśmy po schodach do mojego
pokoju.
N: Woow! Ale świetny pokój!
J: Co? Zwykły jest. – po moich
słowach chłopak rzucił się na łóżko.
N: Z tobą jest coś nie tak… -
powiedziałam to tak cicho, że na szczęście nie usłyszał.
Wzięłam z szafy ciuchy do
biegania. Czarne legginsy i szara bluza z napisami.
N: A ja w czym mam biegać? –
kurwa.
J: Yym.. No nie wiem. Poczekaj.
Dam ci ciuchy mojego brata.
Wspominałam, że mam starszego
brata? Chyba nie. Ma na imię Ted. Wyprowadził się do Nowego Yorku rok temu. Od
tego czasu go nie widziałam. W jego pokoju zostało jeszcze trochę jego ciuchów,
więc na pewno znajdę coś dla Niall’a. Poszłam wzdłuż korytarza i skręciłam w
drzwi na lewo. Wybrałam z szafy szare spodnie dresowe, białą koszulkę i
granatową bluzę. Chyba będą dobre. Wróciłam z ciuchami do swojego pokoju. Niall
skakał po moim łóżku jak opętany. Co on ma w tej swojej główce?
J: Masz tu ciuchy. Idę się
przebrać do łazienki.
N: A czemu nie ja? Ja chcę się
przebrać w łazience.
J: Nie, bo ja. To moja łazienka.
N: No i co. A ja jestem twoim
gościem.
J: Co mnie to. Przebierasz się tu
i koniec.
N: Ale ja chcę w łazience.
J: Nie!
N: Tak!
J: Nie! – to potrwało około 5
minut.
J: No dobra. Oboje przebieramy się
tu. Odwróć się i ściągaj spodnie.
N: Jak chcesz. – powiedział
ciesząc się nie wiadomo z czego.
Ja także się odwróciłam i zaczęłam
się przebierać. Ściągnęłam spodnie i założyłam legginsy. Spojrzałam w tył, żeby
upewnić się, czy przypadkiem Niall nie podgląda. Na szczęście nie patrzył.
Zdjęłam z siebie koszulkę i sięgnęłam po drugą.
N: Woow! Masz tatuaż! – ja
pierdole, jednak podgląda!
J: Miałeś nie podglądać! – stałam
w samym staniku i spodniach…
N: Kiedy zrobiłaś? Ale fajny! U
mnie w zespole tylko ja nie mam. Wiesz, Harry i Zayn mają najwięcej. Ale Liam i
Louis też mają. Harry ma na brzuchu, na rękach…
J: Dobra, dobra! Nie chcę wiedzieć
gdzie. – co za idiota.
Nagle blondas podbiegł do mnie w
samych spodniach i zaczął przyglądać się mojemu tatuażowi z bliska. Miałam go
nad linią majtek, po prawej stronie na plecach. Napis: Never give up.
N: Świetny jest! Chłopakom by się
spodobał. – odwróciłam się do niego i już chciałam mu wygarnąć, gdy ten nagle
się odezwał. – Ale masz mięśnie! I płaski brzuch! Ćwiczysz? Ja też! I chłopaki
też! Ale fajnie.
J: Nie gap się tak na mnie! Nigdy
dziewczyny nie widziałeś?! – wlepiał we mnie wzrok jak w jakiś posąg.
N: No nie tak z bliska i nie tak
nagiej. Znaczy się prawie. A ja jak wyglądam? Przystojny jestem? – spytał
napinając wszystkie mięśnie i robiąc jakieś dziwne pozy, na co odpowiedziałam
śmiechem.
J: Tak, jesteś bardzo przystojny.
– nie przestawałam się śmiać. Chociaż szczerze mówiąc, widać, że ćwiczy.
N: Serio? Czy sobie żartujesz? –
powiedział robiąc dziubek z ust.
J: Serio, serio. Okey, ubieramy
się.
N: Ej, mogę pomacać? – nie czekał
na odpowiedź i dźgnął mnie palcem brzuch, przez co się zwinęłam. No, mam
łaskotki.
J: Przestań!
N: Że co? Too? – zaczął mnie
bardziej dźgać.
Po chwili już nie mogłam i
wybuchłam śmiechem. Zaczęłam przed nim uciekać po pokoju, a on mnie gonił.
N: No czekaj! – krzyczał przez
śmiech.
Biegaliśmy tak parę minut, gdy
nagle chłopak złapał mnie w pasie i rzucił na łóżko. Teraz to serio zaczął mnie
porządnie łaskotać. Zwijałam się jak głupia na tym łóżku, a on nie mógł
wytrzymać ze śmiechu. Zebrałam w sobie siły i postanowiłam mu się odwdzięczyć.
Zaczęłam łaskotać go po brzuchu, na co chłopak także zaczął wić się po łóżku.
Po chwili to ja przejęłam inicjatywę i już nie byłam gilgotana. Teraz to on
cierpiał!
N: Dobra stop! – wydusił z siebie
przez śmiech.
Odsunęłam się od niego i padłam na
pościeli. On leżał koło mnie i także ciężko dyszał. Wyglądaliśmy zapewne jak po
ostrym seksie.
J: Lepiej ze mną nie zaczynaj. –
powiedziałam z uśmiechem.
N: Zapamiętam. Aż zgłodniałem. –
cooo?
J: Chyba sobie żartujesz? Ile ty
jesz człowieku?
N: Tyle ile trzeba! – odpowiedział
oburzony.
J: Niech ci będzie. Okay, idziemy
biegać, czy nie?
N: Nie mam siły.
J: No ja też…
N: Masz zadanie z matmy na jutro?
J: Nie, a ty?
N: Też nie. Robimy? A potem pójdę
do domu i będziesz mieć spokój. – powiedział odwracając głowę w moją stronę.
Cieszył się jak zwykle.
J: Dobra. To idź po swoje książki
do auta. Tylko załóż koszulkę, żeby moi rodzice sobie czegoś nie pomyśleli…
N: Czego? – serio, jest aż tak
tępy?
J: Nie ważne. Ubieraj się i idź.
N: Ok. Ale ty nie musisz się ubierać.
– powiedział szczerząc się jak dziecko.
J: Ha ha. Bardzo śmieszne. Spadaj
już! – zepchnęłam go z łóżka, a on spadł z hukiem na ziemię.
N: Ałć! To bolało!
Przewróciłam tylko oczami i
wstałam, żeby ubrać bluzkę. Niall też się ubrał i poszedł do auta po książki.
Ja wyjęłam z torby swoje. Zeszłam jeszcze na dół, żeby wziąć coś do picia.
Mama: Nie idziecie biegać?
J: Nie, będziemy się jednak uczyć.
M: Acha. A co to za krzyki były na
górze? – spytała unosząc brwi.
J: Um… Niiic… - nie mogłam
wymyślić niczego lepszego, więc zwinęłam karton z sokiem, dwie szklanki i
pobiegłam na górę.
Po chwili na górę przyszedł Niall
z książkami i zeszytem. Napiliśmy się soku i zrobiliśmy zadania z matematyki.
Dużo się przy tym śmialiśmy i żartowaliśmy. Po godzinie zadania były skończone.
N: Dobra, to ja już się będę
zwijał. Dzięki za zakupy i te lekcje. – powiedział wskazując na książki.
J: Spoko. Przebierz się tylko. –
zaśmiałam się.
N: Ach tak, zapomniałbym. –
pokazał zęby w pięknym uśmiechu.
Blondyn przebrał się w swoje
ciuchy, wziął książki i ruszył po schodach na dół. Ja szłam za nim. Po drodze
pożegnał się jeszcze z moimi rodzicami i jeszcze raz podziękował mamie za
obiad.
J: To na razie. Do jutra.
N: Tak, do jutra. A! Tu masz mój
telefon jakbyś coś chciała, bo nadal jestem ci coś winny za tą pomoc przy
zakupach.
J: Przecież postawiłeś mi obiad.
N: No i co. Poświęciłaś mi parę
godzin, więc jak coś to wiesz… - przystawił rękę do ucha ustawiając ją na
kształt słuchawki i powiedział bezgłośnie coś w stylu : „Call me!” .
J: Okey! – uśmiechnęłam się
szeroko.
Niall odwrócił się i poszedł do
auta. Po chwili odjechał. Fajny z niego chłopak. Miły. To znaczy nie jako
chłopak, że chłopak… Tylko jako kolega, znajomy. No wiecie o co chodzi, nie? Poszłam
do siebie do pokoju. Przez resztę wieczora robiłam to co zwykle. Dzisiaj nie
zdążyłam pobiegać, więc trochę więcej poćwiczyłam. Potem wyszłam jak zwykle na
dach zapalić i poszłam spać. Obudziłam się jednak po około 2 godzinach i
zaczęłam słuchać muzyki. Mój pieprzony nadmiar energii znów daję się we znaki.
W ciągu tej nocy spałam może jeszcze z godzinę. Nad ranem weszłam na Twittera.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wpis Niall’a Horan’a:
„alexxx: Dzięki za miłe
popołudnie. Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy ;) „
Pod spodem oczywiście kilka
hejtów, a także komentarze w stylu: „ Uuu, Nialler się zakochał!” . Ja
pierdole, jaki żal. Zamknęłam laptopa. Była 7.00, więc wzięłam prysznic i
poszłam do kuchni coś zjeść. Po śniadanku zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam
do szkoły. Dzisiaj mam w-f! Och tak, moja ulubiona lekcja. Towarzyszą jej też
niestety biologia, chemia, angielski i tak dalej, ale na w-f warto poczekać.
Niestety jest ostatni. Gdy weszłam do szkoły, od razu zaczepiła mnie moja
przyjaciółka.
Jenn: Cześć Alex! Jak ja cię dawno
nie widziałam! – rzuciła mi się w ramiona.
J: Noo, całe dwa dni. Normalnie
masakra. Co u ciebie? Już jesteś zdrowa?
Jenn: Tak, przecież wiesz, że mój
organizm szybko się odbudowuje. Więc czuję się zajebiście! Jaką lekcję mamy
pierwszą? A nie, czekaj… Jak było na randce z Haroldem!? – powiedziała, a
raczej wykrzyczała szczerząc się jak głupia.
J: Ciszej. Wszyscy ludzie się na nas
gapią. – serio, wszyscy odwrócili głowy w nasza stronę i patrzyli na mnie z
wytrzeszczonymi oczami. – To nie była randka. To po pierwsze. Po drugie byliśmy
na jakimś głupiej komedii romantycznej. A po trzecie to… No nie lubię go dalej,
więc nic się nie zmieniło. Idziemy na chemię?
Jenn: No idziemy… Ja nie wiem
czemu ty go nie lubisz. Serio. No bo jest dla ciebie miły, widocznie mu się
podobasz, jest mega przystojny. A ty go olewasz. Ale dobra, to twoja decyzja.
J: No właśnie. Dzięki. Wkurwia
mnie jak nie wiem co. Już samym swoim wyglądem i zachowaniem. Nie mogłabym z
nim wytrzymać całego dnia. Chyba bym nerwicy dostała. Okey, idziemy, bo zaraz
naprawdę się spóźnimy.
Jenny przytaknęła i weszłyśmy do
klasy. Wszyscy już siedzieli na swoich miejscach. Usiadłam w środkowej ławce
razem z przyjaciółką i się rozpakowałam. Wspominałam, że wszyscy chłopcy (a
raczej te stworzenia) z One Direction są ze mną w klasie? Kurwa, ja to mam
jednak pecha. Lekcja była tak nudna, że prawie zasnęłam. Oparłam głowę na
rękach i udawałam, że słucham nauczycielki. Nagle poczułam jak ktoś mnie
szturcha. Jenn.
Jenn: Ej. Śpisz?
J: Nie, nie śpię. Co chcesz? –
szeptałyśmy tak cicho, że ledwo słyszałam samą siebie.
Jenn: Czemu ten blondyn się tak na
ciebie patrzy?
J: Cooooo? – wielkimi oczami
spojrzałam po klasie. Zatrzymałam się na blondynie. Faktycznie, Niall się na
mnie gapi! Szybko odwróciłam wzrok z powrotem na Jenn. – Kurwa, nie wiem…
Mówiłam ci przecież, że ci z tego zespołu są pojebani.
Nauczycielka: Alex, chciałaś coś
powiedzieć? – czyżby usłyszała moje wulgaryzmy?
J: Ja…um… Nie, rozmawiałyśmy
właśnie o reakcji chemicznej wodorotlenku sodu z solami wyższych kwasów
karboksylowych. – kurwa, ale wymyśliłam.
Nauczycielka: Ach tak. My też
właśnie o tym rozmawiamy. Powróćmy więc do lekcji. – serio?
Uff, tym razem mi się upiekło. Ale
do jasnej cholery, czemu ten debil się na mnie patrzy?! Nie powiem, wczoraj było dość fajnie, ale
żeby od razu tak bezczelnie się na mnie gapić? Co za ludzie. Gdy tak sobie
rozmyślałam, zadzwonił dzwonek. Wrzuciłam książki do torby i wyszłam na
korytarz. Od razu podbiegł do mnie Niall. Ja pierdole, chyba zmienię szkołę.
Niall: Cześć Alex! Co tam u
ciebie? Wiesz co? Dzisiaj rano dałem mojej kuzynce prezent! Wiesz jak się
cieszyła? Dzięki ci jeszcze raz! – wypowiadając ostatnie zdanie zrobił mi jakiś
dziwny pokłon. Z której choinki on się urwał?
J: Spoko, nie ma za co. Czemu się
tak na mnie gapiłeś przez całą lekcję?
N: No bo właśnie czekałem, żeby
się z tobą przywitać. A poza tym chemia jest taka nudna… Co nie?
Jenn: O, co ja tu widzę? Tak sobie
po prostu rozmawiacie? – ach, musiała się wtrącić.
J: Tak, tak po prostu. Jenn,
kurwa, zawsze musisz sobie coś wyobrażać?!
N: Cześć Jenny. Bo wiesz, Alex
pomogła mi wczoraj wybrać prezent dla kuzynki. No i właśnie jej za to
dziękowałem. – dzięki kurwa za wytłumaczenie.
J: Właśnie tak. Ty Jenn musisz
sobie chyba chłopaka znaleźć, bo widzę, że ci się nudzi. Niall, jakieś
propozycje? – zapytałam unosząc śmiesznie brwi.
N: No pewnie! Znam wielu wolnych
chłopaków! Nie martw się Jenn, coś ci znajdziemy. – powiedział pokazując
wszystkie swoje ząbki.
Jenn: Przestańcie! Widzę, że
nadajecie na tych samych falach. Idę od was, bo dwie sztuki takich pojebańców
to już zagrożenie życia. – powiedziała nader poważnie.
Ja i Niall wybuchliśmy śmiechem
patrząc na odchodzącą, naburmuszoną Jenny.
N: Biegasz dzisiaj? Wczoraj nie
zdążyliśmy, więc wiesz…
J: No pewnie, że tak. Zapamiętaj
sobie: biegam codziennie. No chyba, że jakiś typek mi w tym przeszkodzi…
N: Oj weź! Sama się zgodziłaś na
te zakupy! – powiedział oburzony.
J: Wiem, przecież żartuję! –
zaśmiałam się. – To idziesz ze mną? Zaczynam o 17.
N: Okey, będzie fajnie. To będę u
ciebie o 16.50.
J: Tylko się ubierz w jakieś
dresy, bo sam wiesz, że przebieranie u mnie może się skończyć źle. –
uśmiechnęłam się szeroko.
N: No, coś o tym wiem! – również
zaczął się śmiać.
Po 5 minutach wypełnionych naszym
śmiechem i rozmowami zadzwonił dzwonek na lekcję. Tak się zastanawiam, gdzie
jest reszta chłopaków z Łan Dajrekszyn (xD) . Pewnie się gdzieś włóczą po
boisku. Reszta lekcji minęła mi spokojnie. Teraz siedzę sobie na angielskim.
Zaraz w-f. Angielski mamy z naszą wychowawczynią, panią Conor więc często
gadamy o sprawach wychowawczych.
p.Conor: A własnie! Miałam wam o
czymś powiedzieć. Pamiętacie jak prosiliście mnie o wycieczkę trzy-dniową? No
to wasze marzenia się spełniły, bo jedziemy do Nowego Yorku.
W klasie zabrzmiały gromkie brawa
i głośne okrzyki radości. Długo na to czekaliśmy. No bo co jest lepszego od
wycieczki trzydniowej ze swoimi przyjaciółmi? I to do New York City?! Potem
pani dała nam jeszcze harmonogram wycieczki i zgody.
p.C: Jest tylko jeden problem. Jutro
wyjeżdżamy. Wiem, że to bardzo szybko, ale jedna z klas w ostatnim momencie się
wycofała, a my zajęliśmy jej miejsce. Kto nie zechce jechać, ten niech się
zgłosi. – oczywiście nikt nie podniósł ręki. – No dobrze. Jak będzie jakiś
problem z rodzicami, to niech zadzwonią do mnie. Spróbuję ich przekonać.
Po chwili zadzwonił dzwonek i
wszyscy uradowani wybiegli z klasy w podskokach. Tak, mamy po 19 lat.
Jenn: Alex! Idziemy dzisiaj na
zakupy! Nie mamy żadnych ciuchów, jedzenia i tak dalej!
J: Racja. Na szczęście mam przy
sobie kartę. Tylko o 17.00 jestem umówiona Z Niall’em na bieganie. Ale chyba
zdążymy co nie?
Jenn: Raczej tak… Kończymy o
15.00. Chociaż wiesz co? Może być trudno… Muszę kupić sobie masę nowych rzeczy.
W końcu jedziemy do Nowego Yorku!
J: Kurwa, ale co z Niall’em?
Jenn: No nie wiem, może niech
pójdzie z nami? Wydaje się być spoko.
J: No dobra. Zaraz w-f, to się go
spytam.
Chyba nie będzie aż tak źle
prawda? W końcu dosyć dobrze się dogaduje z tym chłopakiem. Nie czuję się przy
nim spięta i w ogóle. To znaczy nie żebym się w nim zakochała albo coś w tym
stylu! O nie, on nie jest w moim typie. Po prostu jest fajny jako przyjaciel.
Serio. Nie myślcie sobie nie wiadomo czego. Wracając do rzeczywistości… Właśnie
biegam po sali gimnastycznej, bo mamy rozgrzewkę. Ogólnie zajmujemy się teraz
gimnastyką, rozciąganiem i tak dalej, więc lekcje są raczej luźne. Nasz
nauczyciel wyszedł gdzieś na chwilę, więc postanowiłam zagadać do Niall’a w
sprawie tych zakupów. Rozglądnęłam się po sali w poszukiwaniu jego jasnej
czupryny. O jest! Kurwa, stoi z tymi swoimi fagasami. Dobra, raz się żyję.
Zaczęłam iść w ich stronę. Niall i Louis stali oparci plecami o drabinki, a
naprzeciwko ich, czyli tyłem do mnie stali Harry, Liam i Zayn. Ale dawno nie
gadałam z Harry’m. Na szczęście. Od tej pory od razu humor mam lepszy.
Podeszłam bliżej, tak, że stałam około metr od chłopaków. Niall chyba mnie
zauważył, bo spojrzał w moją stronę.
Ja: Cześć Niall. – nagle wszyscy
chłopcy odwrócili się w moją stronę. Co się tak patrzycie debile?
Niall: O, hej Alex. Co tam? –
uśmiechnął się szeroko.
J: Jutro jedziemy na tą wycieczkę,
więc musimy iść z Jenn na zakupy do galerii. No i nie wiem czy zdążymy dzisiaj
pobiegać.
N: Acha… Okey, nie ma sprawy. –
powiedział zawiedziony.
J: Ale wiesz co? Może chciałbyś
iść z nami? Może jak nam pomożesz przy ciuchach, to się szybciej wyrobimy i zdążymy
jeszcze pojechać do mnie…
N: Super! To po tej lekcji
czekajcie przed wejściem do szkoły. Pasuje?
J: Pewnie. To do zaraz. – posłałam
mu szeroki uśmiech, co zaraz odwzajemnił.
Reszta chłopaków patrzyła się to
na mnie, to na Niall’a z opuszczonymi szczenami i wytrzeszczonymi oczami.
Odwróciłam się i poszłam kontynuować swoje ćwiczenia. Potem widziałam, jak
chłopcy okrążyli Niall’a i zaczęli go o coś wypytywać. Ja pierdole, teraz to
chyba mamy przesrane. Zadzwonił dzwonek. Poszłam z Jenn do szatni przebrać się
w swoje ciuchy.
Jenn: I co, pytałaś się?
J: No, zgodził się.
Jenn: O, to fajnie. Tylko bez
komentarzy mojej osoby proszę. – powiedziała poważnym tonem.
J: Okey, przyrzekam. – podniosłam
do góry dwa palce i wypięłam pierś.
Wybuchłyśmy obie śmiechem. Gdy
skończyłyśmy się przebierać, ruszyłyśmy w stronę wyjścia. Niall już na nas
czekał. Na szczęście nie było z nim tej jego świty. Podeszłyśmy do
uśmiechniętego chłopaka i po chwili siedziałyśmy już w jego aucie. Po krótkich
uzgodnieniach co do galerii, ruszyliśmy w stronę największego centrum
handlowego w mieście. Nie obyło się oczywiście bez wybuchów śmiechu i tym
podobnych. Po około 20 minutach byliśmy na miejscu. Wypakowałam książki z mojej
torby i zostawiłam je w aucie Horana, żeby mieć miejsce na ewentualne zakupy. Weszliśmy
do budynku i ogarnęliśmy wzrokiem dużą przestrzeń.
Jenn: Idziemy po kolei do każdego
sklepu?? – ta to ma zawsze wspaniałe pomysły.
N: Taak! – a ten to zawsze jest na
tak.
J: Oszaleliście?! Przecież to nam
zajmie całą noc! Ale zajebiście! – a ja zawsze zgadzam się na takie głupie
pomysły.
Lataliśmy tak po wszystkich
sklepach jak dzieci słońca. My jako dziewczyny ciągle grzebałyśmy w wieszakach
z ubraniami. Ale Niall też nie jest święty! Wybrał sobie chyba z 10 koszulek z
krótkim rękawem , a teraz przymierza jakieś spodnie.
N: No i co? Te są fajne? –
powiedział wyłażąc z przebieralni.
J: No zaczepiste. Bierz je. Ale te
brązowe też fajne.
N: Masz racje. Wezmę dwie pary.
J: Kurwa, jesteś gorszy ode mnie!
– zaśmiałam się.
N: Przestań. Po prostu jak nie
mogę się zdecydować między dwoma rzeczami, to biorę to i to. Proste nie?
J: Taa. Już sobie wyobrażam jak
wygląda twoja szafa.
N: Chciałaś powiedzieć moja
garderoba.
J: No cóż… Nie kontynuujmy tego
tematu, bo wpadnę w kompleksy. Mój kolega ma więcej ciuchów ode mnie…
N: Ale śmieszne. Patrz ile ty
nakupiłaś! Teraz to już na pewno masz więcej ubrań ode mnie! – wyszczerzył
zęby.
Jenn: Dobra, nie kłóćcie się już!
Może idziemy coś zjeść?
Chyba wyobrażacie sobie odpowiedź
Niall’a, prawda? Krzyki, oklaski, podskoki i tak dalej. Po chwili byliśmy już w
pierwszej lepszej knajpie z jedzeniem. Zamówiłam sobie frytki, kanapkę i
babeczkę czekoladową na deser. Jenn zamówiła to samo co ja, a Niall… No dużo
rzeczy. Usiedliśmy przy stoliku i gadaliśmy o jakichś głupotach czekając na
zamówienie. Gdy w końcu do nas dotarło, zaczęliśmy jeść. O dziwo, skończyliśmy
ucztę wszyscy w tym samym czasie, a przypominam, że Nialler miał około 5 razy
więcej niż my. Serio nie przesadzam. Zebraliśmy wszystkie nasze torby i
wyszliśmy z lokalu. Sporo tego było. W sumie, to byliśmy cali obładowani.
Poszliśmy jeszcze do stoiska ze słodyczami i także się obkupiliśmy. Trzeba
będzie coś jeść w drodze, prawda? W końcu z Londynu do Nowego Yorku trochę
drogi jest… Znaczy się lecimy samolotem. Nie ważne. A tak w ogóle, to ciekawe
czy mam na karcie chociaż trochę kasy. Dzisiaj zaszalałam, to trzeba przyznać.
Potem skierowaliśmy się już w stronę wyjścia. Spojrzałam na zegarek. 20.00 .
Kurwa, serio?! 5 godzin?! Odwieźliśmy Jenny do jej domu.
N: Okey, to teraz do ciebie?
J: No chyba tak. Znowu sobie nie
pobiegaliśmy…
N: No, szkoda. Chciałbym już
zobaczyć jak zostajesz za mną kilometr w tyle… - na jego twarzy zagościł
podstępny uśmieszek.
J: Chyba sobie żartujesz?!
Prześcignęłabym cię nawet na czworaka!
N: Haha, na pewno! Wiesz co?
Przekonajmy się. Jedziemy do ciebie, przebieramy się i idziemy biegać.
J: Ale jest 20.00! Jutro o 4.00
rano mamy zbiórkę pod szkołą…
N: No i co z tego? Ty nie dasz
rady? Okey, jeśli się poddajesz…
J: Nie! Dobra, jedziemy do mnie.
Tak ci dupę przetrzepie, że jutro nie wstaniesz.
N: Oh Alex, nie ekscytuj się tak.
Zostaw sobie trochę energii na bieg. Uwierz mi, że ci się przyda.
Zmierzyłam go ostrym wzrokiem. Ja
mu dzisiaj pokażę.
J: Przymknij się już i jedź.
On tylko głośno się zaśmiał i
ruszył spod domu Jenn w stronę ulicy, na której mieszkam. Gdy już dotarliśmy,
zabrałam z bagażnika Niall’a wszystkie swoje torby i ruszyliśmy w stronę drzwi.
Horan wziął też swoje ciuchy na przebranie. Och, mam nadzieję, że tym razem uda
nam się normalnie przebrać. Gdy weszliśmy do domu, moja mama od razu przywitała
nas uradowana.
M: Alex, Niall! Chcecie coś zjeść?
J: Nie mamo, przed chwilą
jedliśmy.
M: A może chociaż weźmiecie sobie
po ciastku? Przed chwilą upiekłam! – popatrzyłam na Niall’a. To chyba logiczne,
że aż mu ślinka ciekła, prawda?
J: No dobrze.
Wzięliśmy po ciastku i ruszyliśmy
na górę. Rzuciłam wszystkie reklamówki z zakupami na łóżko i wzięłam z szafy
strój do biegania. Odwróciłam się do Niall’a. Akurat paradował po moim pokoju w
bokserkach i rozpiętej koszuli w kratę. Wyglądał komicznie. Cicho się zaśmiałam
i zaczęłam się przebierać. Tym razem obyło się bez żadnych gonitw i krzyków.
J: Gotowy?
N: Tak jest! – chłopak stanął na
baczność i zasalutował, na co po chwili wybuchliśmy śmiechem.
Zbiegliśmy po schodach na dół.
Wleciałam jeszcze do kuchni powiedzieć mamie, że idziemy pobiegać. Po drodze
złapałam jeszcze jedno ciastko. Ugryzłam je i poszłam do drzwi wejściowych,
gdzie czekał już blondyn. Spojrzał na mnie i na moje ciastko błagalnym
wzrokiem. Ach tak, zapomniałam wziąć dla niego.
J: Dobra, masz. – oddałam mu
nadgryzione ciastko, a on ucieszył się jakby przynajmniej od tygodnia nic nie
jadł.
Ubraliśmy buty i wyszliśmy na
zewnątrz. Dobrze, że wzięłam bluzę, bo robiło się już chłodno. Zaczęliśmy
truchtem biec po chodniku. Najpierw biegliśmy równym tempem, ale po chwili
zaczęły się wyścigi.
N: Kto pierwszy do tamtego drzewa!
– powiedział wskazując palcem na oddalone na około 500 metrów od nas drzewo.
Oczywiście wygrałam. Sytuacja
powtórzyła się kilkanaście razy i ciągle wygrywałam. Niall był już tak
zdesperowany, że ogłaszał nowy konkurs co 2 minuty. W końcu dałam mu wygrać, bo
by chyba nigdy nie odpuścił. Zrobiło się już ciemno, a my jak jakieś przygłupy
z psychiatryka biegaliśmy po ulicach. W końcu zatrzymaliśmy się zdyszani na
środku chodnika, około 5 minut drogi od mojego domu.
J: I co? Zmęczony?
N: No kurwa, i to jak. –
powiedział dysząc. – Wracamy już?
J: No. Która godzina? – Niall
wyjął z kieszeni telefon.
N: 21.30 . Ale teraz już idziemy
powoli, okey? – spytał z bladym uśmiechem na twarzy.
J: Tak. Dobry pomysł. – zaśmiałam
się.
Resztę drogi szliśmy bardzo, ale
to bardzo powoli. Normalnie po takim biegu bym się nie zmęczyła, ale przez ten
ciągły śmiech i ściganie się, jestem wykończona. Doszliśmy do mojego domu i
weszliśmy do środka. W kuchni nikogo nie było. Zajrzałam do salonu. Rodzinka
oglądała jakiś film. Weszliśmy na górę.
N: Muszę do kibla.
J: No to idź. Tamte drzwi. –
wskazałam mu wejście do łazienki, a sama skierowałam się do mojego pokoju.
Zaczęłam ściągać bluzę, potem
bluzkę, gdy nagle wszedł Horan. Odwróciłam się do niego i próbowałam coś
wyczytać z jego wyrazu twarzy.
N: Co?
J: Nic. Przebieraj się.
Widocznie widok mnie półnagiej nie
robił na nim wrażenia. To dobrze. Ubrałam się do końca, a Niall poszedł w moje
ślady.
N: Dobra, ja już lecę. Muszę się
jeszcze spakować. Ciekawe ilu osobowe będą pokoje, co nie?
J: No. Mam nadzieję, że dwu, bo
chcę być z Jenny.
N: A nie możecie być też z innymi
dziewczynami? – powiedział z grymasem na twarzy.
J: Yy, nie? Mnie dziewczyny nie
lubią. No oprócz Jenn. Wiesz, nie mam na twarzy tapety, nie lubię gadać o
paznokciach, palę papierosy, mam tatuaże… Chyba do nich nie pasuję. I się z
tego cieszę. – uśmiechnęłam się szeroko.
N: Ty jesteś nienormalna.
J: Co?
N: Znaczy się w dobrym znaczeniu
tego słowa. No bo jesteś inna od tych wszystkich dziewczyn. Z tobą mogę
normalnie pogadać, pobawić się, pośmiać. A inne laski wyobrażały by sobie już
nie wiadomo co. Że się w nich zakochałem, że je podrywam, albo cos w tym stylu.
A ty chyba tak nie myślisz, no nie?
J: Pewnie, że nie! Chyba sobie
żartujesz?! Ja miałabym być twoją dziewczyną? Fuuu! – wykrzywiłam się.
N: No przestań! Chyba nie jestem
taki zły? – powiedział zasmucony.
J: No nie, ale jesteś dla mnie
tylko przyjacielem.
N: To dobrze! Ale jestem
przystojny co nie? – zrobił jakąś dziwną pozę.
J: Pewnie! Kurwa, nigdy nie
widziałam ładniejszego chłopaka! – wybuchłam śmiechem.
Śmialiśmy się tak jeszcze z 10
minut, po czym Niall w końcu postanowił wyjść. Odprowadziłam go do drzwi i się
z nim pożegnałam. Poszłam do salonu powiedzieć rodzicom o wycieczce.
J: Mamo, tato, lecę jutro do
Nowego Yorku. – rodzice popatrzyli się na mnie jak na niedorozwiniętą
psychicznie.
Tata: Tak, tak. A my lecimy jutro
na Hawaje sadzić ziemniaki.
J: Serio! Jutro jest wycieczka
klasowa, pani Conor dzisiaj nam powiedziała. Jedziemy na 3 dni. Więc wrócę w
sobotę wieczorem. To ja idę się pakować.
M: Czekaj, czekaj! A jakaś zgoda
do podpisania albo coś?
J: Przypominam, że mam 19 lat,
więc mogę podpisać sobie zgodę sama. – wyszczerzyłam się.
T: Dobra, dobra, dorosła panienko.
O której masz zbiórkę?
J: 4 rano.
T: Odwiozę cię. Tylko połóż się
wcześniej spać, żebym nie musiał cię potem budzić.
J: Oj, przecież wiesz, że nie
potrzebuje dużo snu.
M: Raz na ruski rok możesz chyba przespać w
nocy więcej niż 3 godziny prawda? Ja nie wiem skąd ty bierzesz tyle energii.
Bierzesz jakieś dopalacze? Tylko szczerze.
J: Mamo! Nie żartuj sobie. Nawet
nie piję kawy. Idę już, bo z wami nie da się normalnie pogadać. Tato, pamiętaj,
jutro 4 rano!
T: Pamiętam. Dobranoc.
J: Dobranoc.
Pobiegłam na górę skacząc po trzy
schodki. Jak skakałam po trzy, to zawsze na końcu zostawały mi dwa. Fajnie,
nie? Wyjęłam spod łóżka walizkę i zaczęłam się pakować. Najpierw wrzuciłam do
niej wszystkie bluzki, które dzisiaj kupiłam. Kupiłam też 3 pary spodni i 2
pary trampek, które także wzięłam. Po co mi tyle tego? Nieważne. Pobiegłam do
łazienki wziąć porządny prysznic. Umyłam zęby i twarz. Kosmetyczkę spakuje
jutro, bo rano musze się jeszcze ogarnąć. Włożyłam do torby jeszcze kilka
potrzebnych rzeczy typu: ładowarka do telefonu, karty do gry, zeszyt, długopisy
itp. W torbę na ramię spakowałam trochę słodyczy, a resztę włożyłam do walizki.
Jest już północ. Zajrzałam jeszcze na Twittera. Kilka ludzi z mojej klasy
ekscytowało się tam jutrzejszym wyjazdem. Ale będzie zajebiście. Wylogowałam
się i położyłam się do łóżka. Zgasiłam lampkę nocną i przymknęłam oczy.
Pomyślałam jeszcze, czy czegoś nie zapomniałam spakować. Nie mogłam niczego
wymyślić, więc po krótkiej chwili zasnęłam.
_________________________________________________
Ale długi co nie? ;D Co do następnego rozdziału, to powiem tylko tyle, że pojawi się trochę więcej Harry'ego. No i na tej wycieczce może coś się zadzieje... Jeszcze nie napisałam , więc nie wiem ;> A, jeszcze coś. Nie wiem czy zauważyliście, ale w tej serii imaginów są pewne anomalie... A konkretniej, wszyscy chłopcy z 1D mają po 19 lat, a także Harry pali. Dobra, nie wiem czemu tak jest xD Jakoś mi tak pasowało, więc tak zrobiłam -.- A co, nie mogę?
Do następnego ;)
Zaaaaaaajebiasty <3 Kocham to opowiadanie <3 :* <3 :*
OdpowiedzUsuńCoś się będzie działo na wycieczce, więcej Harry'ego, aaaaaaa, będzie się działo :*
KC <3 <3 <3
Część 1 do imaginu z Louis' em pojawi się jutro . A twoje imaginy są zajebiste :)
OdpowiedzUsuń